W zeszłym roku radykalnie zmieniły się zasady żywienia dzieci w szkołach. Czy to były dobre zmiany?
Barbara Mariańska, technolog żywienia: Ja się z nich bardzo cieszę, bo dzieci muszą się uczyć dobrych nawyków od najmłodszych lat. W naszej stołówce widać, które dziecko je w domu zdrowe produkty. Wtedy chętnie je też nasze posiłki. Miło jest popatrzeć, kiedy uczniom smakuje.
Jednak dużo dzieci zrezygnowało z obiadów w szkołach...
W szkole, w której pracuję, w poprzednich latach stołowało się ponad 600 uczniów. Po wprowadzeniu zmian nie zauważyliśmy wielkiej różnicy.
Czy w tym roku zapowiada się kolejna rewolucja w szkolnych stołówkach?
Zmiany wprowadziliśmy już w ubiegłym roku. Dzieci jedzą ryby przynajmniej raz w tygodniu, bo są ważnym źródłem jodu i fluoru. Szczególnie polecane są ryby morskie ze względu na wysoką zawartość kwasów Omega 3. Inna zmiana w żywieniu dzieci to ograniczenie potraw smażonych. Takie dania dzieci dostają u nas tylko raz w tygodniu.
Co najchętniej jedzą?
Dzieci bardzo lubią na przykład smażone serniczki. Z doświadczenia wiem, że najmłodszych da się przestawić na zdrowe nawyki żywieniowe. Potrzeba tylko czasu.
Nawet jeśli zaczyna się dopiero w wieku szkolnym?
Moim zdaniem tak, ale to długa droga. Wiele zależy od rodziców. Muszą współpracować. To nic nie da, jeśli my będziemy serwować gotowane pulpety, a w domu będzie pizza popijana colą.
Jeszcze jakieś zmiany?
W ogóle przestaliśmy słodzić cukrem. Używamy tylko miodu bogatego we fruktozę, glukozę, którą organizm łatwo przyswaja, ma dużą zawartość żelaza, która pomaga w produkowaniu hemoglobiny. Ewentualnie używamy cukru trzcinowego. Solimy solą, która ma niską zawartość sodu. Wprowadziliśmy do jadłospisu więcej różnego rodzaju kasz: jaglanych, gryczanych czy orkiszowych.
To wszystko kosztuje. Czy przygotowanie potraw z droższych produktów spowodowało podniesienie stawki żywieniowej?
Nie, stawka jest taka sama. Zawsze można z czegoś zrezygnować, jeśli chce się kupić pełnowartościowy produkt. Na przykład ryby są bardzo drogie, kasza orkiszowa też. Ale jeśli chcę, żeby dzieci miały ją w diecie mogę na inny dzień zaplanować tańszy obiad - makaron z polewą jogurtową albo jajko z sosem musztardowym.
A w sklepikach znów będzie można kupić drożdżówki.
W naszej szkole dzieci już wcześniej dostawały pieczywo drożdżowe, ale zawsze były to bułki z atestem, o bardzo niskiej zawartości cukru, oleju i soli. Robiliśmy tak, bo widzieliśmy, że za nimi tęsknią. Mówiły, że chętnie zjadłyby słodką bułkę chociaż raz na jakiś czas. Teraz drożdżówki wracają i będą dostępne na co dzień. Oprócz tego w sklepiku będzie tylko zdrowa żywność.
Uważa pani, że to dobre rozwiązanie? Dzieci nie będą kupowały łakoci przed lub po szkole?
Wiele zależy od rodziców. U nas dzieci dostają owoce, a kiedy jest szczególna okazja, np. na Dzień Dziecka, gorzką czekoladę. Jedzą też raz w tygodniu produkty mleczne. Codziennie mają inną zupę. W sklepikach mają też surówki, które zaspokoją głód i dadzą dużo energii na cały dzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?