[galeria_glowna]
- Może nie był to mecz ładny dla oka kibica, ale dla nas najważniejsza jest teraz skuteczność. To zwycięstwo ma wielkie znaczenie, bo pozostawia nas w grze o utrzymanie w III lidze. Mamy nadal o co walczyć w kolejnych spotkaniach - mówił Paweł Bierżyn, trener Tura.
W odmiennym nastroju był szkoleniowiec gości.
- Przy całym szacunku dla gospodarzy, Tur był najsłabszym rywalem, z jakim do tej pory mierzyliśmy się w III lidze - oceniał Przemysław Kołłątaj.
Promień faktycznie dosyć szybko mógł objąć prowadzenie. Już w 10. minucie gry goście wrzucili z autu piłkę w pole karne Tura, tam Łukasz Godlewski strzelił z kilku metrów, a piłka trafiła w poprzeczkę.
- W pierwszej połowie mieliśmy dwie świetne okazje strzeleckie, których jednak nie wykorzystaliśmy - mówił Kołłątaj.
W tym czasie gospodarze stracili najbardziej doświadczonego zawodnika ofensywnego - Karola Kosińskiego, który po straci z jednym z obrońców nie był w stanie kontynuować gry.
- Boli mnie kolano i nie wygląda to dobrze - mówił Kosiński.
Już na początku meczu jego miejsce musiał zająć Karol Domalewski, by wspomagać najmłodszego na boisku Michała Walczuka. Szesnastolatek, który dostaje sporo szans od swojego trenera-wychowawcy, odwdzięczył się już po chwili strzeleniem swojego debiutanckiego gola. Dostał podanie ze środka boiska, wpadł w pole karne gości i pokonał Dawida Jabłońskiego.
- Dzisiaj nasza młodzież pokazała, że warto na nią stawiać - podkreślał Paweł Bierżyn.
Obraz meczu zdecydowanie zmienił się, gdy nad Bielsk nadciągnęły sobotnie burze. Sędzia konsultował się w kapitanami obydwu drużyn i podjął decyzję, że meczu nie przerywa. Z nieba płynęły więc strugi deszczu, raz za razem biły pioruny, a zawodnicy nadal walczyli na boisku.
W 37. minucie goście wykorzystali błąd obrońców Tura, którzy ślizgali się na mokrej trawie. Aleksandr Popławskij wystartował do prostopadłej piłki i wyrównał wynik meczu.
Drugą połowę sędzia Łukasz Kuźma rozpoczął już po zakończeniu największej nawałnicy. Dobrze przygotowana płyta boiska szybko oddała wodę i na murawie nie było kałuż. Do szturmu ruszyli więc gospodarze, którym bardzo zależało na zwycięstwie.
- Jest jeszcze dużo czasu, by ten mecz wygrać - krzyczał do podopiecznych Bierżyn.
Dwukrotnie strzałami głową próbował zaskoczyć Jabłońskiego Krystian Tomaszewski, ale za każdym razem minimalnie chybiał. Trener Bierżyn zdjął go więc z boiska, a na jego miejsce wpuścił siedemnastolatka Daniela Daniłowskiego. Ten, tuż po wejściu, dostał krosową piłkę od Walczuka, wpadł w pole karne i posłał ją pod ręką bramkarza do siatki gości. Piłkarze Tura cieszyli się, jak po zdobyciu mistrzostwa świata i do końca meczu już raczej zabezpieczali tyły, by Promień nie mógł wyrównać. I gościom zabrakło w ataku jakości, by strzelić drugiego gola. W ich składzie nie było pauzującego za kartki Kamila Wojtkielewicza i kontuzjowanego Macieja Keslera, który jeszcze jesienią grał w Turze.
- Mam naderwany mięsień dwugłowy, ale chcę się wykurować na finał wojewódzki Pucharu Polski - zapowiadał Kessi.
- Faktycznie, przyjechaliśmy bez dwóch podstawowych zawodników, ale i tak nie byliśmy słabsi od gospodarzy - podkreślał Przemysław Kołłątaj.
- Grywaliśmy mecze lepsze i przegrywaliśmy, a tu zdobyliśmy komplet punktów - odpowiadał Paweł Bierżyn.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?