Ale nie ma co doszukiwać się zacofania. Wystarczy, że najlepszą przedstawicielką ludowego pojmowania religijności jest Roma Gąsiorowska. Kreowana przez nią zakonnica to na pół zalęknione dziecko, a na pół panna na wydaniu, nie mogąca się do końca pogodzić z zamianą rodziny na towarzystwo sióstr i wodzącą okiem za podobno przystojnym księdzem. Ba, reżyserka nawet sugeruje, że owa zakonnica jest brzemienna i nie ma to być niepokalane poczęcie.
Nie jest też W imieniu diabła nową Matką Joanną od aniołów ale też i na szczęście nie jest docu operą. To po prostu łatwy do zrozumienia film, w którym dobrotliwy Marian Dziędziel gra małomiasteczkowego, acz uczonego księdza rozumiejącego zamknięte w klasztorze dziewczęta i jego przeciwieństwo. Smukły Mariusz Bonaszewski, czyli ojciec Franciszek leczący przypadłości i duch i ciała zbliżeniem dłoni.
Jest też na przemian dobrotliwa i demoniczna Anna Radwan jako matka przełożona. I to ona przypadłości chorej psychiki sióstr chce leczyć walką z diabłem i wiosną kościoła miast zdać się na psychiatrów. Wyrzuca światłego księdza, przywołuje charyzmatycznego przyjaciela ze studiów i rozpoczynają się misteria. Sama się biczuje, ojciec Franciszek po kolei zsyła na młodziutkie i przeważnie niezwykle urodziwe zakonnice łaskę samego Jezusa, wreszcie namawia do opętańczych tańców i rytuałów.
W końcu matka przełożona staje w opozycji di zaniepokojonych biskupów, zamienia klasztor w obóz koncentracyjny i zatraca w szaleństwie. Ale to akurat pokazane jest nieprzekonująco. Tylko siostra Anna, czyli Katarzyna Zawadzka ma jakiekolwiek przemyślenia i tęskni za prostotą starego księdza. Choć pozwala też uwieść swoje ciało działaniom dłoni nowego księdza.
I wreszcie następuje znany z rzeczywistości finał. Siostry zostają wyeksmitowane. I tu następuje reżyserskie przegięcie. Klasztorny kościół zamieniony jest w pobojowisko, Jezus zwisa głową w dół na krucyfiksie. Groteskowe to i lekko niesmaczne. I wcale nie pozostaje w pamięci tak mocno jak sceny, w których młode dziewczęta rzeczywiście mają szansę zagrać swoje uczucia, a zwłaszcza tęsknotę za zwykłym życiem.
Bo klasztor to szczególny rodzaj wyrzeczenia i służby. Nie musi być zrozumiała dla każdego, a może wręcz nie powinna. Ale kiedy w miłość człowieka do Boga wkrada się szaleństwo, nigdy nie wiadomo, co stanie się dalej. I może o tym jest W imieniu diabła. Tak czy inaczej, warto zobaczyć świetne zdjęcia Zdorta, usłyszeć inspirowaną world music muzykę Michała Lorenca i podziwiać piękną Katarzynę Zawadzką.Nie na darmo za tę rolę dostała Zlote Lwy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?