Ciągniemy ogrodzenie. Postawimy budkę wartowniczą, gdzie strażnik będzie podbijał, powiedzmy, że wizy - mówi Krzysztof Szajna ze Stowarzyszenia Matrioszka z Rzeszowa. Już po raz czwarty zjechał do podbiałostockich Ogrodniczek, by uczestniczyć w VI Pikniku Militarnym „Misja Wschód”. Kilkunastu zapaleńców z Tarnowa, Rzeszowa oraz Lublina stara się wiernie odtwarzać różne epizody z czasów I wojny w Czeczenii w latach 1994-1996 (konflikt zbrojny pomiędzy separatystami czeczeńskimi usiłującymi utworzyć niepodległe państwo a rosyjskimi wojskami federalnymi - przyp. red).
- To mało znana wojna. Chociaż na początku lat 90. sporo uchodźców czeczeńskich do nas trafiło, w tym głównie do Białegostoku - mówi Łukasz Hałoń.
- Konflikt na Kaukazie to bardzo nietypowy temat. Zresztą, żadna grupa rekonstrukcyjna w Polsce nie zajmuje się nim. Bo najczęściej dominuje I i II wojna światowa. Ukazujemy obie strony konfliktu: żołnierzy rosyjskich i bojowników czeczeńskich. Staramy się być apolityczni i obiektywni - przekonuje Krzysztof Szajna.
W zielonych spodniach moro, czoło przewiązane chusteczką, koszulka bez rękawa odsłania tatuaż niedźwiedzia z harmoszką. Klimat bardziej rosyjski niż czeczeński. - To tak trochę pod rekonstrukcję - śmieje się Krzysztof.
Tym razem podczas pikniku z kolegami spróbuje wcielić się w wojsko pograniczne. - To będzie nasz debiut, coś zupełnie innego. Wojska te brały udział w kampanii czeczeńskiej. Były aktywne na granicy z Tadżykistanem - tłumaczy Krzysztof.
Dodaje, że to taka nieco zapomniana formacja, o której mało się mówi. W środę, kiedy przyjechaliśmy do Ogrodniczek, rekonstruktorzy z Rzeszowa przygotowywali dioramę - obóz przypominający realia sprzed dwóch dekad rozbili tu kilka dni temu.
W weekend na zlot w dawnej żwirowni przyjedzie ponad 700 rekonstruktorów. Zaprezentują się miłośnicy militariów z różnych epok. Będą Słowianie, wczesnośredniowieczni Wikingowie, rycerstwo, szlachta, powojenna partyzantka i współczesne formacje wojskowe. Przyciąga ich niepowtarzalny klimat, jaki panuje na pikniku.
- Przyjeżdżamy tutaj, bo jesteśmy świetnie traktowani. A organizator zawsze stoi na wysokości zadania. Możemy pokazać, co robimy. Motywują też nas nagrody - przyznaje Krzysztof Szajna. Jego grupa dwa razy zajęła pierwsze miejsce w konkursie na najlepszą dioramę, a raz zdobyła drugą nagrodę. Teraz też chcą powalczyć o zwycięstwo.
- I jest super, od rana ciężko pracujemy - mówi Krzysztof Szajna. - Będzie szlaban, wieża strażnicza i drut kolczasty.
- A łapówki też będą? - dopytuję.
- Niewykluczone, że coś tam pod stołem może się przewinąć. Nie jestem w stanie wszystkiego dopilnować - żartuje pasjonat historii.
Gdy Polska da im rozkaz...
Ma 27 lat, jest handlowcem. Krwawego konfliktu w zbuntowanym regionie Rosji raczej nie pamięta. Był dzieckiem, gdy media relacjonowały wojnę w Czeczenii.
- Podejrzewam, że 99 procent rekonstruktorów też nie pamięta II wojny światowej - uśmiecha się Krzysztof Szajna. Sam sporo czyta o konflikcie czeczeńskim.
W wojsku nie służył. Ale gdyby, odpukać, wybuchła wojna, nie zastanawiałby się ani chwili. - Poszedłbym walczyć. O ukochaną Ojczyznę zawsze warto - przysięga rzeszowianin.
Wtóruje mu Łukasz Hałoń, 26-letni absolwent historii.
- Jestem już po szkoleniu wojskowym. Czekam na przydział do wojska. Militaria to moja pasja. A od sześciu lat zajmuję się rekonstrukcjami - opowiada.
Krzysztof i jego koledzy w Ogrodniczkach pokażą wyposażenie i mundury. Opowiedzą też o swoim hobby, które wcale takie tanie nie jest.
Namiot kosztuje 2 tysiące złotych. Pełne wyposażenie żołnierza - to wydatek ok. 10 tys. zł. Począwszy od butów, bielizny, odzieży, strojów przeciwdeszczowych, hełmów, radiostacji czy też repliki broni. O ile broń łatwo zdobyć, to mundury już nie.
- Staramy się ściągać jak najwięcej oryginałów z Rosji, chociaż jest ciężko. Przepisy utrudniają wysyłki rzeczy wojskowych. Ale na targach i kiermaszach wojskowych na Ukrainie coś się zawsze znajdzie - opowiada Krzysztof.
Wzorcem są też zdjęcia z konfliktu w Czeczenii. - Zależy nam, by było realistycznie. Niech ludzie widzą, że na stole nie stoi pepsi czy konserwa z Sokołowa. Papierosy też mamy z przemytu, marki Prima. Lepszych „ni” ma - zaciąga się papierosem.
Swój bagaż pasjonaci przywieźli w dwóch autach dostawczych.
- Mamy dywan, by w namiocie było nam ciepło. Kozę, by się ogrzać, butlę gazową. Samowar, żeby ugotować ciepłą herbatę. No i harmonię, by było wesoło - wylicza Michał Weryszko, student bezpieczeństwa narodowego w Lublinie. Maskę terenowego samochodu zdobi paprotka w doniczce.
Są samowystarczalni. W Ogrodniczkach mają myjnię polową, zaplecze sanitarne, dwa namioty, kuchnię polową. To wszystko jest ogrodzone i oświetlone.
Camp Babilon
Organizacja Pikniku Militarnego to duże przedsięwzięcie logistyczne. Impreza nie byłaby tak udana, gdyby nie wsparcie 150 wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas. Na Camp Babilon, bo tak nazywany jest piknikowy obóz, śpią w namiotach wojskowych enes. Tu jedzą, myją się. Pracują w pocie czoła, często w deszczu lub upale.
- Co roku biorę urlop, by tu pomagać. Przyjeżdżamy całą rodziną, z synem. Dzieciaki naprawdę ciężko pracują, by ludzie mogli to wszystko zobaczyć - mówi Dorota Orłowska-Makel, wolontariuszka z Białegostoku. Z kolei nad promocją imprezy czuwa Marta Bokun.
Jak mówi Wojciech Hernik, komendant VI Pikniku Militarnego „Misja Wschód” przygotowania do niego trwają już od dziewięciu miesięcy.
- A takie intensywne prace rozpoczęły się już w ubiegły czwartek. Trzeba położyć kilometr rury, by doprowadzić na teren wodę. Należy też postawić dwa kilometry płotu, by zapewnić bezpieczeństwo. Pomagamy też rekonstruktorom w budowie dioram. Malujemy, naprawiamy, budujemy... Dużo jest do zrobienia - przekonuje Wojciech Hernik.
I zapewnia, że zdążą na czas. A atrakcji pędzie w bród. - Specjalnie ściągamy czołg T-72, który jest teraz na wyposażeniu polskiej armii. Do tego amfibie, transportery opancerzone, PTR 60, który kiedyś był używany w policji, czołg T-34, samochody wojskowe. No i nie zabraknie też ciekawych gości. Warto w weekend wybrać się na Misję Wschód.
VI Podlaski Piknik Militarny Misja Wschód - program
Piątek, 27 maja, Rynek Kościuszki w Białymstoku
godz. 10-15: słowiańskie tradycje wojskowe i obrzędy z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski, przy Muzeum Wojska
godz. 11-19: żwirownia w Ogrodniczkach, pokazy grup rekonstrukcyjnych, przejażdżki
Sobota, 28 maja, Supraśl
godz. 10: otwarcie pikniku na rynku
do godz. 11: pokaz pojazdów i grup rekonstrukcyjnych
11-11.30: parada pojazdów militarnych ulicami Supraśla i przejazd do Ogrodniczek,
Sobota, 28 maja, Ogrodniczki
od 11 do 19. 30: wystawy, turnieje, pokazy wyposażenia, jarmarki itp.
godz. 15: spotkanie z Krzysztofem Szpakowskim, poszukiwaczem złotego pociągu
godz. 17: rekonstrukcja bitwy
Niedziela, 29 maja, Ogrodniczki
godz. 10: rozpoczęcie pikniku
od godz. 10-18: pokazy wyposażenia, dioramy, przejażdżki
godz. 14: spotkanie z gościem specjalnym Jerzym Hoffmanem, reżyserem Trylogii
godz 15.30: wręczenie nagród w konkursach
godz. 16: główna rekonstrukcja
godz. 16.30: pokaz straży pożarnej
godz. 16.45: pokaz sprzętu pancernego
godz. 17: koniec
W sobotę i niedzielę będzie kursował specjalny autobus: z przystanku Sienkiewicza/Rzeka Biała a dalej ul. Wasilkowską, ul. Raginisa, przez Nowodworce, Karakule do Ogrodniczek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?