Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Próba podpalenia 18-latka [nowe fakty]

Rajmund Wełnic
Ekipa dochodzeniowa policji i prokuratury w środę rano dokonała oględzin miejsca tragedii.
Ekipa dochodzeniowa policji i prokuratury w środę rano dokonała oględzin miejsca tragedii. Rajmund Wełnic
- Usłyszałem huk, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że z domu obok wybiega chłopak z płonącą głową - opowiada pan Mariusz ze Szczecinka, który widział skutki prawdopodobnej próby podpalenia człowieka.

Okopcone drzwi i ściany, spalone schody i swąd spalenizny unoszący się wokół piętrowego bliźniaka przy ulicy Szczecińskiej w Szczecinku. To tu w nocy z wtorku na środę rozegrały się dantejskie sceny. - Było krótko przed północną, gdy usłyszałem huk - mówi sąsiad.

Po chwili oczom przerażonego świadka ukazał się wstrząsający widok - przez okno z klatki schodowej na parterze wyskoczył młody chłopak. Prawdopodobnie nie udało mu się otworzyć drzwi wejściowych, więc wybił okiennicę. - Dosłownie całą głowę miał w płomieniach, wyglądał, jak pochodnia - opowiada pan Mariusz, który zbiegł na dół i zaczął gonić uciekającego w stronę ulicy Gdańskiej mężczyznę, aby go ugasić. Dopadł go, gdy płomienie już zgasły.

18-letni mieszkaniec Szczecinka był potwornie poparzony, ale przytomny i w szoku. - Twarz miał całą czarną i powtarzał ciągle "to czubek, polał mnie benzyną i chciał mnie spalić" - relacjonuje nasz rozmówca, który razem z sąsiadem ugasił pożar klatki schodowej jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej.

Słowa odnosiły się do kompana podpalonego, także 18-letniego właściciela góry domku. Chwilę potem i on pojawił się przed posesją. - Krzyczał, że nas też spali i pozabija - mówi pan Krystian, sąsiad z dołu. Razem z drugim sąsiadem obezwładnili szalejącego młodzieńca i przekazali go patrolowi Straży Miejskiej, który w międzyczasie przyjechał.

Poparzonego nastolatka policja znalazła błąkającego się w okolicach dworca kolejowego.
Z oparzeniami twarzy, rąk, klatki piersiowej i pleców został przetransportowany do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Poparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach. Nie wiadomo, co dokładnie wydarzyło się w mieszkaniu na górze.

Podejrzany o podpalenie czekał w środę w policyjnym areszcie na wytrzeźwienie i przesłuchanie oraz postawienie zarzutów. Dopiero wtedy prokurator postanowi, czy była to próba zabójstwa, czy też nieszczęśliwy wypadek. - Oględziny miejsca zostały dokonane, musi się jeszcze wypowiedzieć biegły - rzeczniczka szczecineckiej policji Anna Matys zastrzega, że oficjalne powody pożaru nie są jeszcze znane.

Sąsiedzi, którzy przyglądali się pracy policyjnych techników, nie mieli wątpliwości, że do podobnej tragedii musiało w końcu dojść. - Arek wyszedł z poprawczaka jakoś pół roku temu i od razu zaczęły się problemy - mówi pan Krystian. Libacje alkoholowe i awantury były na porządku dziennym. - Jednego dnia był normalny, drugiego szalał po pijanemu ze swoimi koleżkami - mówią nasi rozmówcy.

W mieszkaniu na piętrze odziedziczonym po rodzicach potrafił rozpalić ognisko i urządzić sobie grilla. Uciążliwy sąsiad utrzymywał się z rent po rodzicach i dorywczej zbiórki złomu. Często miał mówić, że "na życiu mu nie zależy".

Zrozpaczeni sąsiedzi szukali pomocy, gdzie się tylko dało. Byli u dzielnicowego, w opiece społecznej, ale bez żadnych rezultatów. - Mamy małe dzieci i boimy się o nie i o siebie - powtarzają. - Dobrze, że chodzimy późno spać, bo inaczej sami byśmy spłonęli.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!