Ul. Ukośna - mord. Otworzyślimy drzwi i tylko smród poszedł

- Poszliśmy. Drzwi były otwarte, smród poszedł. Na korytarzu było rozbite lusterko, bardzo brudno. Wszystko już było wiadomo. Zadzwoniłem na policję - mówił na czwartkowej rozprawie sąsiad zamordowanego Leona R.

63-latek został brutalnie pobity i uduszony w swoim mieszkaniu przy ul. Ukośnej. To było w kwietniu ubiegłego roku. O zabójstwo prokuratura oskarżyła 27-letniego Krzysztofa O. i 33-letniego Marka G. Mężczyźni znali ofiarę, bo bywało, że razem pili wódkę.

Prokuratura ustaliła, że pokrzywdzonego pierwszy zaatakował Krzysztof O. Pobił go pięściami, a gdy Leon R. upadł, kopał go w głowę. Potem skrępował mu ręce i nogi sznurkami.

Gdy nieprzytomny pokrzywdzony leżał na ziemi, Marek G. stanął na jego klatce piersiowej, brzuchu i chodził po nim. Na koniec sprawcy obcięli ofierze włosy. Prokuratura ustaliła też, że ukradli Leonowi R. z kieszeni 80 złotych, butelkę wódki i radioodbiornik, z lodówki zabrali jeszcze wędliny.

Ciało Leona R. odkryto niemal tydzień po zbrodni. Biegli ustalili w śledztwie, że przyczyną zgonu 63-latka było uduszenie. Oprócz uszkodzenia płuc, na jego ciele stwierdzono też liczne rany oraz złamania żeber.

Przed sądem okręgowym odbyła się w czwartek kolejna rozprawa. Sąd przesłuchał czterech świadków, w tym ojca Marka G.

- Zapisałem syna na warsztaty, na których poznał O. I zaczęły się problemy. Zwracano mi uwagę, że trzeba ich rozdzielić, bo Krzysiek ma zły wpływ na syna - mówił ojciec Marka O.

Oskarżeni nie przyznają się. Obaj odpowiadają w warunkach ograniczonej poczytalności. Może mieć to wpływ na wymiar kary. Jeśli sąd uzna oskarżonych za winnych, może nadzwyczajnie złagodzić im wyroki. A za zabójstwo grozi dożywocie.

Kolejna rozprawa w kwietniu. Będą na niej zeznawać m.in. biegli z zakładu medycyny sądowej.