Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia. Śruba motorówki rozszarpała kobietę!

(p, pij)
W poblizu tego pomostu, położonego na wysokości pałacyku, doszło w piątek wieczorem do nieszczęścia.
W poblizu tego pomostu, położonego na wysokości pałacyku, doszło w piątek wieczorem do nieszczęścia. Przemysław Piotrowski
Na jeziorze Niesłysz w Przełazach doszło do prawdziwego dramatu. Pod śrubę motorówki dostała się kobieta. Zginęła na miejscu.

Z nieoficjalnych informacji wiemy, że do wypadku doszło w piątek po godz. 19.00. Jeden z ratowników WOPR, 32-letni zielonogórzanin wziął pięć albo sześć kobiet na pokład pontonu. Chciał je przewieźć po jeziorze. Niestety, z nieustalonych do tej pory powodów w pewnym momencie uderzył w pomost. Wtedy do wody wypadły trzy kobiety i on sam. Ponton zaczął bezwładnie się kręcić. Dość szybko, gdyż jego motor był prawdopodobnie mocny. Wtedy nieszczęśliwie napłynął na 44-latkę. Śruba zmasakrowała ofiarę.
.
- Ofiara to mieszkanka Świebodzina. Mężczyzna, który prowadził łódź był trzeźwy - powiedział Grzegorz Szklarz, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Prokuratura ustali przebieg oraz przyczynę wypadku.

Nasz reporter pojechał na miejsce tragedii. Z tego, co udało mu się ustalić zmarła kobieta była uczetniczką imprezy integracyjnej. Osierociła trójkę dzieci. Jak opowiadają świadkowie zdarzenia, na łodzi pradopodobnie zablokowały się stery.
Wypadkiem zasmucony jest Jerzy Telak, prezes krajowej centrali Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Ubolewam najbardziej nad tym, że ratownik który ma strzec bezpieczeństwa stał się, jestem pewnym że nieumyślnym sprawcą tragedii - mówi prezes Telak.

Prezes Telak zaznacza, że do ratownik nie miał prawa zabierać turystów do łodzi. - To sprzęt ratowniczy, służy do manewrów, patrolowania, ćwiczeń oraz akcji ratowniczych. Użycie sprzętu do innego przeznaczenia jest błędem, jak widać katastrofalnym .

Wygląda również na to, że wodniak nie zastosował się do obowiązujących reguł pływanie łodzią motorową. - Skoro po tym, jak sternik wypadł z łodzi za burtę silnik nie zgasł to prawdopodobnie pękła linka, tak zwana zrywka lub nie została ona użyta przez ratownika, który przed uruchomieniem silnika powinien ją zapiąć sobie na rękę - wyjaśnia prezes Telak. Zrywka odcina dopływ paliwa do silnika, który w rezultacie gaśnie. - To nie jest tak, jak z gazem w samochodzie. Tutaj po podciągnięciu manetki obroty silnika natychmiast wzrosną, ale nie spadną dopóki manetka nie zostanie opuszczona - wyjaśnia prezes Telak.

Taka tragedia w polskim ratownictwie wodnym wydarzyła się pierwszy raz. - Nie pamiętam takiej sytuacji. Było podobne zdarzenie na jeziorze Zegrzyńskim, ale dotyczyło wypadku z prywatą łodzią - mówi J. Telak.

Prezes Telak o zdarzeniu poinformował już Krajowego Koordynatora Grup Ratowniczych. Zostanie również wszczęte postępowanie w tej sprawie. Zdarzeniem zajmie się również sąd koleżeński na szczeblu wojewódzkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska