[galeria_glowna]
Puchowski bez żenady przyznaje, że jest starym "panczurem". Ale to tylko wycinek jego zainteresowań muzycznych. Z mlekiem matki wyssał punk i nową falę. W Londynie nie tylko nauczył się świetnie angielskiego, ale też zrozumiał, że może śpiewać w tym języku korzenne bluesy Roberta Johnsona. Jakby tego było mało, często improwizuje teksty, uwielbia rozmawiać z publicznością i przede wszystkim dla niej grać. Także w filmach.
Puchowski, sam z Tczewa, do Białegostoku przywiózł dwóch muzyków z Wrocławia. Wojtek Garwoliński gra na gitarze, a kiedy trzeba na basie, a Sebastian Szczepanowski na bębnach. I widać, że wszyscy trzej dobrze znają historię ostatnich 4 dekad rock and rolla. Swingujące bębny a la The Police mieszają się z psychodelią rodem wprost z The Doors. Kiedy muzycy intonują dźwięki towarzyszące filmowi "Halucynacje Hrabiego Von Zeit" wiadomo, że odrobili też lekcję z Sierżanta Pieprza.
Bo Puchowskiego inspiruje wszystko. Narkotyki Witkacego i spotykane w trasach tirówki. Mroczne myśli i rozróby w knajpach. Innymi słowy wszelkie przejawy życia. Bo jego muzyka, choć trudna do sklasyfikowania, żyje. A to w czasach powszechnego plastiku jest bezcenne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?