Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy starsze siostry z Białegostoku muszą zapłacić karę za to, że ktoś wyciął na ich polu drzewa

Agata Masalska [email protected]
Na działce rosło kilkadziesiąt krzewów i drzew, które same się zasiały. Kto je wyciął, nie wiadomo.
Na działce rosło kilkadziesiąt krzewów i drzew, które same się zasiały. Kto je wyciął, nie wiadomo. Helena Wysocka
Trzy starsze, z trudem poruszające się siostry z Białegostoku, zostały oskarżone o nielegalną wycinkę drzew na ich działce w Grajewie. Urzędnicy naliczyli im za to ponad 340 tysięcy kary.

Kobiety są zdruzgotane. Zapewniają, że nie wycinały tych, rosnących na działce "krzewów", co im zarzucono. Nie są też w stanie zapłacić tak drakońskiej kary.
- Mam nadzieję, że ta ciągnąca się od ponad roku i spędzająca sen z powiek sprawa wreszcie się zakończy - mówi Alina Szreniawska, jedna z sióstr.

Bogdan Wojsławowicz, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miasta w Grajewie, gdzie doszło do wycinki drzew, twierdzi, że urzędnicy wciąż dochodzą do prawdy. - Decyzję wydamy w tym, a najdalej przyszłym miesiącu. W tej chwili trudno przewidzieć, jaka ona będzie, ale na pewno zgodna z przepisami - zapowiada naczelnik.

Trzeba było pilnować

Alina Szreniawska ma 85 lat. Jedna jej siostra jest starsza dwa lata. Druga - trochę młodsza, ale bardzo schorowana, nie potrafi podejmować logicznych decyzji. Wszystkie od lat mieszkają w Białymstoku. Ale urodziły się i wychowały w Grajewie. Tam też, po śmierci rodziców, odziedziczyły dużą, mocno zaniedbaną posesję.

- Dom przez wiele lat był zajęty przez gminę pod kwaterunek - tłumaczą spadkobierczynie. - Trafiali tam głównie ludzie z marginesu społecznego. A to powodowało, że budynek popadł w ruinę.

Ogród podobnie. Część drzew owocowych spróchniała i połamała się. Działka zarosła samosiejkami.
- Generalnie znajdowały się tam krzewy i trochę cherlawych klonów - opowiada Alina Szreniawska. - A posesja przypominała śmietnik. Urządzili go właściciele okolicznych działek.

Na nieruchomości pełno było butelek, puszek i papierów. Na początku minionego roku bałaganem zainteresowali się graje-wscy urzędnicy. Wystosowali do kobiet pismo, aby jak najszybciej uprzątnęły działkę.

Alina Szreniawska poprosiła o pomoc syna. Chciała, aby pojechał do Grajewa i zobaczył, co tam się dzieje. A przy okazji zrobił kilka zdjęć, które mogłaby pokazać siostrom. Zrobienie porządku wiązało się bowiem ze sporymi kosztami. Pani Alina chciała, aby jej siostry - spadkobierczynie partycypowały w nich solidarnie.

Sprawa porządkowania działki przeciągnęła się nieco w czasie. Głównie dlatego, że Alina Szreniawska musiała wraz z synem wyjechać do szpitala. Gdy po miesiącu wróciła, czekała ją przykra niespodzianka. Z grajewskiego magistratu otrzymała informację, że ktoś wyciął na działce drzewa.
- Myślałam, że to jakaś pomyłka - tłumaczy białostoczanka. - Wybrałam się do burmistrza, aby ją wyjaśnić. Tłumaczyłam, że nie bywamy na posesji, że nie ma komu jej pilnować. Ale burmistrz nie chciał tych argumentów słuchać. Stwierdził, że w takiej sytuacji powinnam wynająć firmę ochroniarską.

Pokrzywdzona kobieta zaalarmowała grajewską policję, ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa, ponieważ uznała, że do przestępstwa nie doszło. Alina Szreniawska informowała bowiem o kradzieży drewna, a to leżało na posesji. Zresztą, znajduje się tam do dzisiaj.

Tymczasem grajewscy urzędnicy wyliczyli, że na 25-arowej działce zostało wyciętych bez zezwolenia 39 jednolistnych klonów. I z tego tytułu właścicielki posesji muszą zapłacić 341 tysięcy złotych kary.

Wójt może ciąć?

Kobiety zaskarżyły decyzję burmistrza do Samorządowego Kolegium Odwoławcze w Łomży, które nakazało ponownie rozpatrzeć sprawę. Stwierdziło, że ratusz nie wykonał dwóch rzeczy: nie podjął próby ustalenia, kto wyciął drzewa i nie ustalił ich wieku. A to ostatnie ma kolosalne znaczenie. Za wycinkę drzew, które mają mniej niż dziesięć lat, nie płaci się kary.

- Wznowiliśmy postępowanie administracyjne - informuje naczelnik Wojsławowicz. - Pierwszą kwestię już mamy wyjaśnioną. Rozpytaliśmy sąsiadów, ale nie wnieśli oni do sprawy nic nowego. Nic nie wiedzą, nie widzieli też, kto wycinał te drzewa.

Do ustalenia wciąż pozostaje wiek drzew. Urząd miasta, aby nie ponosić kosztów wynajęcia niezależnych ekspertów poprosił o pomoc pracowników Nadleśnictwa w Tamie. Dwóch zgodziło się wykonać potrzebną opinię.

Oględziny działki, a przede wszystkim pni ściętych drzew miały odbyć się w pierwszych dniach stycznia. Ale termin ten nie został dotrzymany.
- Wizję musieliśmy odwołać z uwagi na niekorzystną aurę - dodaje naczelnik Wojsławowicz. - Fachowcy uznali, że zmierzenie pni w warunkach zimowych nie jest możliwe.

Zrobili to kilka dni temu. Opinia ma być gotowa w połowie kwietnia.
- Zależy nam na tym, aby jak najszybciej zakończyć sprawę. Ale też na tym, aby ustalenia specjalistów były wiarygodne - zapewnia naczelnik. Dodaje, że w sprawie kar za nielegalną wycinkę drzew przegrzebał już tomy aktów prawnych.

- Prawnicy mówią jednym głosem: trzeba je wymierzać - podkreśla Wojsławowicz. - Tak stanowi prawo.

Alina Szreniawska określa, że obowiązuje ono jedynie ludzi w gumowcach. Przypomina sprawę sprzed kilku lat z gminy Michałowo. Właściciel położonej tam działki, ówczesny wójt złożył wniosek o wydanie zezwolenia na wycinkę 425 sosen. Starostwo zgodziło się. Ale parę miesięcy później wyszło na jaw, że wójt wyciął więcej drzew niż przewidywało zezwolenie. Starostwo wyliczyło mu 2,7 mln złotych kary.

Wójt zaskarżył tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku, które dwukrotnie analizowało sprawę. Ostatecznie starostwo umorzyło postępowanie.
Powód? Urzędnicy nie potrafili ustalić gatunku i obwodu usuniętych drzew.

- Jak widać, prawo dopada tylko stare, niedołężnie kobiety - mówi z żalem Alina Szreniawska.

Prawo się zmieni

W połowie minionego roku sprawą drakońskich kar za wycinkę drzew zajmował się Trybunał Konstytucyjny. Uznał on, że obowiązujące przepisy są niezgodne z konstytucją. Przede wszystkim dlatego, że nie uwzględniają wielu sytuacji. Choćby tego, że drzewo zagraża bezpieczeństwu. Wysokość naliczonej właścicielowi działki kary nie zależy też od stopnia uszczerbku w przyrodzie i sytuacji materialnej sprawcy. A tak być nie powinno.

Na nowelizację ustawy posłowie mają czas do końca tego roku.
- Po wejściu w życie nowych przepisów osoby, która zapłaciły albo mają naliczone kary za wycinkę drzew bez zezwolenie będą mogły wystąpić do urzędów o wznowienie postępowań - mówi naczelnik Bogdan Wojsławowicz. - Ale będą miały na to tylko miesiąc - zastrzega.

Póki co, nadzieja jest w sądach administracyjnych, gdzie białostoczanki mogą skarżyć niekorzystane dla siebie rozstrzygnięcia.
- Znalazłem w podobnych sprawach cztery korzystane dla właścicieli posesji wyroki WSA - dodaje urzędnik. - Ale ja nie mogę brać ich pod uwagę. Obowiązują mnie wyłącznie zapisy ustawowe.

Alina Szreniawska nie ma siły, aby chodzić po urzędach i walczyć z absurdem.
- Bzdurne przepisy odebrały mi kilka lat życia - nie ukrywa żalu. - Nie mam pieniędzy na zapłacenie kary. Chyba pójdę do więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny