Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb po pijanemu, czyli wyznania księży alkoholików

Rozmawiał Roman Laudański
Stanisław Zasada, autor książki "Wyznania księży alkoholików"
Stanisław Zasada, autor książki "Wyznania księży alkoholików" Roman Laudański
Raz w parafii, gdzie teraz mieszkam, rekolekcjonista rozpoczął dość nietypowo naukę: jestem Paweł - alkoholik.

Rozmowa ze Stanisławem Zasadą, autorem książki "Wyznania księży alkoholików".

- Jak zareagowałeś, kiedy Wydawnictwo "Znak" poprosiło cię o napisanie książki o księżach alkoholikach?
- Najpierw złapałem się za głowę! Wiedziałem, że ta choroba dotyka również kapłanów, ale czy zaraz musi o tym powstać książka? O tym problemie wiedziałem wcześniej niewiele. Raz w parafii, gdzie teraz mieszkam, rekolekcjonista rozpoczął dość nietypowo naukę: jestem Paweł - alkoholik. Wtedy, kilkanaście lat temu, to był dla mnie szok. Nie dlatego, że ksiądz jest alkoholikiem, ale że publicznie się do tego przyznaje.

Przeczytaj także:Ile zarabia Kościół? Proboszcz o finansach parafii
- Jest z tym problem w Kościele?
- To jest realny i rzeczywisty problem. Oczywiście nie największy, ale dotyka jakiejś części duchownych.
- Można tu mówić o jakichś liczbach?
- W Polsce mamy około 30 tys. księży diecezjalnych i zakonnych. Szacuje się, że około 10 procent z nich ma problem z alkoholem, czyli dotyczy to ok. 3 tys. duchownych. Ale pamiętajmy, że ok. tysiąc z nich to alkoholicy. Reszta pije szkodliwie, ale nie jest uzależniona.
- Tradycje picia alkoholu w naszym kraju obecne są od wieków, dlaczego księża mieliby im nie ulegać?
- Polacy od wieków kojarzą się z tęgim piciem, a przecież księża są takimi samymi ludźmi, co i my. Alkoholizm jest chorobą demokratyczną - dotyka ludzi wszystkich profesji, także księży.
- Znajomy ksiądz alkoholik mówił mi, że bogaci upijają się koniakiem, a biedni tanim winem bądź denaturatem, ale jedni i drudzy są alkoholikami. Kiedy twoi bohaterowie sięgali po raz pierwszy po butelkę?
- Nawet specjaliści do końca nie potrafią wytłumaczyć, dlaczego jedni piją i się nie uzależniają, a dla innych kończy się przyjemność picia, a zaczyna przymus. Niektórzy księża mówili, że zaczynali picie przed seminarium lub w trakcie nauki. Jeden z księży, których opisuję, wcześniej był kolejarzem i po każdej wypłacie musiał "zapić". A że miał mocną głowę, to mógł wypić dużo. Inny wpadł w nałóg dopiero po kilku latach kapłaństwa. Nie ma tu reguły, ale większość z moich bohaterów przyznało się, że zaczynali picie dość wcześnie.
- Panuje obiegowa opinia, że na picie księży może wpływać ich samotność.
- Część specjalistów twierdzi, że nie ma specjalnych "księżowskich" powodów do picia. Inni mówią, że ta profesja może do tego prowokować. To tzw. zawód podwyższonego ryzyka, ale dotyczy to również lekarzy, nauczycieli, prawników czy dziennikarzy. Fachowcy twierdzą, że może to wynikać ze stresu, obciążenia, że ciągle jest się na świeczniku, poucza się innych jak np. mają moralnie żyć. Ludzie tych zawodów, zwłaszcza kapłani, biorą na siebie problemy innych ludzi, a to jest trudne do udźwignięcia. Jeśli ksiądz traktuje poważnie swoje powołanie, żyje sprawami swoich wiernych, to może mieć z tym kłopot.
- I przy słabszej konstrukcji psychicznej ucieknie w butelkę?
- Dla wytchnienia bądź przyjemności. A jeśli jest podatny na uzależnienia, to się uzależni. Trzeba też pamiętać, że są księża, lekarze, dziennikarze, którzy po alkohol nie sięgają. Z samotnością w życiu księdza bywa różnie - może zdarzyć się fajna parafia z dobrym proboszczem bądź zupełne wyobcowanie i problemy.
- Twoi rozmówcy wspominali momenty swojego szczególnego upodlenia?
- Parafianie przychodzili do biura zamawiać mszę za zmarłego i czuli od księdza alkohol; ktoś inny odprawiał pogrzeb po pijanemu lub dwukrotnie odmawiał "Ojcze nasz" podczas mszy świętej. W pewnym momencie dociera do nich, że to jest ich katastrofa. Jeden z księży chodził nocą do pustego kościoła, kładł się krzyżem przed ołtarzem i prosił o pomoc. Inny już nawet nie jadł, a wyłącznie pił, bo bez alkoholu nie mógł funkcjonować. Mówił mi, że był tak zdesperowany, iż zmieniłby nawet wyznanie, żeby tylko przestać pić. Myślał też o samobójstwie, bo miał już omamy i bał się przejść na drugą stronę ulicy.
- Jak każdy alkoholik - są mistrzami zaopatrzenia?
- Na początku, kiedy wstyd jest mniejszy i nie jest im jeszcze wszystko jedno szukają różnych sposobów zaopatrywania się w alkohol. Kiedy jeden z księży usłyszał od sprzedawcy w swojej miejscowości: a co, już zabrakło? po prostu jeździł do innych sklepów. Później nad ranem, na głodzie, idzie się na najbliższą stację benzynową, bo to jedyny otwarty punkt sprzedaży.
- Parafianie przyzwalają na picie? Podczas kolędy częstują księży alkoholem?
- Okres kolędowania dla wielu księży był ciężkim przeżyciem. Jeden z księży opowiadał mi, że nie odmawiał, bo chciał być "swój" chłop. Bał się, że jak odmówi, to urazi gospodarzy. Starszy ksiądz wspominał, jak to jeszcze w PRL-u niektórzy trzymali dla księdza francuski koniak, którego przecież w sklepach nie było, żeby tylko podjąć jak najlepiej takiego gościa.
- Kolęda jest raz do roku. Można się rozpić?
- Okazuje się, że można. Kiedyś z alkoholizmem wśród księży walczono przesuwając ich do kolejnych parafii. Jeden z moich bohaterów zawsze sobie jakoś radził w nowej, ale wytrzymywał tylko do kolędy.
- Które spotkania wywarły na tobie największe wrażenie?
- Byłem u księdza, który nie pije od ładnych kilku lat. Jest trzeźwym alkoholikiem. Wyczułem, że bardziej nie pije ze strachu, bo obawia się kary ze strony władz kościelnych oraz z upodlenia, które przeżył podczas terapii. Choć leczył się wśród samych księży, to nie mógł przeżyć tego, że tak nisko upadł. Słyszałem, że aby terapia była skuteczna, najpierw należy przyznać się przed sobą do choroby alkoholowej.
- Potrafił to zrobić?
- Niby to uznał, ale cały czas był rozgoryczony, że parafianie napisali na niego list do kurii, a biskup wysłał go do ośrodka. Dużo mi o sobie opowiadał i zdumiało mnie to, że jako osoba, która przezwyciężyła nałóg - nie czuł się zwycięzcą. Raczej czuł się człowiekiem bardzo zranionym i pokrzywdzonym. Mówił, że gdyby ludzie do niego przyszli i porozmawiali, to może byłoby lepiej, a tak po co biskupa w jego picie angażować? Tak po ludzku - żal mi było tego księdza. Inny przebywał w szpitalu dla psychicznie i nerwowo chorych na oddziale odwykowym. Ksiądz zazwyczaj kojarzy się z osobą zadbaną, dystyngowaną, a tam był jednym z upadłych pacjentów. Sam czułem się wobec niego trochę nieswojo, jakbym go widział obnażonego.
- Kiedyś władze kościelne ukrywały problem?
- Kiedy ksiądz gdzieś tak narozrabiał, że jego picia nie dało już się ukryć, to się go przenosiło do innej parafii, aż znowu nie podpadł. Czasem księży diecezjalnych wysyłało się na pokutę do klasztorów lub jako rezydentów do parafii. W najgorszym przypadku biskupi kazali takiemu księdzu samodzielnie szukać parafii. A z tym był kłopot - nie każdy proboszcz chciał takiego księdza przyjąć. Wtedy nie tylko biskupi nie wiedzieli, jak poradzić sobie z tym problemem, bo w Polsce nie było skutecznej terapii, jak dziś. Lekarz wszywał esperal. Jedni nie pili ze strachu. Inni - zapijali "wszywkę". Usłyszałem od jednego, że on nie może sobie wybaczyć tego, że po pijaku jeździł samochodem. Narażał innych na śmierć.
- Teraz są już ośrodki dla księży alkoholików.
- Niektórzy uważają, że ksiądz powinien trzeźwieć w ośrodku otwartym dla wszystkich. Inni twierdzą, że lepiej jest, kiedy odbywa się to wśród kapłanów. Nie jestem znawcą choroby alkoholowej. W książce zebrałem tylko ich świadectwa. Uważam, że obie szkoły mają swoje racje. Jest ośrodek diecezjalny pod Pleszewem, który założył ksiądz alkoholik Wiesław Kondratowicz. Przyjeżdżają do niego księża z całej Polski. W ciągu kilkunastu lat przewinęło się przez to miejsce ok. 600 księży (niektórzy po kilka razy). Ksiądz Kondratowicz twierdzi, że lepiej jak księżą trzeźwieją w swoim towarzystwie, bo przez to uczą się dobrych nawyków.
- Piją też biskupi?
- Pił nieżyjący już ksiądz biskup Andrzej Śliwiński. Kiedy spowodował wypadek drogowy, przyznał się, że ma problemy z alkoholem. Złożył rezygnację. Nie wypierał się. Jeden z "moich" księży alkoholików pojechał na jego pogrzeb z szacunku, że biskup potrafił się zachować. To nie jedyny hierarcha, który ma problem z alkoholem. Przecież to choroba demokratyczna, ale każdy, także biskup powinien wiedzieć, jak się zachować.
- Kogo zgorszyłeś swoją książką?
- Na początku księdza z Zespołu Konferencji Episkopatu Polski do spraw Apostolstwa Trzeźwości, ale kiedy zobaczył moją pracę, to zaczął mi pomagać. Księża, z którymi rozmawiałem, bardzo dużo w życiu przeszli. Widziałem w nich dużo pokory. Może to dziwnie zabrzmi, ale przeżyłem ciekawą przygodę dziennikarską z fajnymi ludźmi. Z niektórymi do dziś mam dobry kontakt.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska