Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Troje białostockich onkologów przed sądem. Za fałszowanie recept.

(mw)
Lekarze nie przyznają się. W poniedziałek przed sądem złożyli tylko krótkie wyjaśnienia.
Lekarze nie przyznają się. W poniedziałek przed sądem złożyli tylko krótkie wyjaśnienia. fot. Archiwum
W czasie kontroli okazało się m.in., że niektóre recepty wystawiane były po śmierci pacjentów. Pojawiały się też na nich nazwiska osób, które nie były hospitalizowane w Białostockim Ośrodku Onkologicznym, brakowało pieczątek, nie zgadzały się podpisy lekarzy.

Proces lekarzy, pracujących obecnie w Białostockim Centrum Onkologii, ruszył w poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku.

Zarzuty dotyczą 1998 i 1999 roku. Zdaniem śledczych, Tomasz M., Anna T. oraz Elżbieta D. bez wiedzy pacjentów wypisywali recepty na drogie leki wspomagające walkę z nowotworami. Jednak nie wręczali ich chorym, a sami realizowali recepty w jednej z aptek na osiedlu Antoniuk. Prokuratura ustaliła, że większość recept oskarżeni wystawiali na nazwiska inwalidów wojennych lub wojskowych, którym przysługiwały bezpłatne leki.

Śledztwo było wynikiem kontroli, jaką w połowie 1999 roku przeprowadziła ówczesna Podlaska Regionalna Kasa Chorych. Skontrolowała wybrane białostockie apteki, a także Białostocki Ośrodek Onkologiczny, gdzie wtedy pracowali oskarżeni lekarze. Okazało się m.in., że niektóre recepty wystawiane były po śmierci pacjentów. Pojawiały się też na nich nazwiska osób, które nie były hospitalizowane w Ośrodku, nieraz brakowało pieczątek, nie zgadzały się podpisy lekarzy.

Przez działanie oskarżonych Podlaski Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia miał stracić blisko 19 tysięcy złotych.

Lekarze nie przyznają się. W poniedziałek przed sądem złożyli tylko krótkie wyjaśnienia. Przyznali, że zdarzało się, że w ramach koleżeńskiej przysługi wypisywali recepty kolegom, którzy np. nie mieli przy sobie swojej pieczątki. Ale dla pieniędzy recept nie fałszowali.

Jeszcze w śledztwie jedna z oskarżonych przyznała, że zgłaszali się do niej aptekarze z prośbą o wypisywanie pacjentom leków, które były w ich aptekach, ale którym upływał termin ważności. Lekarka przyznała, że godziła się na to, m.in. dla dobra swoich pacjentów, bo od ręki dostawali leki. - Nie otrzymywałam potem od aptekarzy żadnych gratyfikacji - zarzekała się.

Kolejna rozprawa pod koniec grudnia. Oskarżonym grozi osiem lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny