Rok temu pytaliśmy dyrektorów szkół, czy są gotowi na montaż szafek dla uczniów - mówi Wojciech Janowicz. - Już wtedy w niektórych były wygospodarowane miejsca na ten cel.
W nowszych szkołach miejsce zazwyczaj jest, inne, zwłaszcza te stare, z wąskimi korytarzami, będą miały problem. Pozostają jeszcze szatnie, gdzie może da się upchnąć szafki.
Dyrektorzy szkół czekają na podpis minister edukacji narodowej pod rozporządzeniem w tej sprawie. Jednak z zamontowaniem szafek na początek roku szkolnego mogą się nie wyrobić. Jeszcze trwają konsultacje społeczne w tej sprawie. A przepisy wchodzą zazwyczaj w życie po dwóch tygodniach od dnia ogłoszenia.
Pieniądze się znajdą
- Trudno powiedzieć, kto będzie za to płacił. Jeżeli gmina, to będziemy szukać pieniędzy na ten cel - mówi Janowicz.
Jeszcze nie wiadomo, czy szafki mają być we wszystkich szkołach, czy tylko w podstawowych, gdzie najmniejsze dzieci muszą dźwigać kilkukilogramowe plecaki z książkami.
- Tekst rozporządzenia mówi natomiast, że szafki mają być zarówno w szkołach publicznych, jak i niepublicznych - podsumowuje dyrektor departamentu edukacji.
Mniej prac domowych?
- Szafki są dla uczniów potrzebne - mówi Mariola Sakowicz, wicedyrektor Szkoły Podstawowej Nr 11 w Białymstoku. - Dzieci, zwłaszcza te młodsze, należy odciążyć.
W szafkach dzieciaki mają zostawiać podręczniki. Ale co wtedy z pracami domowymi? Przecież bez książek nie da się ich odrobić. Czy w związku z tym uczniowie mogą liczyć na wolne po szkole?
- Prace domowe z pewnością pozostaną. Mogłyby jednak być zadawane częściowo. Z jednej książki czy ćwiczeń - mówi Mariola Sakowicz.
Szafki były puste, plecaki nadal ciężkie
Nie wszyscy dyrektorzy szkół pomysł o wprowadzeniu szafek dla uczniów przyjmują tak optymistycznie.
- U nas szafki były 10 lat i zlikwidowaliśmy je - mówi Ewa Obuchowska, dyrektor Zespołu Szkół Podlaskiego Towarzystwa Oświatowego w Białymstoku. - To była dla dzieciaków niebezpieczna rzecz. Otwieranie na oścież drzwiczek czasami kończyło się rozbitymi głowami czy guzami.
W tej szkole, po początkowym entuzjazmie, dzieci przestały zostawiać książki w szafkach. Za to można w nich było znaleźć różne szpargały i brudne ubrania. I tornistry nadal były ciężkie, a szafki bez książek.
- W naturze dzieci leży zbieractwo. Dotyczy to także tego, co znajduje się w dziecięcych plecakach - mówi Ewa Obuchowska. - Nauczyciele klas 1-3 byli jeszcze w stanie dopilnować tego, co się w plecach podopiecznych znajduje. Od czwartej klasy uczniowie dźwigali ze sobą chyba wszystko, czy było to w danym dniu potrzebne, czy nie.
Co z kluczykami?
W szkole PTO dużym problemem były też kluczyki. Uczniowie wciąż je gubili.
- Administratorem szafek była szkoła. To na nas spoczywała odpowiedzialność
za nie. Ciągłe dorabianie kluczy to dodatkowe koszty - mówi dyrektor szkoły. - A nie ma u nas jeszcze, tak jak w USA, szafek szyfrowych.
W takich szafkach kluczyki, które z natury się gubią, nie były potrzebne. Każdy uczeń dostawałby swój kod, który można zmienić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?