Podczas spotkania w Juchnowcu Kościelnym przekazano rolnikom informację, że w tzw. strefie zagrożenia przeprowadzony zostanie odstrzał 3 tys. dzików. Inspekcja weterynaryjna w związku z zagrożeniem ASF u dzików dopuściła możliwość odstrzału dzików do badań monitoringowych.
– Myśliwi będą otrzymywać wynagrodzenie za każdego dostarczonego do badań dzika
– mówi Mirosław Czech, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. ochrony zwierząt.
Mogą oni liczyć na 150 zł za każdą sztukę odstrzeloną i dostarczoną do punktu zbiorczego. Tam będą pobierane próbki do badań – jednak niezależnie od ich wyniku zwierzęta zostaną zutylizowane.
Umowy z kołami łowieckimi będą zawierać powiatowi lekarze weterynarii, a odstrzał na potrzeby monitoringu będzie trwał do końca września. Mirosław Czech podkreślił, że odstrzał ten nie jest prowadzony z powodu szkód łowieckich, a z powodu ASF. Natomiast problem z brakiem pieniędzy na wypłatę odszkodowań pojawiał się już w poprzednich latach.
Trzeba strzelać i karmić
Marcin Szerejko jeden z rolników walczących o zmniejszenie populacji dzików i wypłatę godziwych odszkodowań twierdzi, że odstrzał 3 tysięcy sztuk dzików to kpina z gospodarzy, mydlenie im oczu.
– Jeśli populacja dzików wzrosła o 300 proc., to chcemy, żeby te 300 proc. odstrzelić – mówi. – Należy zostawić tyle dzików, by można było nad nimi zapanować.
Dodaje, że rolnicy chcą, by zaczęto dokarmiać dziki, wówczas przestałyby się żywić na ich polach i je niszczyć . Domagają się też uczciwych rekompensat za wyrządzone przez te zwierzęta szkody na polach.
– Bo teraz to są żadne rekompensaty – tłumaczy. –Tam, gdzie należy się rolnikowi 10 tys. zł, koła łowieckie proponują 100 zł.
Bioasekuracja kosztuje
A poza tym rolnicy obawiają się też afrykańskiego pomoru świń, który jest roznoszony przez dziki. Choć choroba ta nie wystąpiła u zwierząt hodowlanych, tylko dzikich, podlascy rolnicy bardzo dotkliwie odczuwają jej skutki. Ceny żywca są u nas znacznie niższe niż w innych regionach kraju, a często trudno jest go sprzedać, gdyż firmy wypowiadają rolnikom umowy. Podlascy hodowcy trzody zabiegają o rekompensaty (pismo zostało wysłane do Unii Europejskiej) oraz o fundusze na bioasekurację.
– Są przymiarki do wydawania aktów prawnych i pozyskania pieniędzy na ten cel z UE – mówi Mirosław Czech. – Wsparcie powinno być udzielane na zakup mat dezynfekcyjnych oraz na ogrodzenie większych stad.
Bożena Jelska - Jaroś, prezes Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej mówi, że rolnicy czekają na konkretne decyzje i działania, ale przeraża ich także myśl o tym, skąd wziąć paszę i słomę dla zwierząt.
– Czym mamy karmić zwierzęta po żniwach, mając świadomość, że po polach, z których będą zbierane zboża, mogły chodzić chore dziki – mówi.
Z informacji przekazywanych przez specjalistów wynika bowiem, że wirus może przetrwać w zbożu i słomie 4 miesiące.
– Oczywiście można kupić gotową paszę, ale ona przecież też jest robiona ze zbóż, które rosły na polach – podkreśla przedstawicielka podlaskich trzodziarzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
