Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ubój rytualny po białostocku

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Strona tytułowa jednej z książek rabina S. Malina
Strona tytułowa jednej z książek rabina S. Malina
Spokojnie, bez szarpania czy wyrządzania bólu zwierzęciu.

Ubój rytualny od pewnego czasu stał się kolejnym tematem dyżurnym w mediach. Przecież na co dzień niewiele przejmujemy się losem kurczaków hodowanych w niekurczaczych (bo przecież chyba nie w nieludzkich) warunkach. Mało nas obchodzą bezpańskie koty i psy. Ale gdy tylko nadarzy się okazja uderzenia losem zwierzęcia w los ludzki, to natychmiast jest temat. Jest w tym problemie pomieszanie wielu wątków z odsunięciem na najdalszy plan praktyk religijnych.

My na Podlasiu wykazujemy się swoistym rozdwojeniem jaźni. Chwalimy się bowiem "naszymi" Tatarami, a jednocześnie chcemy zachować, często wymuszaną, obowiązującą poprawność i kwestionujemy ich prawo do sprawowania kultu religijnego. Tu już zaczyna się problem o historycznych uwarunkowaniach. Osadnictwo tatarskie trwa na terenach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego od ponad 600 lat. Przez te wszystkie stulecia jednym z głównych wyróżników tej grupy była właśnie religia z jej wszystkimi praktykami i obyczajem.

Głównym świętem muzułmańskim jest Kurban - Bajram, czyli Święto Ofiarowania. Jego główne przesłanie odnosi się do starotestamentowej ofiary Abrahama. W przypadku tegorocznego Kurbanu mieliśmy do czynienia z incydentem, którego wydźwięk chyba potwierdza, że nasze zainteresowane innością kończy się na kołdunach, pierekaczewniku i ewentualnie strzelaniu z łuku. Podobną powierzchownością pokrywamy brak zainteresowania i wiedzy w stosunku do wyznawców judaizmu. Tu problem uboju rytualnego jest o wiele bardziej wyrazisty, gdyż jest jedną z zasad obowiązującej koszerności. To już nie święto, to codzienność. Niby interesujemy się kulturą żydowską. Wszelkie kapele klezmerskie biją rekordy popularności. Kuchnia żydowska - palce lizać. Ale ubój rytualny, czyli jedna z zasad, na której powstała cała kultura budzi nasz odruchowy sprzeciw.

Mało kto wie, że przedwojenny Białystok był jednym z ważniejszych, europejskich ośrodków teorii rytualnego uboju. Stało się to za sprawą białostockiego rabina rządowego Gedali Rozenmana. Objął on to stanowisko w 1920 roku i był przywódcą miejscowych Żydów do 1943 roku, gdy wraz ze swymi współwyznawcami został zamordowany w Treblince. Był Rozenman autorytetem naukowym w sprawach szechity, czyli właśnie uboju rytualnego. W 1936 roku w białostockiej drukarni Technograf, która znajdowała się przy Sienkiewicza 20, wydał książkę "Zagadnienia uboju rytualnego". Była ona polemiką z poglądami księdza Stanisława Trzeciaka, znanego w całej Polsce ze swych antysemickich poglądów. Rozenman podejmując dyskusję z duchownym katolickim pisał z właściwym sobie wyważeniem słów, że "celem tej pracy jest na podstawie rzeczowego i źródłowego wyświetlenia całokształtu zagadnienia uboju rytualnego przedstawić faktyczny stan rzeczy. Czynię to w przeświadczeniu, że nie wygasł jeszcze płomień prawdy w sercach ludzi dobrej woli. Do nich się z tą rozprawą zwracam i tuszę, że zechcą oni w tej tak palącej kwestii zapoznać się z prawdziwym stanem rzeczy i poznawszy prawdę mężnie stanąć w jej obronie".

W jednym z rozdziałów wspomniał Rozenman o dwóch innych białostoczanach, którzy odegrali doniosłą rolę w kwestii uboju. Jednym z nich był rabin S. Malin, który w książce "Szechita a Bedika" (Ubój rytualny i oględziny) wydanej również w Techografie opisał dokładnie urządzenie do dokonywania uboju rytualnego. Pisał Malin, że "maszyna ta przedstawia dużą klatkę żelazną, do której wprowadza się bydlę i umacnia przy pomocy odpowiednich drążków, by stało spokojnie. Przez następny obrót kołowy obraca się maszyna, a z nią i bydlę, zajmujące w tej chwili pozycję leżącą nadającą się bardzo wygodnie do momentalnego cięcia nożem w szyję. Dzięki temu systemowi pokładanie zwierząt odbywa się spokojnie, bez szarpania go lub wyrządzania mu jakiegoś bólu".

Kolejnym białostockim śladem w historii uboju rytualnego było to, że konstruktorem tej żelaznej klatki był urodzony w Białymstoku Izaak Wajnberg. Urządzenie to znane było na całym świecie pod nazwą "Klatka Wajnberga".

Cóż jednak z tego, że białostoczanie tyle znaczyli w nauce i praktyce regulującej ubój. W ich mieście właśnie praktyka daleko odbiegała od tych nowości. Wszędzie spotkać można było pokątny, nielegalny ubój. Urągał on przede wszystkim warunkom sanitarnym. Dokonywany w prymitywnych warunkach stanowił poważne zagrożenie dla zdrowia wyznawców judaizmu. W 1936 roku cech rzeźników żydowskich Białegostoku protestował przeciwko tym praktykom. Postulowano wprowadzenie kontroli i stworzenie specjalnego funduszu, który wspomagać miał wykrywanie nielegalnych ubojni. Jednak przez cały okres międzywojenny nie uporano się z tym zjawiskiem. Obok siebie funkcjonowały więc dwa światy. Ten nowoczesny z rabinami Rozenmanem i Malinem i drugi, który skrywał się na biednych Chanajkach.

Wniosek z tego płynie taki, że tak wówczas jak i dziś prawo i jego stosowanie nie potrafiło opanować tej jakże ważnej, a zarazem delikatnej sprawy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny