Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wacław Kłosowski - nauczyciel, o którym do dziś pamiętają jego uczniowie (zdjęcia)

Alicja Zielińska [email protected]
Wacław Kłosowski przy ulubionej bibliotece ze zbiorami książek, które gromadził przez całe życie. Jako jedyny mebel został zabrany z domu  przy Bema do bloku na Ciepłej
Wacław Kłosowski przy ulubionej bibliotece ze zbiorami książek, które gromadził przez całe życie. Jako jedyny mebel został zabrany z domu przy Bema do bloku na Ciepłej Archiwum
Miał wielką wiedzę historyczną, którą z pasją przekazywał. Wychowankowie wspominają lekcje Wacława Kłosowskiego z wielkim sentymentem. - Dla mnie to był po prostu tata. Dzięki niemu poznałam dużo wspaniałych osób. Jeszcze wiele lat później, gdy się przedstawiałam, to spotykałam się z sympatyczną reakcją: oj, to pewnie pana profesora córka - opowiada Ewa Jankowska.

[galeria_glowna]
Pani Ewa Jankowska zaprosiła nas na opowieść o swym ojcu Wacławie Kłosowskim, a przy okazji opowiedziała o powojennym Białymstoku i atmosferze jak wówczas panowała.

- Mieszkaliśmy na Bema. Dom należał do dziadków, my zajmowaliśmy piętro. Pokoje były duże, to i meble stały pokaźnych rozmiarów, na przykład stół na 12 osób. Tata w swoim gabinecie miał okazałą bibliotekę, wypełnioną po brzegi książkami i tylko tę bibliotekę, robioną na zamówienie udało się zabrać później do bloku - opowiada pani Ewa.

Życie na Bema w latach 50. nie było łatwe. Budynki bez kanalizacji, centralnego ogrzewania, jednak my tego - ani ja z siostrą Anną, która była starsza ode mnie o siedem lat, ani mama - nie odczuwałyśmy. Tata palił w piecach, przynosił wodę i jako gospodarz dbał o porządek wokół domu. Niedaleko znajdował się rynek, stragany, zjeżdżały furmanki. I pamiętam, tata w kapeluszu, przed pójściem do pracy - bo zawsze elegancko się ubierał - pilnuje, żeby jaki koń nie nabrudził na posesji, bo musiałby sprzątać.

Tata pracował w liceum przy Kościelnej. Po wojnie w tym budynku były dwie szkoły - żeńska na górze i męska na dole. Tata uczył najpierw w liceum żeńskim, no i dziewczęta się w nim podkochiwały. Mam takie zdjęcie z 1946 roku, ja się wtedy urodziłam - z piękną dedykacją oraz list jednej z uczennic z wyznaniami niemal miłosnymi-- pokazuje pani Ewa.

"Do klasy wszedł przystojny brunet, poprzez okulary spozierają kpiące oczy, ironiczny uśmiech okala usta. No, moje panny weźmiemy się do roboty. I płynie wykład, klasa już zasłuchana, siedzimy cichutko, furkocą skrzydełka przelatującej muchy. Lekcje historii od początku stały się dla nas atrakcją, a sama historia ulubionym przedmiotem. Za słodki obowiązek poczytywałyśmy sobie nauczenie się zadanego paragrafu i pomimo, że każda przygotowana z nas była zawsze expedite, dreszczyk emocji wstrząsał nami, gdy profesor zasiadłszy na katedrze otwierał notesik i wybierał "ofiarę". Jeden rzut oka na zagadkowy uśmiech profesora kazał wziąć się w garść i pokazać co umie. Drobne słówko "dziękuję" było zapłatą za ciężki wysiłek. Mimo ironii i trzymania nas ostro, a może na skutek tego, pan historyk oczarował i zawładnął klasą, stał się naszą pensjonarską sympatią".

- Takich listów przychodziło dużo. Podejrzewam że mama była zazdrosna - uśmiecha się pani Ewa. -Tata w tym liceum krótko pracował, jemu też nie odpowiadało to panieńskie uwielbienie, chciał przede wszystkim uczyć. Przeszedł więc do męskiego liceum.
Z tego okresu do dzisiaj wiele osób wspomina, jak wspaniałym był nauczycielem historii. Mówią, że oni po prostu chłonęli wszystko, co profesor mówił. Ojciec uwielbiał starożytność, był wielkim patriotą i starał się im nawet o Katyniu przemycić, chociaż czasy stalinowskie były trudne, wiadomo. Nie zdarzyło się jednak, żeby przez to miał jakieś problemy, nikt nie doniósł.

Mama pracowała w księgarni, najpierw przy Kilińskiego, to była pierwsza księgarnia w Białymstoku, o specjalizacji nauczycielskiej. Potem awansowała na kierowniczkę księgarni przy Rynku Kościuszki, gdzie teraz jest Bank PKO. Wówczas to była największa księgarnia w Białymstoku. Tata, wielki miłośnik książek zostawiał tu niestety znaczną część swojej wypłaty. Po lekcjach, z ogólniaka zachodziłam do mamy do księgarni. Panowała tam szczególna atmosfera. Przychodzili lekarze, prawnicy, stali klienci.

U nas w domu się nie przelewało, bo rodzice za wiele nie zarabiali, inteligenckie pensje nie były za wysokie, ale dla mnie ważne było, że ja dzięki rodzicom poznałam tyle znanych ludzi w Białymstoku. Bo to były czasy, kiedy książki się liczyły. Było o nie trudno, ale ludzie chieli je mieć. Rozmawiano o nowych tytułach, dyskutowano. Ileż takich spotkań było w naszym domu! Pamiętam panią Blicharską. Jej mąż Józef, znany malarz i rzeźbiarz, a także nauczyciel zginął w czasie wojny w tragicznych okolicznościach. Było to 22 czerwca 1941 roku, za okupacji sowieckiej, Hitler już napadł na Związek Radziecki, Rosjanie wycofywali się z Białegostoku. Pani Blicharska wyszła przed dom zapalić papierosa. Przechodził rosyjski patrol. Kiedy żołnierze zobaczyli płomyk z zapalniczki wpadli na podwórze. Zaczęli krzyczeć, że jest szpiegiem i daje znaki niemieckim lotnikom bombardującym miasto. Pan Józef zaczął tłumaczyć, że to nieporozumienie. Ale nic to nie dało, wyprowadzili go i zastrzelili jako wrogiego agenta. Pani Blicharska bardzo przeżywała śmierć męża. Może miała poczucie winy? Została z małą córeczką, nazywała ją zdrobniale Aka - ona też później pięknie malowała, wyjechała do Warszawy. Po śmierci pani Blicharskiej napisała piękny list do mojej mamy, w którym opisywała ostatnie chwile jej życia. Zastanawiałam się, czy nie przekazać go gdzieś, ale to były tak osobiste sprawy, że zrezygnowałam, może by ona sobie tego nie życzyła.

Latem jeździliśmy do Katarynki, to była cała wyprawa. Jechało się pociągiem do Wasilkowa, tam czekał na nas z furmanką zaprzyjaźniony pan Wróblewski. W żniwa, gdy nie miał czasu, to szliśmy piechotą, dobrych parę kilometrów, mijaliśmy wsie, pamiętam dachy kryte gontem drewnianym. Tata przed wyjazdem kupował dużą torbę cukierków. Dzieciaki jak nas zobaczyły wybiegały z radością: o, pan profesor idzie, i cieszyły się, gdy je częstował tymi cukierkami, były takie szczęśliwe, dziękowały.

Niestety tata wcześnie zaczął chorować, nowotwór, zaczęło się od płuc. Przez jakiś czas przebywał na rencie, potem stwierdzono, że może pracować. Na Kościelnej nie było już etatu, więc pracował w ogólniaku w Starosielcach. Ale to już nie było to. Ta dzielnica miała wówczas złą sławę, na Starosielce mówiono Meksyk. No i dojeżdżało się tam pociągiem, autobusy miejskie jeszcze nie kursowały. Tata musiał wstawać o szóstej rano. Kiedy się zwolnił etat w I LO, przy Krakowskiej, to tam pracował do emerytury.

Myśmy wtedy już mieszkali w bloku, przy Ciepłej. W 1972 roku rodzice zdecydowali się przeprowadzić. Tata tu jeszcze pożył 7 lat, zmarł w 1979 roku, jak była zima stulecia, miał 66 lat. Na pogrzeb przyszły tłumy ludzi. Mama żyła długo, 91 lat. Rodzice bardzo się kochali, mama była piękną kobietą. Tata bardzo towarzyski, wszechstronnie utalentowany, miał fenomenalną pamięć. Gdyby były inne czasy i może mieszkał w Warszawie, to zaszedłby dalej. Kiedyś przy okazji zjazdu absolwentów kolega z Warszawy powiedział do niego: Wacek, ty mogłeś pisać podręczniki.

Pani Ewa pokazuje pokój ojca. Na ścianie wisi tablica ze zdjęciami uczniów klasy XI z 1954 roku. "wdzięczni za troskliwą opiekę". To była jego ukochana klasa. Niektórych dobrze znałam: pan Jerzy Korsak, znany adwokat, pan Jan Stasiewicz, lekarz, profesor, pan Roszkowski, też lekarz. Pozostała też biblioteczka pełna książek. Dużo historycznych, klasyka polska, zagraniczna.

- To był świat mego taty, a teraz mój - mówi pani Ewa. - Oglądam albumy, czytam te książki po raz kolejny. Też poszłam w ślady taty. Byłam nauczycielką polskiego.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny