- Nie chciałam go zabić. Lutek sam nadział się na nóż. Ja byłam właśnie w kuchni i gotowałam gołąbki. Zaskoczył mnie, nie wiedziałam, że stoi za mną. Kiedy chciałam odłożyć nóż, odwróciłam się. Lutek poślizgnął się i upadł na ostrze - mówiła w poniedziałek Joanna A. przed Sądem Okręgowym w Białymstoku.
To wszystko rozegrało się w czerwcu ubiegłego roku przy ul. Rubinowicza w Białymstoku. Po ciosie, ranny 59-latek o własnych siłach opuścił jeszcze kuchnię, po czym upadł przed wejściem do domu.
Wersji oskarżonej o nieszczęśliwym wypadku przeczą ustalenia biegłych. Wynika z nich, że po zadaniu ciosu zabójca wyjął nóż, i dopchnął go. Ponadto uderzył z dużą siłą, na co wskazuje uszkodzenie jednego z żeber. - Byłam zła, bo Lutek jak zwykle pił. Straszyłam go czasem, że odejdę, ale nie śmiercią. Gdybym chciała go zabić, to po co robiłabym tego dnia pranie, po co gotowałabym mu te gołąbki jak prosił? Mieliśmy wspólne plany na przyszłość. Teraz mój świat się zawalił - tłumaczyła wcześniej 53-latka.
Oskarżona i ofiara stanowili parę przez 6 lat. Joanna A. po odejściu od męża zamieszkała w domu 59-latka i była na jego utrzymaniu. - Przez ostatnie półtora roku psuło się między nami. Lutek mnie wyzywał, wyrzucał moje rzeczy z szafy, przepijał wszystkie pieniądze - mówiła kobieta.
Według relacji świadków, oboje mieli problem z alkoholem. Pokrzywdzony był jednak osobą słabą i schorowaną. W czasie awantur to właśnie jego konkubina była bardziej agresywna.
- Nie biłam go i nie drapałam - odparła. - Czasem kłóciliśmy się. Stuknęłam go, on mi oddał. Nie odzywaliśmy się do siebie przez godzinę. A później było normalnie. On był dobrym człowiekiem. Tyle że pił.
Kolejna rozprawa za tydzień.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?