Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje w Odessie

Alicja Zielińska
1) Renia przed domem cioci w dzielnicy Słobodka 2) Nasi kuzyni z Odessy 3) A tu jestem na plaży Arkadia w Odessie 4)Siostra cioteczna Anżelika i moja żona Renia 5)Ja ze szwagrem Igorem
1) Renia przed domem cioci w dzielnicy Słobodka 2) Nasi kuzyni z Odessy 3) A tu jestem na plaży Arkadia w Odessie 4)Siostra cioteczna Anżelika i moja żona Renia 5)Ja ze szwagrem Igorem
Pod koniec lat 60. siostra mamy z Odessy zaprosiła moich rodziców, by ją odwiedzić. Ale ojciec, mając złe doświadczenia z Sowietami, jeszcze z czasów wojny, nie chciał jechać. Ustaliliśmy więc, że pojedziemy ja z żoną. Napisaliśmy do cioci, żeby nam przysłała zaproszenie i w połowie 1970 roku wybraliśmy się w naszą pierwszą podróż zagraniczną - opowiada Waldemar Szliserman.

Pan Waldemar, który już kilka razy gościł w naszym Albumie, jak zwykle ciekawie opisał swoje wrażenia z wakacji, przy okazji dołączając interesujący wątek dotyczący swojej rodziny. Otóż siostra jego mamy po I wojnie światowej, kiedy umarli oboje rodzice, jako nieletnia dziewczynka trafiła do sierocińca sióstr szarytek na terenach Rosji. Adoptowała ją ukraińska rodzina, zmieniono jej imię z Apolonii na Renię i tam już została.

- W latach 60. ciocia przysłała rodzicom zaproszenie, by ją odwiedzić. Ojciec, mając złe doświadczenie z władzami sowieckimi, bał się jechać - wspomina Waldemar Szliserman. - Przed wojną 1939 roku ciocia przestała z nami korespondować, obawiając się wywózki na Sybir za posiadanie rodziny w Polsce.

Pierwsze kontakty odnowiono w 1940 roku, kiedy Białystok zajęli Sowieci, a Białostocczyznę przyłączono do Zachodniej Białorusi. Mama wtedy wysyłała im paczki żywnościowe. Po naradzie rodzinnej napisaliśmy list do ciotki, aby przysłała zaproszenie mnie i żonie, to ją odwiedzimy. I tak się stało. W połowie 1970 roku wybraliśmy w naszą pierwszą podróż zagraniczną. Bezpośredni pociąg z Warszawy do Odessy odjeżdżał z dworca Gdańskiego. W Brześciu na granicy doznałem szoku, patrząc jak rosyjscy pogranicznicy sprawdzali dokładnie pociąg pod wagonami i na dachu, nie mówiąc o szczegółowej kontroli podróżnych w przedziałach.

Zaplombowane okna

Do Kijowa pociąg przyjechał nad ranem, ale został odstawiony na bocznicę kolejową. Miał tam oczekiwać do późnych godzin wieczornych i dopiero wówczas ruszyć dalej. W tej sytuacji mieliśmy prawie cały dzień wolny. Po zabezpieczeniu bagaży u konduktora (zamknął przedział na klucz, a my mu za tę przysługę daliśmy okulary słoneczne) ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Przed dworcem stały autokary z przewodnikiem i można było za parę rubli wybrać się na wycieczkę po Kijowie.

Przewodnik od razu zorientował się, że jesteśmy obcokrajowcami, więc szczegółowo opowiadał o historii i zabytkach. Podczas zwiedzania złotej bramy, na której Bolesław Chrobry wyszczerbił swój miecz królewski, nie omieszkał podkreślić, że mimo to brama stoi nadal. Odwiedziliśmy też Ławrę Pieczerską, jeden z największych skarbów wschodniosłowiańskiego prawosławia, klasztor męski założony w XI wieku przez Antoniego i Teodozego. Katakumby z zabalsamowanymi mumiami zakonników sprawiały niesamowite wrażenie. Tak samo ogromna dzwonnica - jej wykonawca budował ją niemal przez całe życie i stworzył rzeczywiście cud świata.

Car, jak mówił przewodnik, za to kazał mu wydłubać oczy, aby nie zrobił podobnej wieży w innym kraju. Co i rusz byliśmy zaskakiwani innymi zwyczajami, ot chociażby idąc z grupą wycieczkowiczów przez ruchliwe ulice, oczywiście zatrzymywaliśmy się na czerwonym świetle, natomiast miejscowi nie zwracali na to uwagi, patrzyli tylko, czy nie nadjeżdża samochód.

Kiedy wróciliśmy do naszego przedziału, przykra niespodzianka, upał 30 stopni, a nie można otworzyć okna, bo w rosyjskich wagonach okna są zablokowane. Jedynym ratunkiem pozostało otwieranie drzwi na korytarz.

Toasty szklanką

W Odessie na dworcu oczekiwała nas siostra cioteczna Anżelika z mężem Igorem z kwiatami. Po serdecznym powitaniu pojechaliśmy ich wołgą do domu ciotki Reni. Przyjęcie było serdeczne i bardzo wzruszające z nowo poznaną rodziną mojej mamy. Znaliśmy się bowiem tylko z fotografii.

W mieszkaniu czekał już stół zastawiony różnymi potrawami, rozlano wódkę do kieliszków. Ale syn cioci, Sierioża zapytał ze zdziwieniem, dlaczego nie postawiła ona szklanek, tylko takie "małe podłe kieliszki". No i rzeczywiście zaraz zmieniono naczynia. W rezultacie po rozlaniu alkoholu do szklanek dla siedmiorga osób, od razu poszła niemal cała litrowa butelka.

Ani ja ani tym bardziej moja żona (też Renia, jak ciocia) nie potrafiliśmy wypić tyle na raz. Krewni przyjęli to z przykrością, sądząc że pogardzamy ich gościnnością. Wytłumaczyliśmy, że jesteśmy nieprzyzwyczajeni i możemy towarzyszyć im, pijąc po troszeczku.

Atmosfera była bardzo przyjemna, wspominaliśmy nasze koneksje rodzinne. W pewnym momencie niedawno poznany szwagier Igor powiedział do Sierioży, że skoro jego mama jest Polką, to on też jest Polakiem. Na to Sierioża zerwał się oburzony, że on nie żaden Polak, tylko rodowity Ukrainiec. Zapadła niezręczna cisza, ale ja udałem, że nie słyszałem tego komentarza.

Piękne plaże i peryferia

Przyjechaliśmy w sobotę rano, przyjęcie przeciągnęło się, więc na komisariat, żeby się zameldować, poszliśmy z kuzynką Anżeliką dopiero w poniedziałek około godziny 11. Milicjantka zaczęła na nią krzyczeć, że nie zameldowała nas od razu po przybyciu. Kiedy próbowałem tłumaczyć, milicjantka srogim głosem kazała mi wyjść na korytarz. Po dziesięciu minutach kuzynka wyszła blada ze łzami w oczach i nie chciała ze mną rozmawiać w obawie, że może być śledzona przez tajniaków. Nic z tego nie rozumiałem, u nas nie było takiego rygoru.

Igor nazajutrz załadował nas do swojej starej wołgi, zamknął drzwi młotkiem ponieważ klamka była uszkodzona i pojechaliśmy zwiedzać Odessę i piękne plaże nad Morzem Czarnym. Niektóre były imponujące, urządzone z przepychem, obsadzone palmami, alejki pięknie utrzymane. W odróżnieniu od Bałtyku, tu plaże były kamieniste, a do leżenia służyły drewniane podesty.

Ciocia mieszkała na przedmieściach Odessy, w peryferyjnej dzielnicy, która nazywała się Słobodka. Stały tam nieduże domki parterowe. Zbudowane w latach 30, do połowy ścian dla oszczędności materiałów budowlanych wkopane były w ziemię. Okna więc znajdowały się na wysokości kolan przechodniów.

Podobnie wyglądał dom naszej cioci. Miała ona dwa pokoje i kuchnię. Ale najbardziej zaskoczyło mnie, że podłoga była zrobiona z glinianej polewy. Każda posesja była ogrodzona wysokim na ponad dwa metry płotem z kamieni i piaskowca, a bramy na podwórze wykonane z blachy. Każdy dom stanowił małą twierdzę, ale biel tych murów w kontraście z zielonymi liśćmi winogron pięknie wyglądała. W przydomowych ogródkach rosło mnóstwo drzew brzoskwiniowych i morelowych o soczystych owocach oraz smaczna papryka.

Pierogi w gazecie

Pogoda była wspaniała, więc codziennie jeździliśmy na plażę. Stały tam kioski z napojami i smażonymi pierogami z mięsem i kapustą. Wyglądały bardzo apetycznie, poszedłem je kupić. Sprzedawczyni podała mi cztery pierogi, gorące, jeszcze dymiące wprost do ręki. Kiedy poprosiłem o papier, odpowiedziała, że nie ma, ale urwała kawałek kartonowego pudełka.

Gdy inni z kolejki chcieli tak samo, odpowiedziała z pretensją, że to cudzoziemiec, a każdy powinien mieć swoją gazetę na pierogi. Znowu innym razem, idąc po mieście zauważyliśmy ogromną kolejkę przed sklepem obuwniczym. Kupujący szturmem zdobywali pantofle, a po wydostaniu się z tłumu zamieniali między sobą odpowiedni rozmiar.

Byliśmy w gościnie u cioci prawie trzy tygodnie. Po powrocie do Białegostoku wrażeń i opowiadania było na wiele dni. W pociągu, w drodze powrotnej poznaliśmy sympatyczną parę Ukraińców, którzy po raz pierwszy jechali do rodziny w Jeleniej Górze. Tym razem to my byliśmy ich przewodnikami po Warszawie. Zapoznanie odbyło się w stylu rosyjskim oczywiście z butelką gruzińskiego koniaku.

Lato coraz bliżej. Zachęcamy więc Państwa do dzielenia się swoimi wrażeniami z wakacyjnych wyjazdów po kraju i podróży zagranicznych przed laty.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny