Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Up To Date od kuchni. Subiektywnym okiem festiwalowicza [ZDJĘCIA]

Konrad Karkowski
Up To Date 2016 za nami. Przed organizatorami rok przygotowań do miejmy nadzieję jeszcze lepszej edycji 2017
Up To Date 2016 za nami. Przed organizatorami rok przygotowań do miejmy nadzieję jeszcze lepszej edycji 2017 Konrad Karkowski
Potencjał. To słowo które moim zdaniem pasuje do tegorocznej edycji Up To Date Festival.

W zasadzie to pasuje do wszystkich edycji tego białostockiego festiwalu. Już od pierwszej edycji w 2010 roku można było wróżyć, że wydarzenie sygnowane hasłem Original Source ma przed sobą świetlną przyszłość. Z roku na rok impreza się rozrastała, line up pęczniał a sława festiwalu docierała coraz dalej.

Po sześciu latach "dojrzewania" na Węglówce organizatorzy Up To Date postanowili przenieść festiwal w przestrzeń podziemnych parkingów Stadionu Miejskiego w Białymstoku.

- Brakuje mi trochę klimatu Węglówki. Tego ścisku, duchoty i lekkiej prowizorki - ocenia Marcin, jeden z festiwalowiczów - Zdaje sobie jednak sprawę, że przemawia przeze mnie sentyment. Jak po festiwalu spojrzę chłodnym okiem to pewnie dojdę do wniosku, że to świetne miejsce na taką imprezę.

Trudno się z Marcinem nie zgodzić. Chyba wszyscy stali bywalcy Up To Date do węglówki się przyzwyczaili. Można było jednak już w zeszłym roku odczuć, że festiwal dynamicznie się rozrasta i potrzebny jest pomysł na nową formułę. W końcu kto się nie rozwija ten się cofa. Dwa dni obserwacji tego jak bawią się festiwalowicze utwierdziły mnie w przekonaniu, że białostocki stadion daje ogromne możliwości do rozwoju. Zresztą umówmy się Up To Date w tym roku nie przeszedł jakiejś wielkiej rewolucji. Tak naprawdę zmieniło się tylko miejsce. Cała reszta została umiejętnie zachowana. Weźmy pod lupę choćby przestrzeń w której zostały utworzone obie sceny - Technosoul i Electronic Beats. Stały bywalec białostockiego festiwalu mógł się w tych tunelach poczuć jak za "starych dobrych czasów" w powojskowych magazynach na Węglowej - no może po lekkim remoncie, bo ściany takie gładkie.

Niekończący się korowód festiwalowiczów ciągnący się pomiędzy dwiema scenami i strefą relaksu położoną pod rampą stadionu. Kolejki przy stoiskach z piwem, jedzeniem i sprzętem elektronicznym, kameralna publiczność pochłonięta "vixą" pod mini sceną tym razem sygnowaną przez Red Bulla, nawet kultowy maluch "Pozdro Techno" jak zwykle ustawiony był tak gdzie trzeba. Można nawet zażartować, że organizatorzy w swoim pieczołowitym dbaniu o zachowanie klimatu zapewnili tak małą liczbę toi toi. W końcu długie kolejki do toalet, kiedy to można poznać ciekawych ludzi i nawiązać nowe znajomości to także znak rozpoznawczy każdego dobrego festiwalu.

Te wszystkie, choćby małe i zdaje się nie znaczące składają się na to, że Up To Date choć ewoluuje to jednak dalej ten sam stary, dobry kumpel, który zabiera nas w każdy wrzesień na niesamowitą przygodę.

- Mam 28 lat, kilka edycji za sobą, ale dalej mnie tutaj ciągnie - mówi Kamil, białostoczanin mieszkający jednak od wielu lat w Warszawie - Kibicuję organizatorom bo w tym miejscu drzemie spory potencjał. No a muzycznie to już teraz najwyższy poziom.

I chyba właśnie w tym tkwi siła Up To Date, że wychował sobie pokolenie wiernych wyznawców "Pozdro Techno" i wychowuje kolejnych. Jestem spokojny o jego przyszłość bo choć sama impreza się zmienia, miejsce jest inne, to jej niepowtarzalny klimat tworzą właśnie festiwalowicze a Ci są na szczęście tacy sami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny