Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj biznes umiera - mówią mieszkańcy ul. Małkińskiej w Ostrowi Maz. Jako powód wskazują niekończący się remont drogi Ostrów - Małkinia

Milena Jaroszewska
Milena Jaroszewska
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
W kwietniu miną 4 lata od podpisania umowy z wykonawcą na remont drogi wojewódzkiej nr 627 Ostrów Mazowiecka - Małkinia Górna. Lata lecą, a drogi jak nie było, tak nie ma. Na niekończącym się remoncie cierpią lokalni przedsiębiorcy, ponieważ, jak mówią, klienci omijają ul. Małkińską.

Przy ul. Małkińskiej znajduje się wiele firm, m.in.: apteka, kilka komisów samochodowych, gabinety lekarskie, stacja paliw, stacja kontroli pojazdów, restauracja, a także salon oświetlenia, którego właścicielami są Zofia i Tadeusz Trentowscy. Salon - rodzinna firma, która w Ostrowi jest prowadzona od niemal 40 lat, wkrótce zniknie z mapy miasta. Państwo Trentowscy mówią nam, że to remont drogi wojewódzkiej nr 627 przysporzył im kłopotów.

O remoncie drogi pisaliśmy wielokrotnie, bo to niestety temat-rzeka. Umowę podpisano w 2020 roku, w 2021 roku wykonawca rozpoczął prace. Po początkowym dobrym tempie robót, wszystko zaczęło zwalniać, aby w 2022 roku całkowicie się zatrzymać - wykonawca zszedł z placu budowy, porzucając do połowy wykonaną inwestycję. Na spotkaniu, które odbyło się w ostrowskim ratuszu tłumaczył, że nie mógł dojść do porozumienia z zamawiającym, czyli Mazowieckim Zarządem Dróg Wojewódzkich w Warszawie. Zarzucał MZDW brak chęci porozumienia i zaległości z płatnościami, natomiast MZDW kwestionowało jakość wykonywanych robót.

Od tamtej pory użytkownicy drogi codziennie borykają się z utrudnieniami. A końca remontu nie widać, bo pierwszy przetarg został unieważniony (oferty wykonawców były wyższe niż środki zabezpieczone przez zamawiającego), a drugi ma zakończyć się 22 marca.

Salon Oświetlenia znajduje się przy ul. Małkińskiej 185 od 18 lat. Wcześniej sklep był przy Lubiejewskiej, ale ze względu na niewielki metraż, właściciele postanowili zbudować dom przy Małkińskiej i tu przenieść biznes.

Była radość, jest rozczarowanie

Kiedy się tu przenieśliśmy w 2006 roku, przez kolejne 10 lat sytuacja była dobra. Potem było nieźle, ale ostatnie 4 lata są tragiczne. Bywają dni, że nie ma żadnego klienta. Nawet jeśli przejeżdża tędy potencjalny klient to nie rozgląda się, nie zatrzymuje, tylko jedzie jak najszybciej, żeby ominąć ten fragment drogi

- mówi właściciel salonu, Tadeusz Trentowski.

Gdy zapadła decyzja, że będzie remont, bardzo się cieszyliśmy, bo ta droga była za wąska. Cieszyliśmy się, że będzie szersza i dzięki temu bezpieczniejsza - bo mimo że ta droga jest względnie prosta, zdarzały się na niej wypadki... Ale teraz... droga jest tragiczna, niebezpieczna i ciężko do nas dojechać. Czekamy już 4 lata. Nasz sklep działa w tym miejscu od 18 lat, ale teraz jesteśmy zmuszeni do zamknięcia naszego źródła utrzymania, bo nie ma klientów

- dodaje żona pana Tadeusza, Zofia.

"Jak można było do tego doprowadzić?"

Państwo Trentowscy mówią, że gdy było zimno i deszczowo, częstowali robotników gorącą herbatą, ciastem. Wszyscy mieszkańcy cieszyli się z remontu i znosili wszelkie utrudnienia, bo wiedzieli, że prace budowlane kiedyś się skończą. Nie wiedzieli jednak, że w taki sposób: częściowo wykonany jest jeden pas ruchu i wjazdy na posesję. Kierowcy jeżdżą pod prąd, pasem, który jest w lepszym stanie, bo został położony zanim wykonawca zszedł z budowy lub starają się omijać koleiny, wjeżdżając jednym kołem na niewielkie pobocze. Wjazdy na posesje są o kilkanaście centymetrów wyżej niż droga i wjazd samochodem na posesję przypomina wjazd na chodnik po wysokim krawężniku. Mieszkańcy starają się je podsypywać, aby zniwelować różnicę i nie uszkodzić samochodu. Czasami, jak mówią, słychać, gdy w nocy jakieś auto uderzy w krawężnik lub w uskok na drodze. Kierowcy zatrzymują się na poboczu, żeby sprawdzić, co uszkodzili.

- Jak można było zostawić drogę w takim stanie? Tędy jeździ dużo samochodów i co kilka dni są jakieś zdarzenia, co kilka dni widzę tu pogotowie, straż pożarną lub policję, szczególnie w nocy, bo droga nie jest oświetlona i o wypadek nietrudno. Ta droga już tak uprzykrzyła nam życie, że chcemy sprzedać dom. Po prostu. Droga jest nierówna, są na niej dziury i koleiny. Kiedy jedzie tędy ciężki sprzęt, w naszym domu wszystko drży, mamy pęknięcia na ścianach - opowiada pani Zofia.

- Mieszkańcy mają pretensje do zarządcy drogi, były wysyłane pisma do marszałka województwa w tej sprawie, ale odpowiedź była zbywająca. Zwracaliśmy się też wielokrotnie do władz miasta, bo droga co prawda jest wojewódzka, ale tu nie ma ani latarni (a oświetlenie jest sprawą miasta), ani żadnych mediów, Internet jest bardzo słaby... Zwracałem się do burmistrza kilkakrotnie, żeby miasto zrekompensowało nam w jakiś sposób tę trudną sytuację, np. przez ulgę w podatku. Ale otrzymaliśmy odpowiedź, że nie ma takiej możliwości - mówi pan Tadeusz.

Znikąd pomocy

Właściciele salonu mówią, że muszą go zamknąć. Klienci pojawiają się rzadko, a kiedy już przyjadą, skarżą się na trudny dojazd. O trudnej sytuacji mówią także inni przedsiębiorcy z ul. Małkińskiej.

Na drodze niemal co tydzień są prowadzone prace w celu wyrównania terenu i zasypania ubytków w nawierzchni. Ale to działa tylko przez chwilę - po kilku dniach wszystko "wraca do normy".

- Przecież to są też koszty. A i tak jest niebezpiecznie. Niektórzy kierowcy jadą pod prąd, żeby ominąć doły - zaznacza pani Zofia. - Jesteśmy w takim punkcie życiowym, że trzeba zamykać interes, bo nie dajemy rady. A mamy jeszcze dużo towaru, dużo lamp: zrobiliśmy wyprzedaż, więc zapraszamy klientów, jest w czym wybierać.

W tej chwili nasza praca nie ma sensu i kosztuje nas sporo nerwów. Chcielibyśmy jeszcze pracować, ale do tego potrzeba satysfakcji, że coś się komuś sprzeda, że klient jest zadowolony. A jej już nie ma

- dodaje pan Tadeusz.

W 2023 roku, gdy pani Zofia i jej syn jechali ul. Małkińską, mieli wypadek samochodowy. Gdy ich samochód chciał skręcić w lewo, na posesję, uderzył w nich inny samochód, którego kierowca, zniecierpliwiony sznurem samochodów przed sobą, postanowił wszystkie wyprzedzić. Jechał szybko, uderzył w skręcający pojazd. Po uderzeniu jego samochód wpadł do rowu, a samochód pani Zofii wylądował pod lasem. Jej syn miał zakładane szwy, ponieważ odłamki szkła wbiły mu się w głowę i twarz, a kobieta do dziś chodzi na rehabilitację. I choć ten wypadek mógł zdarzyć się wszędzie, zadają sobie pytanie, czy uniknęliby go, gdyby droga była w lepszym stanie.

Z pytaniami o miejskie oświetlenie (o brak oświetlenia na ulicy Małkińskiej oraz o słabe oświetlenie ul. Lubiejewskiej) zwróciliśmy się do burmistrza Ostrowi. W sprawie drogi napisaliśmy także do marszałka województwa mazowieckiego. Czekamy na odpowiedź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki