Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczestniczyła w akcji "Burza", aresztowana przez gestapo, torturowana przez NKWD. Poznaj historię Renaty Gaczkowskiej - łączniczki AK

Alicja Zielińska
Renata Gaczkowska za swoje męstwo i zasługi została odznaczona Krzyżem Zasługi z Mieczami, Medalem Zwycięstwa i Wolności oraz Krzyżem Partyzanckim.
Renata Gaczkowska za swoje męstwo i zasługi została odznaczona Krzyżem Zasługi z Mieczami, Medalem Zwycięstwa i Wolności oraz Krzyżem Partyzanckim. Fot. Wojciech Oksztol
Łączniczka AK. Sybiraczka. Uczestniczyła w akcji "Burza". Aresztowana przez gestapo, torturowana przez NKWD. Odsiedziała pięć lat w ciężkich łagrach Workuty. - Niczego nie żałuję. Chciałam walczyć. Trzeba było. Taki był obowiązek naszego pokolenia - mówi Renata Gaczkowska.

Do baraku weszła szczupła, wysoka dziewczyna. Stanęła na baczność i złożyła meldunek o wykonanym zadaniu. Na pytanie dowódcy, to gdzie jest ta amunicja, którą przyniosła, odpowiedziała, że nie może oddać natychmiast, bo musi się rozebrać. Po kwadransie na stole leżał gorset uszyty z dwóch lnianych ręczników, a w nim rząd po rzędzie były wszyte naboje.

Tak wspominał spotkanie z łączniczką "Sokół" Antoni Dąbrowski "Zając", dowódca oddziału partyzanckiego obwodu Augustów AK.

Tą odważną, młodą dziewczyną była Renata.

W partyzantce

Wyciąga z torebki dokumenty, zaświadczenia. Skrupulatnie rozkłada na stole, podaje do czytania. Żeby na wszystko, co powie, było potwierdzenie. Zresztą, o wszystkim nie da rady powiedzieć, bo płacze. Zbyt bolesne są te wspomnienia.

Renata Tawrell, po mężu Gaczkowska, przedstawia się. Pochodzi z Kresów, spod Grodna. Rodzice mieli duże gospodarstwo, około 50 hektarów. Wkroczyli Sowieci i ziemię skonfiskowali.

Za okupacji niemieckiej los też ich ciężko doświadcza. Renata, jej ojciec i brat zostają aresztowani przez gestapo. Mają jednak szczęście, udaje im się uciec z transportu. Wstępują do partyzantki.

W marcu 1943 roku Renata składa przysięgę i przyjmuje pseudonim "Sokół". Nie ma jeszcze osiemnastu lat, ale podaje się za pełnoletnią. Przechodzi szkolenie i musztrę. Staje się łączniczką Komendy Obwodu Niemen i żołnierzem Wojskowej Służby Kobiet Armii Krajowej. Przenosi meldunki, amunicję, utrzymuje łączność między oddziałami terenowymi i leśnymi.

- Nieraz, jak przyszłam do oddziału w Puszczy Augustowskiej, to miałam krwawe rany od tych kul - uśmiecha się. Bo jak wynika z raportu Antoniego Zajkowskiego, łączniczka "Sokół" potrafiła przenieść 400 nabojów w ręcznikach owiniętych wokół ciała.

Pieszo chodziła. Po 60 km i więcej. Bywało, że i 100 km trzeba było przejść. I nocą, by się nie natknąć na niemiecki patrol. Zawsze polnymi drogami, przez lasy. Spała na łąkach, w stogach albo w zbożu.
Przeprowadzała też przez granicę Polaków, którym groziło aresztowanie przez Sowietów. Augustów, Sokółka, Dąbrowa - znała te tereny na pamięć.

W więzieniu

W 1944 roku dowództwo AK wydaje rozkaz podjęcia walki z Niemcami, zanim na tereny II Rzeczpospolitej wkroczy Armia Czerwona. To osławiona akcja "Burza". Renata bierze w niej udział na równi z kolegami z partyzantki. Ale niestety, wraz z grupą około 30 akowców zostaje aresztowana przez NKWD. Przeżywa gehennę.

- Siedziałam w piwnicznych lochach razem ze szczurami, bez światła dziennego, na posadzce, głodna - opowiada drżącym głosem. - Każdej nocy zabierano mnie na przesłuchania, bito i kopano do krwi. Miałam połamane palce i ręce. Wybite wszystkie zęby w dolnej szczęce. Kiedy mdlałam, polewali zimną wodą, a potem żołnierz wyprowadzał i przykładał pistolet do głowy. Było mi już wszystko jedno, prosiłam, żeby szybciej strzelał, bo dłużej tego nie zniosę, to śledczy pluł i mówił, że szkoda na mnie kuli, bo i tak zdechnę.

W łagrach

Po roku zostaje zwolniona, ale na akowców wciąż trwa nagonka. W kwietniu 1946 roku Renata znowu zostaje aresztowana. Trybunał wojskowy KGB wydaje wyrok: 10 lat kary i konfiskata mienia. Miejsce odsiadki: łagry Workuty na Uralu.

- To było piekło - załamuje ręce. - Praca ponad siły. Piłowanie, ładowanie drzewa do wagonów, krycie dachów, układanie torów, kopanie zamarzniętej ziemi, żeby zarobić na 300 gramów chleba. Zaczęłam chorować na malarię i gruźlicę. Pamiętam, w szpitalu lekarz na obchodzie powiedział: Ta to już umrze niedługo.

Zrehabilitowana

- A ja się nie dałam, przeżyłam - uśmiecha się przez łzy pani Renata. Niebawem wszystkich chorych z łagra załadowano do żelaznych, zakratowanych pociągów i przewieziono do więzienia w Brześciu nad Bugiem. Odebrał nas tam major bezpieczeństwa i za parę dni wszystkich wypuszczono. Po pięciu latach!

- Kazano jechać, gdzie kto chce i szukać rodziny oraz pracy. Tylko nie mówić, że byliśmy zesłani. Ja pojechałam do Gdańska. Długo dochodziłam do zdrowia.

Jak to wszystko zniosła? Wzrusza ramionami.

- Młoda byłam, pełna wiary, że to, co robię, jest słuszne, że tak trzeba.

Pokazuje dokument z białoruskimi stemplami, z datą 17 lipca 1991 roku. Kolegium Sądowe do spraw Karnych Sądu Najwyższego Republiki Białorusi uchyliło wyrok sądu wojskowego z 14 czerwca 1946 roku i umorzyło sprawę z powodu braku elementów przestępstwa.

- Ot, gorzka satysfakcja po latach - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny