Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

VI LO: Chłopcy na dole, dziewczyny na górze

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Absolwenci rocznika 1956/57.
Absolwenci rocznika 1956/57.
W budynku, gdzie dziś jest VI LO, po wojnie były dwie szkoły. LO Nr 2 żeńskie i LO Nr 1 męskie. Dziewczęta zajmowały piętro i miały wejście od ul. Warszawskiej. Chłopaki uczyli się na parterze i wchodzili od strony Kościelnej. Koedukację wprowadzono dopiero w 1955 roku.

Krystyna Lipska (Nazarko) i Joanna Kulig (Lewicka) przyniosły do redakcji zdjęcia i podzieliły się z nami wspomnieniami ze swoich szkolnych lat. Naukę zaczęły w 1953 roku, w LO II, właśnie kiedy była to szkoła żeńska.

Liceum słynęło z dyscypliny i wysokiego poziomu, w mieście miało przydomek klasztor. Obowiązywały jednakowe stroje. Granatowe fartuchy z białym kołnierzykiem i tarcza na rękawie, a na nogach pończochy w grube prążki. Na akademie czy inne uroczyste okazje dziewczęta wkładały granatowe spódnice i białe bluzki. A na głowę takie same granatowe berety, bardzo sztywne. - Co myśmy nie robiły, by je zmiękczyć, żeby się lepiej układały - uśmiecha się pani Krystyna. - Sto dni przed maturą przecinałyśmy je na krzyż i wyszywałyśmy czerwoną nitką napis po łacinie in limine, czyli na progu.

Nauczyciele pilnowali, by nie dochodziło do poufałości z kolegami z dołu. Dyrektor Domysławska podczas zabaw chodziła z linijką i odmierzała odległość chłopaka od dziewczyny w tańcu, żeby się zbytnio nie zbliżali do siebie.

- Nie było takiej swobody jak dzisiaj, sami czuliśmy potrzebę dyscypliny - mówi Krystyna Lipska.

- Co nauczyciel powiedział, to było święte - dodaje Joanna Kulig. - Inna rzecz, że kadrę stanowili w większości przedwojenni nauczyciele, starsi wiekiem, z zasadami, o wielkiej wiedzy i mieli ogromny autorytet. A my byliśmy nauczeni szacunku do starszych w domu, co nauczyciel powiedział, uważało się za święte.

Do dzisiaj wspominają z wielką sympatią swoich nauczycieli. Ot na przykład pani profesor od łaciny Helena Boczkowska, nazywana przez młodzież piękną Heleną. Na jej lekcjach panowała taka cisza, że jak mucha przeleciała, to było słychać. Oceniała ostro, najłaskawszy epitet brzmiał: proszę o opiekę domową. Ale gdy zaczęła mówić o starożytnym Rzymie, czy wojnie trojańskiej, to się rozluźniała, robiła się bardziej swobodna. Z kolei historyk profesor Dańkowski nigdy nie siedział za biurkiem.

- Lekcję prowadził tak sugestywnie i obrazowo, że wręcz biegał po klasie, przeżywaliśmy razem z nim wszystkie wydarzenia. Pani Rudzka (osoba wielkiej kultury) uczyła chemii, matematykę miał świetny profesor Piekarski. Wychowawczynią była pani Szumińska. Nazywaliśmy ją Goplana, zwiewna, szczupła, dość wyniosła - opowiada Krystyna Lipska. - Po latach napisała mi w liście, że jako repatriantka, obawiała się, czy poradzi sobie, miała bowiem świadomość braków językowych spowodowanych sześcioletnim zesłaniem na Syberię.

Polonista profesor Zdzisław Dąbrowski - legenda szkoły, miał niekonwencjonalne metody nauczania. Rzucił temat i pozwalał na swobodną dyskusję, to była prawdziwa burza mózgów - określa Krystyna Lipska. - Żałowaliśmy bardzo, że uczył nas tylko jeden rok, w X klasie, lekcje z nim były wręcz wyczekiwane.
1 września 1955 roku nowy rok nauki w obu liceach przy ul. Kościelnej zaczął się już w zupełnie innych klasach - część chłopaków przesunięto na górę, a część dziewcząt zeszła na dół. Szkoły stały się koedukacyjne.

- Atmosfera zrobiła się nieco luźniejsza. Nasza wychowawczyni pani Jadwiga Staszewska, wspaniała osoba, nawet pozwalała nam włosy nakręcić - uśmiecha się Krystyna Lipska.

A potem przyszedł 1956 rok, październik - wielka nadzieja na zmiany w kraju. Po wydarzeniach poznańskiego czerwca, kiedy to doszło do protestów robotniczych, kierownictwo PZPR zadeklarowało chęć naprawy tzw. "błędów i wypaczeń". Zwolennicy demokratyzacji organizowali wiece poparcia dla Władysława Gomułki (największy był 24 października na Placu Defilad w Warszawie z udziałem 400 tys. ludzi). Te wydarzenia miały swój oddźwięk i w Białymstoku. Pod Pałacem Branickich odbyła się wielka manifestacja. Uczestniczyli w niej też uczniowie. Wznoszono okrzyki "Precz z Rokossowskim". Następnie tłum ludzi spod kościoła farnego przeszedł ulicą Lipową do kościoła św. Rocha.

- Jeden z naszych kolegów, który miał wadę wymowy, wygłosił płomienne przemówienie na cokole przy domu partii i nawet się nie zająknął. Potem jako delegat pojechał do Warszawy na wiec z Gomułką. Miał z tego powodu nieprzyjemności, był wzywany na SB, ale profesorowie gorąco popierający nadchodzące zmiany, wybronili go - opowiada Krystyna Lipska.

- Wydarzenia październikowe były znamienne dla naszego pokolenia - podkreśla Joanna Kulig. - Mieliśmy po 16, 17 lat, dopiero wchodziliśmy w dorosłe życie.

- Pamiętam przyszła pani od historii i zaczęła mówić o Stalinie zupełnie inaczej niż dotychczas. Uczyliśmy się z notatek, a nie z książek.

Odwilż polityczna nie trwała jednak długo. Wkrótce władza komunistyczna zaczęła na nowo przykręcać śrubę.

W 1957 roku przyszedł czas matur, a po nich licealiści z Kościelnej opuścili szkolne mury, zaczęli studia i każdy poszedł w swoją stronę. W większym gronie spotkali się dopiero w 2005 roku, na pogrzebie kolegi lekarza. I wówczas to, wspominając stare dobre czasy padł pomysł, by zorganizować zjazd koleżeński. W 2007 roku, 50 lat po maturze absolwenci rocznika 1956/57 znowu przyszli do swojej dawnej szkoły. Udało się zebrać 70 osób. Wspomnieniom nie było końca. Pamiątką po spotkaniu jest ufundowana przez uczestników tablica ze znamiennym napisem: świadkowie zrywu narodowego 1956\57, którym dane było doczekać wolnej Polski.

W tym roku w maju spotkali się znowu. I zapadło postanowienie o kolejnym spotkaniu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny