Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tej willi wypoczywał marszałek Piłsudski. Zobacz pocztówkę

Adam Czesław Dobroński
Pocztówka z widokiem willi Piłsudskiego w Druskiennikach
Pocztówka z widokiem willi Piłsudskiego w Druskiennikach
Zostałem poproszony o wyjaśnienie, jak to było z willą Józefa Piłsudskiego w Druskiennikach. Krążą o niej legendy.

Znane są zdjęcia Marszałka na ganku oraz w ogrodzie willi, natomiast mało kto widział całą budowlę. Akurat mam w swych zbiorach kartę pocztową wydaną nakładem Komisji Zdrojowej w Druskiennikach. Druk wykonała firma wileńska "Znicz", a podpis brzmi: "A. Międzybłocki. Druskienniki. Wilia Marszałka J. Piłsudskiego".

Jest skromna, parterowa, pięknie położona. Artysta sportretował obiekt chyba wczesną jesienią, mógł więc pofolgować sobie w kolorach. Prof. Tomasz Siemiradzki z USA tak ją opisał (cytuję za Jerzym Surwiłłą): "Willa drewniana, malutki stary jakiś dworek na wzgórzu, ukryty w lesie nad Niemnem. Marszałek mieszka tu sam pod opieką oficera i kilku żołnierzy, zastawa prosta, skromna jak w obozie, żadnych trunków nie było. Trwała ta gościna u Wielkiego Człowieka Polski i Europy ze dwie godziny". Stanisław Mackiewicz zaznaczył, że był to mały domek, który niczym nie różnił się od innych w okolicy.

Przypomnę, że Piłsudski ukochał Druskienniki, doskonale tam się czuł, nawet romansował z panią doktor Eugenią Lewicką. Chętnie chodził na spacery, siadał nad brzegiem Niemna (na ławeczce lub bezpośrednio na trawie) i dumał. Patrzył na litewski brzeg. Co wówczas myślał? Mimo ochrony dochodziło także do przygodnych spotkań z różnymi osobami. Bywało jednak, że Piłsudski przyjmował dostojnych gości, w tym dyplomatów, premiera i ministrów, wojewodów, generałów. Toczyły się w willi rozmowy, zapadały decyzje.

Tu także Komendant spisywał swe wspomnienia legionowe. Przede wszystkim jednak nad Niemnem i Rotniczanką koił nerwy i nabierał sił. Wzbraniał się przed pobieraniem lekarstw, zażywał jedynie kąpieli solankowo-bromowych. Napisał, że "Druskienniki były niespodzianką myśli Stwórcy w odpoczynku, gdy ten się uśmiechnął".

Wyliczono, że drogę z Warszawy do Druskiennik samochód wiozący Piłsudskiego przebywał w tempie ówczesnych wyścigów, czyli w 5 godzin i 40 minut. Ponoć Marszałek sam kontrolował czas i ponaglał kierowcę Malinowskiego. Niekiedy jechał ze stolicy do Grodna (via Białystok) pociągiem i przesiadał się do auta. Zdarzało się, że docierał do Druskiennik i bezpośrednio samochodem z Wilna.
Willa przetrwała wojnę i miała się jeszcze nieźle w latach 60. ubiegłego stulecia, kiedy władze Druskiennik podjęły decyzję o jej rozbiórce. Wydawało się, że nikomu nie wadzi, stała przecież na uboczu.

A jednak przypominała zwycięskiego wodza z 1920 roku i ojca II Rzeczypospolitej, budziła emocje. Co bardziej krewscy Litwini nie mogli też darować Piłsudskiemu dwukrotnych wypraw zbrojnych na Wilno w 1919 i 1920 roku. I nie było ważne, że on tak bardzo utożsamiał się z ziemiami Wielkiego Księstwa Litewskiego, marzył o odnowieniu federacji Polski i Litwy. Wieść niesie, że materiał z rozbiórki willi Marszałka został wykorzystany do postawienia domu, który stoi do dziś w Druskiennikach.

Pamiętam też z czasów swego ministrowania, że władze druskiennickie postanowiły w wolnej już Litwie przywołać pamięć znakomitego gościa sprzed 60 i więcej lat. Nadały jego imię ulicy, bynajmniej nie pryncypialnej. A i tak Wilno zawetowało tę uchwałę. Czy dziś jest ulica Piłsudskiego w kurorcie, który przyciąga i licznych turystów oraz pacjentów z Polski? Jadącym tam polecam do obejrzenia również pobliski skansen komunizmu.

Korzystając z okazji, dodam, że mój doktorant Michał Laszczkowski napisał tekst o Piłsudii - Polskiej Korporacji Akademickiej w przedwojennym Wilnie. Piłsudski zgodził się w 1931 roku spotkać się z delegacją tej korporacji, przyjął bandę (szarfę) filisterską i dekiel. Korporanci poprosili, by zechciał się sfotografować z tym deklem na głowie. "Zawahał się chwilę - i rzekł: Nie, nie mogę dawać złego przykładu armii. Sam przecież wydałem rozkaz, żeby do munduru nie używać innych nakryć głowy i ozdób. Czekali dalej Piłsudusi, co ich Filister powie o korporacjach. I doczekali. "Korporacje to mi przypominają podchorążych. Takie to zadzierżyste, chodzi w małej czapeczce na głowie - nie boi się mrozu ani deszczu."

Zachowała się fotografia Marszałka z bandą Piłsudii przeciągniętą przez ramię i z deklem trzymanym na kolanach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny