Jesteś znany jako Turysta z Podlasia i od wiosny robisz w internecie niezłą karierę. Na Tik Toku masz 88 tysięcy obserwatorów i ponad 1 milion 600 tysięcy „polubień”. Obok twojego śledzikowania nie da się przejść obojętnie. Skąd taki pomysł na promocję siebie i naszego regionu?
Zaczęło się od tego, że jechałem ze znajomymi tramwajem w Warszawie. I w pewnej chwili zacząłem z takim podlaskim akcentem kupować bilet w automacie, traktując tę maszynę jak człowieka. Gadałem do niej tak, jak z dziadkiem zawsze rozmawiałem w domu (śmiech). A później już poszło... Nagraliśmy filmik, jak jechaliśmy do Albanii i wsiadaliśmy do taksówki w Warszawie. Postanowiłem sobie wtedy zażartować ze stereotypów, że Warszawa to takie duże miasto, że wszędzie trzeba jeździć taksówkami, a u nas w Białymstoku to każdy ma swój własny ciągnik i nim jeździ (śmiech). Wrzuciłem ten film do internetu i wielu ludziom się spodobał. Potem nakręciłem więc kolejny, w którym jako turysta z Białegostoku na lotnisku w Modlinie narzekałem na tamtejszą restaurację. Filmiki z recenzjami różnych miejsc kręciłem też w Albanii. Pokazywałem fajne miejsca, ale zawsze podkreślałem, że na Podlasiu jest lepiej, bo tam to ani babki, ani kiszki ziemniaczanej, ani nawet kiełbasy w restauracjach nie ma. Pod moimi filmikami zaczęło się pojawiać mnóstwo komentarzy, ale wiele osób nie wierzyło w to, że ja rzeczywiście jestem z Podlasia. Jak wracałem z Albanii, to na Tik Toku miałem już chyba 10 tysięcy obserwujących. Co więcej, okazało się, że jak tylko wysiadłem na dworcu w Białymstoku, to ludzie mnie... rozpoznawali! Nakręciłem wtedy na tym dworcu filmik o sytuacji, która spotkała mnie w pociągu. Konduktorka zapytała mnie wtedy: „A pan z Tik Toka?”, a ja pomyślałem: „Gdzie ja z Tik Toka, jak ja z Bacieczek!”.
Później zaś zacząłeś kręcić i pokazywać w internecie filmiki z Białegostoku i Podlasia.
- Tak, i chyba dopiero wtedy ludzie uwierzyli, że ja rzeczywiście jestem stąd. I, że dlatego używam tej podlaskiej gwary, i że wyśmiewam się trochę ze stereotypów. Ludzie z innych części Polski zaczęli do mnie pisać, bym pokazał im Bacieczki, czyli moje miejsce na mapie Białegostoku. A ja naprawdę dużo wiem o Bacieczkach, bo interesuję się historią. I pokazałem w internecie różne ciekawostki związane z moim osiedlem, po czym ludzie zaczęli prosić w komentarzach pod filmami, żebym pokazywał im kolejne osiedla, a później żebym pojechał na to, czy inne wydarzenie i je w sieci relacjonował. I wtedy miałem nagle takie „wow”, jak to się rozkręca.
Wspomniałeś o dziadku i o tym, że z nim rozmawiałeś właśnie w taki sposób - zaciągając po podlasku i śledzikując po białostocku . To właśnie z domu wyniosłeś ten sposób mówienia, a później dodatkowo przerysowałeś go na potrzeby swoich filmików?
Rozmawiam tak z ludźmi, których bardzo dobrze znam, z którymi czuję się komfortowo. Mam na przykład koleżankę Ziutę i kiedy się spotykamy, to tak właśnie rozmawiamy. A wracając do mojego dziadka – on pochodził z Bohonik, a tam się mówi „po prostemu, po naszemu”. Dziadek mówił raczej po polsku, ale z takim charakterystycznym akcentem. To właśnie od mojego dziadka wzięło się to moje charakterystyczne podwójne „się” - jak na przykład: „Chłopcy! Tak się nie robi się!”. Ze strony taty pochodzę z rodziny rolników i w taty stronach tak właśnie się rozmawia. Kiedyś myślałem, że to jest tylko język potoczny, a teraz widzę w nim dużą wartość, takie dobro kulturowe. Często zaś spotykam się z tym, że podlaskiej gwarze przybija się łatkę „wieśniactwa” i ja się z tym nie zgadzam. Ślązacy są dumni ze swojej gwary i my też powinniśmy być z naszej! Jeśli ludzie płakaliby przez tę naszą gwarę, to byłoby źle. A jeżeli się śmieją, to źle nie jest. Rodzina mojej mamy pochodzi z Białegostoku od dziada pradziada. I moje babcie do tej pory mówią zamiast pójdą to „pójdo, zrobio”. Dyskutują też na temat tego „jak on się tak nauczył mówić?”. No ciekawe skąd (śmiech).
Rodzina jest z ciebie dumna? Mama pojawia się w twoich filmikach i chyba Turysta z Podlasia jej się podoba?
- Tak, myślę, że raczej się mnie nie wstydzą (śmiech). Do nich też ludzie podchodzą i pytają, czy to jest ten Karol?
Coraz więcej ludzi zaczepia cię na ulicy z prośbą o zdjęcie, albo żeby po prostu pogratulować filmów. A czy spotykasz się również z hejtem?
- Mnóstwo jest tych pozytywnych komentarzy. Dzięki popularności mogę też zrobić coś dobrego, bo angażuję się na przykład w różnego rodzaju zbiórki charytatywne. I to jest super, że mam zbudowaną taką społeczność, która chętnie pomaga. Bardzo mnie to cieszy. Oczywiście pojawiają się też hejterskie komentarze, a parę razy zdarzyły się nawet jakieś pogróżki, ale staram się nie brać tego do głowy.
Pogróżki? Dlaczego?
- Zdaniem niektórych tymi filmikami ośmieszam Podlasie. Uważają, że to nie jest dobry sposób na promocję naszego regionu. I trochę tego nie rozumiem. Ale dostaję też dużo wiadomości prywatnych od różnych ludzi, czasami nawet od celebrytów, że oglądają moje filmy i że im się podobają. A co do promocji, to ostatnio przeprowadziłem ankietę, w której zapytałem, czy ktoś po obejrzeniu moich filmów przyjechał na Podlasie i wyszło na to, że tak! Że sporo osób właśnie po obejrzeniu tych materiałów w internecie się tu wybrało.
To chyba bardzo budujące?
Tak, to jest fajny owoc robienia tych filmów. Piszą do mnie też ludzie z Podlasia, że nie wiedzieli o tym czy innym miejscu, które prezentuję na moich filmikach. I że chętnie się tam wybiorą.
Nie każdy twórca internetowy może pochwalić się nagraniami z gwiazdami sceny muzycznej czy z prezydentem miasta, w którym mieszka. Ty takie filmy masz. Jak zjednujesz sobie ludzi?
- To wszystko jest bardzo pracochłonne – kręcenie filmów i ich montowanie to dużo pracy. Do tego dochodzi budowanie społeczności, czytanie wiadomości i tak dalej. Staram się jednak z tą społecznością trzymać kontakt. I od jakiegoś czasu mam agentkę - Agatę Skorupską, która robi świetną robotę. To właśnie ona skontaktowała się z urzędem miasta i dogadała co do współpracy przy dwóch filmach - jeden z nich dotyczył Dni Miasta Białegostoku, a drugi Śniadania Mistrzów. I tam też pojawił się właśnie pan prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski oraz gwiazdy takie jak Margaret, Enej czy Kuba Szmajkowski. Te filmy – jeśli chodzi o wyświetlenia – zrobiły świetny wynik.
Trudno było ich namówić, żeby mówili gwarą?
Nie, w ogóle! I to nie było tak, że miasto załatwiło mi te wywiady. Sam musiałem zadziałać. Stałem na tym backstage’u i myślałem, jak do tego podejść. I wychodzi jeden z członków zespołu Enej i mówi: „O, Turysta z Podlasia! Możemy zrobić z tobą zdjęcie?” Na co ja im mówię: „To ja chcę z wami zdjęcie! I porozmawiać z wami chciałbym” (śmiech)! Byli bardzo mili, przedstawili mnie później Margaret i ona od razu weszła w tę gwarę. Ona w ogóle często tu do nas przyjeżdża. Jeździ na biwaki gdzieś nad Biebrzę.
Współpracowałeś też z Zenkiem Martyniukiem. Jak do tego doszło?
- Jak do tego doszło nie wiem... (Karol nuci z uśmiechem na ustach – przyp. red.). Z panem Zenkiem to było tak, że skontaktowaliśmy się przez Jagiellonię. Z biurem prasowym Jagiellonii rozmawiałem na temat tego, że chciałbym przyjść na mecz o mistrzostwo Polski, bo i ludzie w komentarzach pisali mi, że powinienem tam pójść. Nie jestem fanem piłki, ale wspieram Jagiellonię i pomyślałem, że faktycznie fajnie by było pojawić się na tym meczu. A pan Zenek występował na stadionie, więc postanowiłem nakręcić wspólny filmik. On mnie co prawda nie kojarzył, ale jego kolega mnie skojarzył i powiedział, że koniecznie musi ze mną coś nagrać. I tak się stało, bo pan Zenek jest bardzo otwartą osobą, a nasz wspólny film poszedł w viral (bardzo szybko rozprzestrzenił się w internecie – przyp. red.). A później powstał teledysk do piosenki pana Zenka Martyniuka, w którym miałem przyjemność zagrać.
Niektórzy twierdzą, że ty i Zenek Martyniuk jesteście do siebie podobni.
- Tak, myślę, że to głównie przez fryzurę, bo kiedyś pan Zenek nosił taką, jaką ja mam teraz. Ale i głosy mamy chyba trochę podobne. Zauważyłem, że niektórzy ludzie się irytują, że ja promuję disco polo. A ja bym chciał, żebyśmy się nie wstydzili tego disco polo, bo nie ma czego. Tak jak nie powinniśmy wstydzić się naszej gwary. To są składowe naszej kultury.
Wspomniałeś o podobieństwie do Zenka, ale twoi fani dostrzegają też podobieństwo do innych znanych ludzi...
Tak, dla jednych jestem Zenkiem, dla innych Dustinem ze „Stranger things”, a ostatnio ktoś mi napisał, że wyglądam jak Patrick Swayze. Po prostu mam taką twarz, że do wielu osób jestem podobny (śmiech).
Na pewno wyróżniasz się z tłumu. Nosisz charakterystyczną fryzurę typu mulet, kolorowe koszule. Na co dzień też tak wyglądasz czy tylko na potrzeby filmików kręconych do internetu?
- Oczywiście, że na co dzień też. Bardzo lubię modę. Przez wiele lat mieszkałem w Londynie, czyli swoistej stolicy mody. I tam te fryzury wróciły na ulice już dwa lata temu. Ja lubię kolory, różne wzory. A muleta noszę nie tylko dlatego, że jest modny. On po prostu pasuje do moich włosów, które się naturalnie kręcą i tak układają.
Wspominałeś, że przygotowywanie filmików na Tik Toka to ciężka praca, a tymczasem ty pracujesz również w innych miejscach.
- Tak, jestem zatrudniony w redakcji w Snapchacie w Londynie, więc ciągle latam między Londynem a Polską, ale niebawem, bo już w połowie września, skończy mi się umowa i postanowiłem, że wtedy skupię się na tym, co w Polsce, w Białymstoku. A będzie to możliwe dzięki moim wspaniałym widzom, których ciągle w internecie przybywa. To dzięki nim mój powrót do Polski z zagranicy stał się możliwy. Przyjechałem tu z Londynu, żeby popracować trochę zdalnie w czasie wakacji, ale tak naprawdę, to nie chciałem już wracać do Anglii. I teraz – dzięki temu, że tak się wszystko w moim życiu potoczyło – będę mógł żyć z tego, co robię jako twórca w internecie i mieszkać w mieście, z którego pochodzę i które lubię.
I prowadzić audycje w radiu.
- Tak, pracuję w Radiu Akadera, w którym co tydzień przeprowadzam wywiady z różnymi ludźmi, przeważnie z Podlasia, na różne tematy. No i puszczam muzykę. A na tym się trochę znam, bo w Londynie skończyłem reżyserię dźwięku i pracowałem kiedyś w YouTube Music jako ekspert od kontentu muzycznego na polski rynek.
Ponoć odrzuciłeś już kilka ofert współpracy.
Tak. Kilka razy dostawałem oferty współpracy od firmy bukmacherskiej. Pisały też do mnie marki alkoholowe. I mimo, że nic do nich nie mam, to nie chcę tego reklamować. Być może jestem dla kogoś przykładem i taki ktoś sobie pomyśli: „O, Kolorek (pseudonim internetowy Karola - przyp. red.) pije alkohol, to ja też mogę”. Nie chcę dawać takiego przykładu.
Gdzie widzisz siebie za 5, 10 lat? Nadal w Białymstoku?
- Tak, widzę siebie w moim domu na Bacieczkach. Mam nadzieję, że uda mi się go w końcu ocieplić. Może będę miał dziecko, może dwójkę. Byłoby fajnie. Najważniejsze, żeby żyć szczęśliwie i mieszkać tu, w Białymstoku. I jeszcze bym chciał, żeby ludzie przestali się wstydzić śledzikowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?