Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa musi się partii opłacać. Każdej.

Adam Czesław Dobroński [email protected] tel. 85 748 95 47
Budynek Sejmu
Budynek Sejmu Fot. www.sejm.gov.pl
Działalność partyjna zastąpiona została przez partyjniactwo. Jednym z objawów tej degeneracji jest pytanie często padające w kuluarach sejmowych: czy taka ustawa nam (tu wpisać nazwę dowolnej partii) się opłaca? Nie Polsce i społeczeństwu, ale właśnie nam, spod znaku (tu wpisać odpowiednie wielkiej litery).

Tłumek głównie starszych panów, z przeszłością polityczną, zapełnił tydzień temu piękną salę Centralnej Biblioteki Rolniczej przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Za stołem prezydialnym zasiadła trójka tych, którzy 17 sierpnia 1989 roku w Pałacyku Myślewickim w Łazienkach parafowali porozumienie o zawarciu koalicji sejmowej: Solidarność - ZSL - SD. Dzięki temu mógł powstać 24 sierpnia 1989 roku pierwszy w III RP rząd z niekomunistycznym premierem Tadeuszem Mazowieckim. Ta trójka to: prezydent Lech Wałęsa, marszałek Sejmu Roman Malinowski i przewodniczący Jerzy Jóźwiak. A na sali byli też: Leszek Miller, kilka dziesiątków byłych ministrów, dobrze ponad stu profesorów, wiele znanych twarzy.

Nie stawił się natomiast nikt z obecnej ekipy rządzącej i z głównej siły opozycyjnej. Odczytano jedynie listy z usprawiedliwieniami marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego i metropolity warszawskiego abp. Kazimierza Nycza, a nieobecność premiera Donalda Tuska wytłumaczył jeden z ministrów jego kancelarii. O braciach Kaczyńskich wspomniał ktoś z dyskutantów, że bardzo pobudzają aktywność Polaków, czego dowodem postępek syna mówcy. Przyleciał on z daleka do kraju na wybory, by zagłosować przeciwko powrotowi do władzy premiera Jarosława.

Trójka byłych

Wałęsa tego wieczoru był w bardzo dobrej formie i przy uśmiechu, co potwierdza, że rocznik 1943 słusznie uchodzi za jeden z bardziej zahartowanych w bojach i nic w tym dziwnego, skoro urodziliśmy się (sic!) w czasie walk o Stalingrad lub w trakcie kilku innych wielkich batalii II wojny światowej.

Pierwsze zdanie byłego prezydenta III RP, skierowane do weteranów politycznych, brzmiało: "Historia Polski jest bardzo skomplikowana". Trudno je uznać za odkrywcze, ale wielki Lech szybko przeszedł do pochwał pod adresem jeszcze większego (wzrostem) marszałka Malinowskiego i milczącego przez całe spotkanie przewodniczącego Jóźwiaka. Uśmieszki wzbudziło oświadczenie Wałęsy, że był wprawdzie wielkim destruktorem, ale teraz chce budować dobro wspólne ponad podziałami.

Taką właśnie nazwę przyjął klub, który zaczynał swoje inauguracyjne spotkanie. Ekscelencja szybko wyjaśnił, że właściwie to chce się oddać do dyspozycji tych, którzy podejmą dialogowanie, a dalsze obrady prowadził "nasz człowiek". Nasz, bo rodem z Zabłudowa, czyli Roman Malinowski. On też podał założenia programowe klubu: dialog, szerzenie kultury politycznej, sprzeciw wobec wykorzystywania historii do waśni publicznych i wzajemnego zjadania się polityków. Polityka wszak to sztuka rządzenia, a nie urządzania się!

Eksperci

Trzej eksperci przedstawili diagnozę niedomagań i pakiety proponowanych zmian. Jako pierwszy w tej roli wystąpił Andrzej Celiński, co to z niejednego pieca chleb jadał. Jego zdaniem, jest pięć zasadniczych defektów w naszym życiu. Brakuje: pomysłu na Polskę, demokracji, solidarności, zaufania, kapitału ludzkości. Z dyskusji jednak wynikło, że lista braków ma charakter otwarty i licho jedno wie, ile się ich jeszcze ujawni. Notabene chętnie o nich rozmawiamy, a nawet potępiamy, w przekonaniu, że chodzi wyłącznie o grzechy bliźnich. Celiński - na ile zrozumiałem - za głównego winowajcę polskiej rzeczywistości gotów jest uznać partie polityczne. Przeszkodą zaś w dochodzeniu do normalności są: zła ordynacja wyborcza, chore organy i instytucje państwowe, spowolniona prywatyzacja, słaba służba cywilna.

Wielce doświadczony w bojach solidarnościowych prof. Jacek Kurczewski także skrytykował partie upodabniające się do zamków na lodzie. Za dużo zajmują się one sobą, unikają odpowiedzialności, kreując się jednocześnie na liderów demokracji. Charakterystyczne, że na przykład trzy czwarte radnych w Polsce uchodzi za bezpartyjnych.

Trzeci ekspert, prof. Aleksander Łuczak, też nie oszczędzał partii, a jeszcze mniej polityków. Trwa, jego zdaniem, moda na celebrytów, a przecież najbardziej efektowni (aktorsko) i medialni politycy nie zastąpią społeczeństwa obywatelskiego, to zaś nie może istnieć bez klasy średniej. Pozoranci unikają podejmowania trudnych reform, uważając za sukces nadrzędny wysokie wskaźniki w rankingach opinii publicznej. Gabinety doradców to często synekury dla tych, co pomogli w wyborach. I tak dalej, i tak dalej.
Wstyd się przyznać, że człek należy do jakiejś partii, toteż wielu notabli oficjalnie nie należy, a po cichu realizuje polecenia wodzów.

Dyskusja

Jak to zwykle przy takich okazjach bywa, rozrzut pomysłów był okrutny. Bo też chodziło bardziej o zademonstrowanie woli strzelania niż o zgodną salwę. Dopiero mają powstać w klubie Dobro Wspólne Ponad Podziałami komisje, pewnie odbędą się warsztaty, ukażą wydawnictwa. A wszystko pod patronatem Instytutu Lecha Wałęsy, który istnieje jako fundacja od grudnia 1995 roku. Przypomnę, że Instytut ma wpisane jako zadanie number one ochronę dziedzictwa narodowego, tradycji niepodległościowej i solidarnościowej.

Skoro to było tylko próbne strzelanie, to ograniczę się do podania kilku efektownych skrótów myślowych.

- Polacy, zamiast czytania i dyskutowania, z nabożeństwem podchodzą "modlą się") do telewizji, ten więc ważniejszy, kto lepiej wypada w cowieczornych odcinkach serialu "P jak polityczna Polska".
- Spośród określeń: "polityka to sposób na tworzenie dobra wspólnego" i "polityka to wrogość" w Polsce zwycięża drugi punkt widzenia, choć ta definicja powstała w kręgu Hitlera.
- Jeśli uwierzyć w rewelacje szerzone kanałami pewnego instytutu, to się okaże, że wszystkie ważne zmiany w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach były inspirowane i kierowane przez SB.
- Warto - ku przestrodze - pamiętać, że jeśli wskażesz palcem grożącym na kogoś, to wkrótce palce innych skierują się na ciebie. I tak rozkręca się w Polsce karuzela nienawiści.

Zbliżanie się do finału

Wciąż młody duchem związkowiec Jan Kułaj z przekąsem zauważył, że Lech Wałęsa ma klatkę piersiową jak kultysta, bo tylu na niej wychował sobie wrogów. Autentycznie młodych na sali właściwie nie było, bo też postawiono na doświadczenie. Czy młodzi kiedyś się pojawią? Czy też zniesmaczeni, spakują plecak i odlecą w europejską dal? Pewnie coraz trudniej niepamiętającym PRL zrozumieć, dlaczego zamiast demokracji panuje nad Wisłą "nasza demokracja", a o równości nikt już nawet nie wspomina. Zdaniem jednego z byłych ministrów, już w latach 1991-1992 działalność partyjna zastąpiona została przez partyjniactwo. Jednym z objawów tej degeneracji jest pytanie często padające w kuluarach sejmowych: czy taka ustawa nam (tu wpisać nazwę dowolnej partii) się opłaca? Nie Polsce i społeczeństwu, ale właśnie nam, spod znaku (tu wpisać odpowiednie wielkie litery).

Lech Wałęsa musiał wcześniej opuścić inauguracyjne spotkanie klubu. Z właściwą sobie lekkością zwrócił się do siedzących za stołem i na sali: "Popracujcie, a ja zwyciężę". Był i jest optymistą, ale z tego, co powiedział, można wywnioskować, że chodzi o tak zwany umiarkowany optymizm.

Post scriptum

Wychodząc z sali, usłyszałem, jak dawny działacz młodzieżowy pytał: "Dlaczego to wszystko się tak u nas popaprało? Partie, rządzący, opozycjoniści". Zagabnięty skomentował: "To jak z epidemią grypy - popapraństwo w natarciu, a szczepionek brak".

A jednak dobrze, że są takie okazje, kiedy przynajmniej można postawić pytania o dobro wspólne. Czy nowy klub potrafi ustalić przekonującą diagnozę i zaproponować antidotum na szerzące się popapraństwo? Trzeba wierzyć.

Też mam pytanie do ekspertów: Dlaczego tak się dzieje, że wielkie narodowe rocznice i święta zostały zawłaszczone przez polityków i oficjeli? Przygotowane scenariusze obchodów im głównie zapewniają satysfakcję. Tak z pewnością będzie i z największymi rocznicami 2010 roku, czyli 600. zwycięstwa nad Krzyżakami pod Grunwaldem i 80. nad bolszewikami.

A skoro już o Grunwaldzie mowa, to przypomnę, że wyprawę na zdradzieckich Krzyżaków poprzedziły wielkie łowy w Puszczy Białowieskiej. Mięso żubrów i jeleni dodawało potem sił rycerstwu króla Władysława. To może marszałek podlaski zwoła na wiosnę pospolite ruszenie do Białowieży i niech się żubr poleje, a jelenie niech się mają na baczności. I niech wiedzą Rodacy, że Podlasie miało swój udział w tej wiktorii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny