Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwłaszczenie: co krok, to kłopot

Tomasz ŻUKOWSKI
W piątek spółdzielnia miała kupić od miasta 70 hektarów na których stoją bloki. Choć wszystko było zapięte na ostatni guzik transakcja u notariusza została odwołana. Powód? Nie wiadomo jak wysokie opłaty sądowe powinna zapłacić spółdzielnia i czy nie będą wyższe, niż kwota jaką płaci za miejską ziemię.

Słoneczny Stok planuje wykupić od gminy niespełna 100 hektarów ziemi. Na działki o powierzchni ponad 70 hektarów spółdzielnia ma już spisane porozumienia z miastem - wie ile ma za nie zapłacić - nie musi płacić gminie pełnej wartości ziemi, którą kupuje. Na podstawie uchwały Rady Miejskiej Białegostoku ma 99 procent bonifikaty przy zakupie. I tak za 70 hektarów gruntów na osiedlach spółdzielnia miała zapłacić 300 tysięcy złotych. Do tego opłaty notarialne i opłatę sądową.

Umowy są, podpisów nie ma

- I tu okazało się, że nie wiadomo jak ją naliczyć. Powinna wynosić jeden procent. Jedni notariusze liczą ją jednak od wartości rynkowej gruntów - byłaby bardzo wysoka. Inni liczą ją od wartości transakcji - wtedy jest to opłata symboliczna. Sprawa nie jest precyzyjnie uregulowana przepisami. Prawdopodobnie obydwa rozwiązania są nieprawidłowe. Dlatego odwołaliśmy piątkowe podpisywanie aktów notarialnych - mówi Włodzimierz Abramowicz, wiceprezes spółdzielni Słoneczny Stok.
Notariusz, który obsługuje spółdzielnię ma na przyszły tydzień przygotować swoje wyliczenie wysokości opłat sądowych. Jakie będą - nie wiadomo. Gdyby były koszmarnie wysokie, niewykluczone, że spółdzielnia odłożyłaby w czasie odkupienie ziemi od miasta.
- Ale to rozwiązanie ostateczne - deklaruje Abramowicz. Liczy na to, że spółdzielnia już w przyszłym tygodniu podpisze akty notarialne i zniknie ostatnia przeszkoda do przekazywania prawa własności mieszkańcom.

Nie pierwsze kłopoty

Lokatorzy na pełne prawo własności mieszkań czekają już od kilku lat. I co chwilę pojawiają się kolejne przeszkody. Niewiele brakowało, by przepadła uchwalona przez radę Miejską Białegostoku 99-procentowa bonifikata.
Na początku roku władze miasta uznały, że dadzą upust tylko na sprzedaż tych nieruchomości, których lokatorzy zgodnie zadeklarują, że wszyscy chcą uwłaszczenia. Bloków takich nie ma - przeciwnie - w budynkach o uwłaszczenie proszą pojedynczy lokatorzy. Po wielkiej awanturze spółdzielniom i radnym udało się przekonać prezydenta, by zmienił stanowisko.
Ale dalej też nie było łatwo.
- Już dawno podpisalibyśmy umowę z władzami miasta, ale powstały niejasności - czy mamy płacić VAT czy nie? Ostatecznie prawnicy rozstrzygnęli, że powinniśmy zapłacić - mówi Cywoniuk.

Tysiąc złotych

Na prawo własności odrębnej mieszkań czeka w Białymstoku tysiące osób, niektóre od 2001 roku - wtedy pojawiły się pierwsze podania. W biurze Słonecznego Stoku leży około 700 podań od mieszkańców. Jednak do tej pory spółdzielnie mogły tylko przygotowywać procedurę zmiany własności mieszkań, np. przydzielając każdemu lokalowi ułamek ziemi pod budynkiem. Sprzedawać tej ziemi nie mogły, bo właścicielem niemal wszystkich gruntów na których stoją bloki, były nie spółdzielnie, a gmina Białystok.
Szansę na wykupienie mieszkania miała tylko niewielka grupa osób, których bloki stały na ziemi należącej do spółdzielni.
- Do tej pory podpisaliśmy 32 akty notarialne. Jeśli odkupimy ziemię od miasta, będziemy przekazywać mieszkańcom akty odrębnej własności, z własnymi gruntami, a nie tylko z wieczystą dzierżawą - mówi Jerzy Cywoniuk, wiceprezes Słonecznego Stoku.

Podania o uwłaszczenie złożyło około 700 mieszkańców spółdzielni Słoneczny Stok. Spółdzielnia nie obciąża ich opłatami za zrobione podziały geodezyjne, zapewnia także, że nie każe im płacić za ziemię pod blokami.
- Ale trzeba będzie zapłacić za sporządzenie aktu notarialnego, notariusz pobierze także pieniądze za wpis do księgi wieczystej, oraz za sporządzenie wypisów z księgi. W sumie jest to około tysiąca złotych - mówi Abramowicz.
Kwota opłat za zmianę własności z prawa spółdzielczego na własność odrębną odstraszają niektórych lokatorów. Niektórzy rezygnują z podpisania aktu.
- Tak było ostatnio z mieszkańcami z bloków z Leśnej Doliny. Podanie o uwłaszczenie napisały 24 osoby, z czego do notariusza przyszło 12, a akt podpisało tylko 9. Wysoka cena odstrasza od podpisu - mówi Jerzy Cywoniuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny