Na sali w białostockim szpitalu klinicznym leży razem z 22-letnim Tomaszem Dittmannem z Torunia. To im w środę wieczorem nasi specjaliści przeszczepili nerki 29-letniego białostoczanina, który zmarł na tętniaka mózgu. Tuż przed śmiercią zażądał od rodziny, by oddała jego narządy do przeszczepu.
- On i jego rodzina uratowali nam życie. Trudno wyrazić słowami wdzięczność, jaką czujemy. Dziękujemy - podkreślają Grzegorz i Tomasz.
Obydwaj są jeszcze bardzo słabi, ale szczęśliwi.
Był strach
Żaden z nich nie spodziewał się, że w środę rozpocznie nowe życie. Bez dializ, bez tabletek.
- Na ten dzień czekałem półtora roku. Wprawdzie dwa tygodnie temu miałem już mieć nową nerkę, ale nie było zgodności genowej. W środę rano dostałem wiadomość. Mam natychmiast jechać do Białegostoku, bo jest dawca, bo będzie przeszczep. W ciągu kilku godzin pokonałem kilkaset kilometrów - opowiada Tomasz Dittmann.
- Co się czuje, kiedy dostaje się taką wiadomość? Szok, strach, niepokój. Bo nigdy nie wiadomo, czy nerka się przyjmie - dodaje Grzegorz Krajza.
Obaj mieli szczęście.
- Operacja się udała i na razie wszystko wskazuje na to, że żadnych komplikacji nie będzie - zapewnia Marek Gacko, kierownik kliniki chirurgii naczyń i transplantacji w białostockim szpitalu klinicznym.
Filipek czeka
Liczba przeszczepów
w 2006 roku było ich w Białymstoku ponad czterdzieści;
w 2007 roku tylko jedenaście. Siedem z nich białostoccy lekarze wykonali do połowy lutego. Do czerwca nie było ani jednej operacji.
Obydwaj pacjenci PSK już czują poprawę.
- Nawet mogę więcej pić - chwali się Tomek. - Kiedy chodziłem na dializy, wszystko musiałem mierzyć. Na śniadanie kubeczek wody, na obiad coś suchego i też kubeczek. Trzeci dopiero na kolację - wspomina.
Przed nimi jeszcze wielomiesięczna rehabilitacja. Ale tego się nie boją.
- Na nerki chorowałem od dziesięciu lat. Najpierw były tabletki, ale wyniki miałem coraz gorsze. Musiałem być dializowany. Dzięki przeszczepowi wszystko się zmieni. A muszę być zdrowy, bo w domu czeka na mnie synek, trzymiesięczny Filipek - dodaje Grzegorz.
Nie bójcie się
Środowe operacje w Białymstoku dają nadzieję, że również inni chorzy doczekają się przeszczepów. - Bo my i tak mieliśmy szczęście. Czekaliśmy dosyć krótko na nowe nerki. Inni są na liście oczekujących nawet kilka lat - mówi Tomasz Dittmann.
- Czy to się zmieni? Wszystko będzie zależeć od dawców i ich rodzin. I tego, czy ludzie przestaną się bać - dodaje Marek Gacko.
To właśnie przez strach liczba przeszczepów w Polsce, w tym również w Białymstoku, drastycznie spadła. W lutym zrobiło się głośno o warszawskim kardiochirurgu Mirosławie G., który miał rzekomo zabijać dla narządów. Ten sam zarzut za sprawą lekarza Wojciecha S. padł pod adresem anestezjologów z białostockiego szpitala klinicznego. Choć się nie potwierdził, zrobił swoje.
- Nie rozumiem ludzi, którzy nie zgadzają się na pobranie narządów. Jedna osoba umiera, ale dwie żyją nadal - przypomina pacjent z Torunia.
- Teraz jest bardzo mało przeszczepów, mało dawców. Dlatego jestem niezmiernie wdzięczny temu młodemu człowiekowi, który podarował nam nerkę - dodaje jego kolega z sali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?