Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy córki zginęły

Alicja Zielińska [email protected] tel. 085 748 95 45
W sobotę wrak przewróconego tira wyciągnął z rowu dopiero specjalny dźwig. Akcja trwała prawie trzy godziny. Każdy samochód był oddzielnie zdejmowany z lawety.
W sobotę wrak przewróconego tira wyciągnął z rowu dopiero specjalny dźwig. Akcja trwała prawie trzy godziny. Każdy samochód był oddzielnie zdejmowany z lawety. fot. Anatol Chomicz
Matka chodziła i powtarzała, że to nieprawda, że ona nie wierzy. Na siłę pchała się, żeby zobaczyć.

Dopiero jak dali jej zastrzyk uspokajający, to odeszła. Ojciec chwiał się na nogach. Serce się ściskało z rozpaczy, patrzeć na ten ich ból. Trzy córki stracić w jednej chwili! Tragedia nie do wyobrażenia.

Ania miała 20 lat. Monika 19, Ewa 17. To siostry. I jeszcze Emilka, 17 lat, koleżanka Ewy. Wszystkie uczyły się w technikum w Niećkowie w gminie Szczuczyn. Wszystkie zginęły w piątek.

Ania, Monika i Ewa mieszkały we wsi Tarachy, Emilia w Bęćkowie. Wsie leżą po sąsiedzku. Dlatego Ania, jadąc z siostrami do szkoły, zabierała też Emilkę.

Nie miały szans

W piątek rano wyjechała polonezem, jak zwykle z polnej żwirówki. Była na drodze krajowej nr 61, na obrzeżach Szczuczyna.

Przejechała kilkadziesiąt metrów. Zatrzymała się, czekała, żeby skręcić w stronę Niećkowa.

Wtedy z tyłu najechało na nią rozpędzone osobowe renault. Siła uderzenia zepchnęła poloneza na przeciwny pas, wprost pod litewskiego tira, przewożącego nissany. Kierowca tira próbował go ominąć, nie dał rady. Polonez wpadł do rowu, za nim tir, całkowicie go przygniatając. Tak wynika ze wstępnych ustaleń policji.

- Ona jechała prawidłowo. To tego z renault wina, a teraz będzie odpowiadał przed sądem i na sumieniu do końca życia mu zostanie, że zabił - mówią ludzie.

Renault kierował 19-latek z Grajewa. Jechali z nim trzej koledzy. Też wszyscy do szkoły.

- Posłyszałam straszny huk, wybiegłam na podwórze. A tu, Matko Boska, w rowie tir przewrócony leży. Na nim samochody. Ludzie zaczęli krzyczeć, że pod spodem jest polonez, że w środku młode dziewczyny, trzeba ratować. Ale tu już nie było mowy o jakiejkolwiek pomocy. Laweta przywaliła kompletnie samochód - opowiada
Elżbieta Męczkowska. Mieszka przy samej trasie "61", między Grajewem a Łomżą.
O tej drodze kierowcy mówią "droga śmierci". Jest wąska, słabe pobocze, a w tym miejscu jeszcze wzniesienie. Często dochodzi tutaj do wypadków.

- Ale taki straszny to pierwszy - załamuje ręce kobieta. - Nie znam żadnej z tych dziewcząt, ale serce mi się kraje z żalu. Szok po prostu. Całą noc nie mogłam zasnąć. Nie wiem, jak to przeżyć. Nie mogę sobie tego nawet wyobrazić - powtarza.

Nie na siły człowieka

Tir leży w rowie tuż przy ulicy Sportowej, obok krzyża. Na lawecie osiem przewróconych nissanów. Kilka zahacza o gałęzie drzewa. Ludzie oglądają z przerażeniem.

- Ja jedną dziewczynę widziałem, miała zmasakrowaną twarz, wciśnięte włosy - mówi Tadeusz Kruszyński. - Trzy z nich zdołano jakoś wyciągnąć, a czwartą dopiero jak dźwig przyjechał i podniósł przód tira. Z poloneza została kupa złomu, zmiażdżony kompletnie, tylko numery na tablicy rejestracyjnej było widać.

Czesław Lipiński, emerytowany dyrektor podstawówki w Szczuczynie, znał wszystkie dziewczęta. Głos mu się łamie z żalu, kiedy o nich mówi. - Były takie młode...

Ludzie narzekają na burmistrza Szczuczyna. Już parę razy gmina obiecywała, że droga w tym miejscu zostanie poszerzona. - Powinien być dodatkowy pas, żeby można było skręcić bezpiecznie - pokazują mężczyźni. Mówią, że sami wyszliby do roboty, niech tylko burmistrz sprzęt zorganizuje.

Trzy trumny

W Tarachach mieszka 17 gospodarzy. Cała wieś o niczym innym nie mówi, tylko o piątkowej tragedii. Sołtys Czesław Krasiński jest kuzynem trzech sióstr. Z samego rana odebrał kilkanaście telefonów. Po okolicy rozeszła się informacja, że ojciec z tej rozpaczy targnął się na życie. - Nieprawda - powtarzał.

- To plotka. Może on w tym bólu i co takiego powiedział - wzdycha ciężko. - Toż to nie na siły człowieka coś takiego.

Nie jest w stanie rozmawiać. Co chwila wstaje, wychodzi z kuchni, wraca.

- My to najpóźniej się dowiedzieliśmy - dodaje jego żona, pani Halina. - Syn zadzwonił. Włączyliśmy telewizor, podają: zginęły trzy siostry i koleżanka. I nazwę naszej wioski. Serce mi stanęło, nogi się ugięły. W szoku jesteśmy, co tu mówić - patrzy bezradnie. - O trzeciej różaniec będzie, pójdziemy. Trumny mają być wystawione w kaplicy parafialnej w Grajewie. To przecież aż trzy! W głowie się nie mieści. Jeszcze do nas nie dociera. Dziadek, mówili, chodzi, zagląda do pokoju, myśli, że wrócą.

I syn miał jechać

Dziewczyny dojeżdżały do szkoły swoim samochodem, bo taniej. Do Niećkowa stąd jakieś 15 kilometrów, ale słabe połączenie, musiałyby mieszkać w internacie. Trzy córki wysłać poza dom to sporo kosztuje - opowiada Halina Krasińska. - Wszystkie uczyły się w tej samej szkole, w technikum żywieniowym. Ania, najstarsza, właśnie miała zdawać maturę. Młodsza o rok Monika była w trzeciej klasie, a Ewa i ta koleżanka Emilka z Bęćkowa w pierwszej - wylicza.

Ładne dziewczyny, Ania trochę pełniejsza, a te szczuplutkie, wysokie. Przyjemne, wesołe. Ania już dorabiała. Jako kelnerka pracowała, na weselach, chrzcinach. Rodzice się cieszyli. Na ubrania, na paliwo miała swoje pieniądze.

A teraz został im tylko syn. Najmłodszy. Uczy się w gimnazjum. Miał jechać z nimi, ale godzina mu nie pasowała. Zdecydował się na autobus.

Boże, jeszcze i on by zginął! - pani Halina ma łzy w oczach.

Szkoła w rozpaczy

Zespół Szkół w Niećkowie. Na dziedzińcu przed budynkiem stoją samochody. Ale to przyjechały osoby, które uczą się zaocznie. Kolegów Ani, Ewy, Moniki i Emilki nie ma.

Dyrektora też nie. - Pojechał do rodzin tych dziewcząt - mówi Iwona Dzięgielewska, która prowadzi sklepik w budynku. - Przeżywamy, bolejemy nad tym nieszczęściem strasznie. Mój mąż jest nauczycielem, uczył je. Jeszcze nie dowierza, że zginęły.

- A w piątek to tu był jeden wielki płacz. Szok - dodaje. - Dyrektor odwołał lekcje, nie było mowy o nauce. Młodzież zrozpaczona. Lekarze, psychologowie chodzili po klasach, uspokajali. Psychiatra przyjechał.

- Tak nam ich szkoda... - powtarza. - Anię znali wszyscy. Bardzo dobrze się uczyła, w samorządzie działała, w konkursach, w olimpiadach startowała. Dziewczyna, można powiedzieć, na pokaz, wszechstronna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny