Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny wypadek na przejeździe kolejowym. To oni uratowali dziecko ze zmiażdżonego przez pociąg auta

Urszula Zimnoch [email protected] tel. 085 748 95 81
Kamil (z lewej) i Piotr pracują w myjni samochodowej obok przejazdu kolejowego. Gdy usłyszeli trzask, pobiegli na miejsce wypadku. – To był straszny widok. Nie wiedzieliśmy, że w samochodzie jest dziecko. Leżało między siedzeniami i było przykryte oparciem fotelika – opisuje Kamil.
Kamil (z lewej) i Piotr pracują w myjni samochodowej obok przejazdu kolejowego. Gdy usłyszeli trzask, pobiegli na miejsce wypadku. – To był straszny widok. Nie wiedzieliśmy, że w samochodzie jest dziecko. Leżało między siedzeniami i było przykryte oparciem fotelika – opisuje Kamil. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Piotr i Kamil pracują w myjni samochodowej obok przejazdu kolejowego przy Pułaskiego. Gdy usłyszeli trzask, pobiegli na miejsce wypadku. To oni wyciągnęli z samochodu 3-letnią dziewczynkę.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że spomiędzy siedzeń wystaje nóżka - opowiada Piotr. To on, wraz z kolegą Kamilem, jako pierwszy pobiegł na pomoc ofiarom poniedziałkowego wypadku na torach przy Pułaskiego. Wyciągnęli z samochodu dziecko w foteliku. Dopiero potem do akcji wkroczyła straż pożarna.

To była chwila. Nagle usłyszeliśmy głośny trzask - opowiada Piotr. - Natychmiast pobiegliśmy w stronę torów. Na początku nie mogliśmy uwierzyć, że to wypadek.

Piotr ma 20 lat, Kamil 21. Obaj pracują w myjni samochodowej przy ulicy Pułaskiego obok przejazdu kolejowego. W chwili wypadku siedzieli akurat w pomieszczeniu socjalnym. Ale z pokoju widać tory kolejowe i słychać przejeżdżające pociągi. Nie sposób było nie usłyszeć uderzenia szynobusu w samochód.

Młodzi mężczyźni byli na miejscu wypadku już po kilku sekundach.

Poruszyła się nóżka

- Myśleliśmy, że w aucie są dwie osoby. Otworzyłem drzwi i wtedy zobaczyłem, że spomiędzy siedzeń wystaje nóżka - opowiada Piotr.

To była nóżka 3-letniej dziewczynki, która jako jedyna wyszła żywa z wypadku. Ale nadal walczy o życie w dziecięcym szpitalu klinicznym.

Siła uderzenia spowodowała, że fotelik rozpadł się na dwie części. Dziecko leżało między siedzeniami przykryte oparciem fotelika.

- Ogarnęła mnie panika i trzęsły mi się ręce - wspomina Kamil.

- Ktoś krzyczał z tłumu, żeby nie ruszać, że wszyscy na pewno nie żyją. Ale nóżka się poruszyła - opowiada Piotr. - Więc wspólnymi siłami wyciągnęliśmy dziecko z samochodu i oparliśmy je o oponę. Miało rozciętą głowę.

Pomogli, jak umieli

- Nie mogliśmy ruszyć tych osób z przodu, bo się baliśmy o kręgosłupy - dodaje Kamil.

Na miejscu wypadku zebrał się tłum ludzi, ale oprócz nich nikt nie ruszył z pomocą.

Chłopcy przyznają, że kiedyś w szkole uczyli się o udzielaniu pierwszej pomocy. Ale nawet przez myśl im nie przeszło, że znajdą się w sytuacji, gdy ta wiedza będzie tak bardzo potrzebna.

- Faktycznie, jak straż pożarna przyjechała na miejsce, to fotelik stał obok pojazdu - potwierdza Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków. I to już strażacy profesjonalnie zajęli się dziewczynką: - Bo dziecko nie mogło oddychać - mówi Ostrowski.

Policja nadal wyjaśnia, czy matka i córka, która jechała z przodu, miały zapięte pasy. Piotrowi i Kamilowi wydaje się, że kiedy dobiegli na miejsce, pasy były zapięte.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny