Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tony Kososki – Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę

Jerzy Doroszkiewicz
Brazylia była marzeniem, reszta wyszła przypadkiem – tak zwykł mówić o swojej niebywałej podróży 23-letni Przemek Śleziak, szerszemu gronu znany jako Tony Kososki, którego barwna opowieść o Ameryce Południowej, obfitująca w niecodzienne spotkania i odkrycia, mogłaby posłużyć za kanwę nie jednej a kilku powieści przygodowych.
Brazylia była marzeniem, reszta wyszła przypadkiem – tak zwykł mówić o swojej niebywałej podróży 23-letni Przemek Śleziak, szerszemu gronu znany jako Tony Kososki, którego barwna opowieść o Ameryce Południowej, obfitująca w niecodzienne spotkania i odkrycia, mogłaby posłużyć za kanwę nie jednej a kilku powieści przygodowych. Wydawnictwo Muza
Przemysław Śleziak podczas studenckiej wymiany w Portugalii zauważył, że jego imię i nazwisko nie jest do wymówienia nie tylko dla Portugalczyków. Od internetowego Tony’ego szybko przeszedł do używania pseudonimu w rzeczywistym świecie, a znajomi z Erasmusa stali się nieocenioną pomocą w poruszaniu się po innym kontynencie.

Jeśli w życiu brakuje nam pieniędzy, trzeba w jakiś sposób uwierzyć w swoje szczęście i wyzbyć strachu przed nieznanym. Nauczyć podróżować autostopem, nie wybrzydzać podczas poszukiwania noclegu i pożywienia. Wtedy, jak zapewnia młody autor, można zobaczyć najdalsze i najpiękniejsze zakątki świata za symboliczne pieniądze.

Fanów piłki nożnej z pewności zelektryzuje fakt, że autor był wolontariuszem podczas Mundialu w roku 2014. Oczywiście, musiał sporo dołożyć – zapłacić za bilet, noclegi, jedzenie, ale dzięki realnej i internetowej sieci kontaktów, nie dość, że sporo oszczędzał, to jeszcze widział miejsca niedostępna dla turystów. Lecąc do Ameryki południowej od razu założył, że oprócz Brazylii zwiedzi też Boliwię i Peru. I z kilkudziesięcioma dolarami w kieszeni ten plan zrealizował.

Wystarczy tylko wspomnieć, że w Boliwii zszedł do kopalni pamiętającej pierwsze najazdy kolonizatorów, w dżungli uczestniczył w rytuale z ayahuascą – praktycznie za nic nie płacąc. Okazuje się bowiem, że mimo wielkiej biedy i bezrobocia oraz rozwarstwień społecznych zawsze miał szczęście do ludzi, którzy podwozili go lub częstowali czymś z dobrego serca bądź w zamian za pracę – od wyrębu lasu po bycie naganiaczem na prymitywnym dworcu autobusowym. Poznaje indian, zwiedza sławne Machu Picchu, ale przede wszystkim opowiada, a może podpowiada, jak zachowywać się, by zjednać sobie ludzi, nie dać się okraść, przełamać stereotypy i podróżować za pół darmo.

Wydaje się, że szczególnie dla młodych ludzi, jego studenckie losy, połączone z pisaniem pracy inżynierskiej w odległym państwie, nie bez pomocy internetu i międzynarodowych kontaktów, może być swego rodzaju wzorem i zaradności, i dawnej podróży formacyjnej, która ukazuje piękno i różnorodność świata, zanim na dobre wsiąknie się w dorosłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny