Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W biznesie ważna jest pasja

wojtekj
Andrzej Żamojda, właściciel Kiermus
Andrzej Żamojda, właściciel Kiermus
Z Andrzejem Żamojdą, właścicielem Kiermus, rozmawia Wojciech Jarmołowicz.

 

W jednym z wywiadów powiedział Pan, że w 2008 roku Kiermusy dopadł kryzys – firmy obcinały wydatki na imprezy integracyjne, ludzie mniej wydawali pieniędzy nawet wtedy, gdy przyjeżdżali. Dziś znów mamy sytuację trudną. Czy Kiermusy już to czują?

Andrzej Żamojda: Nie możemy narzekać. Pierwsze miesiące tego roku są najlepsze pod względem finansowym – są bardzo dobre, oczywiście porównując to do ostatnich lat. Ale to też jest efekt nowych pomysłów, nowych atrakcji, które cały czas wprowadzamy.

No właśnie, skąd czerpie Pan wciąż nowe, atrakcyjne pomysły?

– Chcę podkreślić, że najważniejszą marką były i będą Kiermusy. A później to już można było tworzyć i Kiermusiankę, i Ostoję żubrów, i czworaki, i jarmarki staroci, i firmę budowlaną Dąbbud-Kiermusy itd. Swoją drogą Ostoja żubrów była pierwszym tego typu prywatnym przedsięwzięciem w Polsce i kosztowała nas mnóstwo pracy i wymagała ogromnej cierpliwości. Ale opłacało się – dziś to nie lada atrakcja dla młodzieży, która przyjeżdża do nas na wycieczki.

Ostatnio zaś otworzyliśmy dla zwiedzających Jantarowy Kasztel. Zdecydowałem się na to po ośmiu latach, przez które zamek był dostępny tylko dla hotelowych gości. Przez dziesięć lat zbierałem stylowe wyposażenie do kasztelowych komnat i sal. Wierne repliki zbroi rycerskich i innego oręża zostały zamówione i zakupione w Muzeum Narodowym. A są to militaria z wieków od XVI do XIX, w tym z lat największych zwycięstw polskiego oręża. Także Jerzy Hoffman, twórca filmowej sienkiewiczowskiej Trylogii – o czym informowały media – przekazał nam część rekwizytów ze swoich produkcji. Na zwiedzających czekają przewodnicy, którzy oprowadzają i opowiadają fajne historie związane z naszą historią. Niektórych przedmiotów można dotknąć, jak chociażby miecza Podbipięty. Co ciekawe, do tej pory ten miecz udało się podnieść czterem osobom. Tak jak w Trylogii – jest on rzeczywiście bardzo ciężki.

Przy Kiermusach powstało mnóstwo marek związanych z tym miejscem. Ale wszystkie Pana odnogi biznesu są ze sobą spójne...

– Bo tak ma być. To jest właśnie droga do sukcesu w biznesie. Wyobraża pan sobie, bym w karczmie podawał na przykład pizzę? Były takie karczmy w Polsce, ale już ich nie ma, albo mają się coraz gorzej. To prawda, u mnie nie ma może wielkiego wyboru dań – choć uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie – ale za to, to co jest,  jest zawsze świeże i smaczne.
Zresztą takiego podejścia do kuchni nauczył mnie Francuz, który – gdy byłem współwłaścicielem Cristalu – z karty wyrzucił nam mnóstwo dań. „Przecież tego nie da się szybko zrobić, a klient chce być natychmiast obsłużony” – tłumaczył nam. – „Trzeba robić smacznie i dużo, by ludzie byli zadowoleni”. Tego się w Kiermusach trzymamy. 

Czy to prawda, że w dużych polskich miastach chcecie otworzyć restauracje pod marką Kiermusy?

– To ma być na zasadzie franchisingu. My dawalibyśmy markę, wystrój wnętrz, menu – i to byłoby pod naszą kontrolą – zaś właścicielem lokalu i biznesu byłby ktoś inny. Taki jest na razie pomysł, rozmawiamy, ale do tego potrzebni są solidni partnerzy biznesowi. Na razie mamy już logo takich restauracji i projekty biznesowe.

Energii Panu nie zabraknie?

– Jeśli coś robi się pasją, to człowiek jest zadowolony, coś go cały czas pcha do przodu, czuje się odpowiedzialny za swoje dokonania. Dlatego nie zastanawiam się nad tym – uważam, że mam tyle energii, by także zarażać innych. Zresztą uważam, że życie jest krótkie i trzeba w tym czasie zrobić wszystko, by po sobie zostawić możliwie jak najwięcej dobrych rzeczy. Moje motto to: „Być kimś, to tworzyć, a nie odtwarzać”. Nigdy na nim się nie zawiodłem.

Nie zazdrości Pan swoim znajomym, którzy po sukcesie swoich biznesów siedzą w radach nadzorczych, odcięli się od bieżącego nadzorowania firm, mają dużo więcej czasu, mogą częściej wyjeżdżać na wakacje? 

– Ja także co roku wyjeżdżam dwa razy za granicę do Włoch, by naładować swoje akumulatory. Ale tu nie o to chodzi – Kiermusy to moja pasja, spełnienie marzeń.  Ważne jest, że w tym miejscu mogę realizować swoje pomysły, widzę zadowolonych ludzi, ale też wiem, że muszę być odpowiedzialny – bo od moich decyzji zależą losy wielu ludzi.

Jest Pan doświadczonym biznesmenem. Co Pana zdaniem jest najważniejsze,  by osiągnąć sukces?

– Przede wszystkim trzeba mieć pomysł. Innowacyjny, własny, oryginalny. Bo pierwsi przeważnie wygrywają, a ci, którzy kopiują, przeważnie robią to marnie. Trzeba być upartym i pracowitym – nie da się zbudować firmy bez ciężkiej pracy. Warto jest też mieć kapitał – czy to wspólnika czy np. rodzinę, którzy pomogą finansowo. I cały czas trzeba pamiętać, by rozwijać swój biznes. Dziś mam niesamowitą satysfakcję, że turyści odwiedzający nasz region mówią, że Kiermusy są bardziej znane w Polsce niż Tykocin. Miło mi też, że stworzone przeze mnie Kiermusy są rozpoznawalne w całym kraju. Na to pracowałem już 13 lat. I obiecuję, że to jeszcze nie koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny