Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trup w oknie to najlepsza reklama

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Ul. Sienkiewicza ok. 1930 r. Czyżby podążające w kierunku cmentarza kondukty żałobne aż tak bardzo zirytowały Hirsza Josema?
Ul. Sienkiewicza ok. 1930 r. Czyżby podążające w kierunku cmentarza kondukty żałobne aż tak bardzo zirytowały Hirsza Josema? Ze zbiorów Tadeusza Chańki.
Reklama. Fascynującą lekturą jest to, co się pisze i wiesza na ścianach. Kartkami w tej miejskiej księdze są szyldy, neony, afisze czy nawet napisy. Albo trup.

Oczywiście należy odróżnić bezmyślne bazgroły od prawd historycznych. Tak przecież było z odkrytym nie tak dawno na ścianie remontowanej kamienicy przy Sienkiewicza 40, napisem "3 razy tak".

Wielką kopalnią wiedzy o Białymstoku są stare zdjęcia, z których odczytać można dziesiątki szyldów. Czasem zdjęcie można datować, gdy odnajdzie się na nim afisz, a w starych gazetach odnajdziemy informację, że oto właśnie tego dnia odbyła się premiera anonsowanego filmu. Jakaż wówczas jest radość. Czytanie miasta może też być impulsem do opowiedzenia anegdoty, do napisania historyjki o śmiesznostkach nieobcych dawnym mieszkańcom Białegostoku.

Oto jedna z nich. Na ulicy Kolejowej 8 mieszkał inżynier Roman Wieczorek. Prowadził renomowaną odlewnię żeliwa i zakład budowy maszyn. Fabryka znajdowała się za domem, w głębi posesji (to obecnie teren targowicy Madro). W styczniu 1923 r. z oburzeniem stwierdzono, że "na bramie domu p. Wieczorka, do dziś dzień wisi okazały szyld Maszinostroitielnyj zawod".

Drwiono z tego, że inżynier nie zauważył, kiedy gubernatorów zastąpili wojewodowie, a policmajstrów komendanci, "a szyld p. Wieczorka ostał się w burzy dziejów, zachował się w pełnej krasie i zdobi jego bramę, jak za dawnych dobrych czasów". Kpiąc, nazwano to "wzruszającym pietyzmem dla zabytków i pamiątek przeszłości".

Nie mniejsze poruszenie wywołał szyld pewnej pracowni gorsetów. Rewolucja w modzie spowodowała, że białostoczanki masowo wymieniały stare, babcine gorsety na nowoczesne, lekkie staniki. Nagle więc zrobił się na tę część damskiej bielizny niezwykły popyt. Zaczęły powstawać jeden za drugim zakłady gorseciarskie. Stanikowym zagłębiem była ulica Sienkiewicza. Funkcjonowało przy niej około 20 gorseciarni. W październiku 1936 r. nad pracownią przy Sienkiewicza 19, która należała do niejakiej Sokólskiej, w celu przyciągnięcia klientek został wywieszony "wielki szyld z wymalowaną na nim nogą damską 2-metrowej wielkości". Zrobił się wokół niej rwetes, wywołany przez obrońców moralności. Mówiono, że po ulicach chodzi przecież młodzież szkolna i patrzy na tę wielką, nagą, bezwstydną nogę! A jak widzi taką nogę to cóż sobie może jeszcze dalej wyobrazić! Dociekano też, co ma noga do stanika, ale w konkluzji stwierdzano, że niech już będzie noga, bo jakby nad ulicą Sienkiewicza miała zawisnąć monstrualna, dwumetrowa inna część niewieścia, to dopiero byłoby zgorszenie.

Tropiąc to wyuzdanie białostoccy purytanie stwierdzili, że w innej gorseciarni, znajdującej się na rogu Lipowej i Przejazd, pracuje mężczyzna, i o zgrozo ma dużo klientek!

Ale nie tylko szyldy czy witryny mogły być przyczyną ulicznej sensacji. Na Sienkiewicza 66 w niewielkim, drewnianym domu państwa Barszczewskich jedno z mieszkań na parterze, od strony ulicy wynajmował Hirsz Josem.

W styczniowy wieczór 1936 r., około godziny 20, ktoś z przechodniów zauważył, że w oknie u Josema wystawiony jest trup mężczyzny. Pomimo późnej pory i chłodu gapiów przybywało z każdą chwilą. Wszyscy stali jak zahipnotyzowani i wpatrywali się w nieboszczyka. Tłum gęstniał. W końcu wezwano policję. Przybyli na miejsce stróże porządku, weszli do mieszkania, w którym siedział rozbawiony Josem.

Policjantom oświadczył, że "manekin umarlaka zmajstrował sam, a potem wystawił go w oświetlonym oknie swego mieszkania". Na natarczywe pytania, po co ta cała maskarada, Hirsz nie chciał odpowiedzieć. Policjanci zanotowali więc, że uczynił to "w celu jemu tylko wiadomym".

Zebrani przed oknem gapie powoli zaczęli się rozchodzić. Oni też zastanawiali się nad przyczyną tego makabrycznego widowiska. Ktoś powiedział, że może Josem miał już dość sunących jeden po drugim tuż pod jego oknem konduktów żałobnych i wystawił wobec tego w swoim oknie taką antyreklamę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny