Dwupunktowe zwycięstwo w pierwszym meczu fazy play-off daje bielszczanom ten komfort, że nawet w przypadku porażki w rewanżu w Radomiu, po świętach decydujący mecz zostanie rozegrany znowu w Bielsku. A na rewanż do Radomia Tur wyjechał już dzisiaj.
- Obawiamy się tego meczu, bo w tym czasie nie gra ekstraklasowa drużyna Rosy, więc przeciwko nam w rezerwach mogą wystąpić zawodnicy z pierwszego składu - mówi kierownik drużyny Tura Aleksy Olesiuk.
Przed dwoma laty taką taktykę stosowano w Sopocie, gdy w wolnych terminach od gry pierwszego Trefla w rezerwach można było zobaczyć nawet aktualnych reprezentantów Polski. Na rywali Trefla II czekali wtedy w II lidze m.in.: Filip Dylewicz, Marcin Stefański czy Adam Waczyński.
Gra Rosy w ekstraklasie opiera się głównie na obcokrajowcach - czterech Amerykanach i dwóch Serbach, którzy w II lidze zagrać nie mogą. Jednak i polska część składu pierwszej drużyny z Radomia dla Tura byłaby groźna.
Widać to było w sobotę, gdy w zespole gości prym wiódł nastoletni rozgrywający Jakub Schenk, który w ekstraklasie zalicza tylko pojedyncze minuty. Niestety, na początku sobotniego meczu to Tur pozwolił rozhasać się gościom. Pierwsze punkty dla gospodarzy zdobył Kamil Zakrzewski dopiero w piątej minucie gry, przy stanie 8:0 dla Rosy.
Rzuty bielszczan lądowały daleko od kosza, a ich gra przypominała amatorskie rozgrywki zakładów pracy, a nie potyczkę ligową. Nawet wysoko wygrana druga kwarta była efektem indywidualnych akcji zawodników, a nie ustawianych ataków. W całym meczu najwięcej asyst zaliczył podkoszowy Arkadiusz Zabielski, a zbiórek - obrońca Zakrzewski.
Na szczęście przy rzutach z dystansu skuteczność dopisywała doświadczonemu Kamilowi i Aaronowi Weresowi. Dzięki temu jeszcze w połowie czwartej kwartu gospodarze prowadzili 65:54. Wtedy za piąte przewinienie spadł z parkietu Kordian Jóźwiuk, a kolejni jego zmiennicy oddawali piłki w ręce rywali. W końcu trener Sinielnikow zdecydował się na grę bez nominalnej jedynki, ale i tak w krótkim czasie Schenk z Robertem Cetnarem wyprowadzili Rosę na prowadzenie 74:71.
Na 28 sekund przed końcem meczu Sinielnikow wziął czas i ustawił akcję na Weresa, którego pod koszem zaczapował center Łukasz Sobuta. Piłka trafiła jednak do Michała Komendy, który bez zastanowienia trafił z dystansu. Goście atakowali, ale Cetnar spudłował. W rewanżu niecelnie rzucił Weres, ale wraz z końcową syreną spod kosza piłkę dobił Zakrzewski i Tur wygrał cały mecz dwoma punktami.
- Nie ma nam czego gratulować - mówił po końcowym gwizdku trener Tura Andrzej Sinielnikow. - Gdybyśmy mieli szerszy skład i dobrego rozgrywającego, to byśmy tę ligę w puch rozbili.
Tur Bielsk Podlaski - Rosa II Radom 76:74 (9:17, 22:12, 24:17, 21:28)
Tur: K. Jóźwiuk 4, Zakrzewski 25 (3x3, 10 zb), Weres 15 (4x3), Zabielski 11 (4 as), Wysocki 10 oraz: Komenda 5 (1x3), Szczepiński 5 (1x3), J. Jóźwiuk 1, Bębeniec 0, Iwaniuk 0.
Rosa: Schenk 26 (3x3), Zegzuła 9 (1x3, 4 as), Parszewski 3, Cetnar 9 (1x3, 8 zb), Sobuta 4 oraz: P. Kuczyński 6, Stanios 6 (2x3, 4 as), Łabędź 4, Zielinko 3, Michalski 2, Zwęgliński 2, Gos 0.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?