Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Sokołowski: Trzymajmy kciuki za to, że uda się dokończyć sezon. Ryzyko jest niestety duże [WYWIAD]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Tomasz Sokołowski
Tomasz Sokołowski Tomasz Biliński/Polska Press
Każdy chciałby grać, ale klubów z niższych lig nie stać na środki bezpieczeństwa, jakie zapewniono w Ekstraklasie. Piłka amatorska i młodzieżowa musi czekać na wygaśnięcie pandemii - uważa Tomasz Sokołowski, były pomocnik m.in. Stomilu Olsztyn, Legii Warszawa, Górnika Łęczna, Ruchu Chorzów i Jagiellonii Białystok oraz 12-krotny reprezentant Polski. Dziś 49-latek trenuje Drukarza Warszawa, z którym jest blisko awansu do III ligi.

Tomasz Dębek: Od tygodnia kluby Ekstraklasy trenują całymi drużynami, 29 maja rozgrywki mają zostać wznowione. Realizowany plan powrotu do gry to najlepsze, co można było zrobić w tej trudnej sytuacji?
Tomasz Sokołowski: Plan przygotowała grupa ekspertów, w której znaleźli się m.in. doktor i trener przygotowania fizycznego. Zaakceptowały go kluby, PZPN i rząd. Wiadomo, sytuacja jest bezprecedensowa. Pandemia zablokowała normalne treningi na 1,5 miesiąca. Zobaczymy, jak powrót wyjdzie „w praniu”. Obostrzenia były srogie. Badania, izolacja, selekcja określonych osób, które mają dokończyć sezon. Na razie wszystko wygląda pozytywnie. Badania wykazały pojedynczy przypadek zachorowania, nie był to jednak piłkarz ani trener. Trzeba trzymać kciuki za to, by sezon został dokończony. Ryzyko, że może się nie udać, jest niestety spore. Oby te wszystkie obostrzenia pozwoliły je zminimalizować.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przerwa w rozgrywkach potrwa 81 dni. Jak może to wpłynąć na piłkarzy?
Czytałem wypowiedź specjalisty od przygotowania fizycznego, który podkreślał, że spadki w tym momencie nie są duże. Warunki nie były komfortowe, ale zawodnikom udało się podtrzymać formę w domach. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało na boiskach. Piłkarze przechodzą teraz krótki okres przygotowawczy, już trzeci w tym sezonie. Kadry drużyn zostały poszerzone o młodych zawodników. To ważne, kluby czeka 11 kolejek plus w niektórych przypadkach mecze pucharowe. Obciążenie będzie spore.

11 meczów w siedem tygodni naprawdę może być aż tak dużym wyzwaniem?
To się dopiero okaże. Zobaczymy też, jak trenerzy będą gospodarowali zasobami ludzkimi. Każdy organizm jest inny, trudno na razie wyrokować. Tym bardziej, że taka sytuacja zdarza się pierwszy raz. Dużą rolę odegrają sztaby szkoleniowe, które muszą poukładać plany i tak przygotować drużyny, żeby nikomu nie zabrakło benzyny w baku pod koniec sezonu.

A jeśli chodzi o psychikę? Długa przerwa, izolacja czy obawy przed zachorowaniem mogą być problemem?
Ile osób, tyle zdań na ten temat. Na COVID-19 nie ma jeszcze szczepionki, ale ludzie zdrowieją, wiele osób przechodzi chorobę bez objawów. Chyba po prostu musimy nauczyć się żyć z tym wirusem. Przestrzegać zasad higieny i bezpieczeństwa, aby jak najmniej osób miało ryzyko kontaktu z wirusem. Wytrenowane organizmy sportowców powinny mieć większą wytrzymałość niż zwykłych osób. Ale każdy reaguje na chorobę inaczej. Dopóki koronawirus będzie się rozprzestrzeniał, zawsze będą jakieś obawy.

ZOBACZ TEŻ:

Pana zdaniem w tabeli może dojść do dużych przetasowań, czy układ sił pozostanie podobny jak przed przerwą?
Pierwsze kolejki to na pewno duża niewiadoma. Forma wypracowana wcześniej powinna być dużym atutem. Dobrze wyglądały Legia i Wisła Kraków, wiatr w żagle łapał Lech, przebudził się Piast, który wygrał przy Łazienkowskiej. Drużyna z Gliwic z pewnością zrobi wszystko, by powtórzyć wyczyn z poprzedniego sezonu. Powrót ligi zapowiada się bardzo ciekawie. Na właściwe tory będą też chcieli wskoczyć ci, którym przed przerwą nie szło. Trenerów zmieniły drużyny zamykające tabelę, ŁKS i Arka. Do tego kilku zawodników wróci na boisko po kontuzjach. Pytań jest dużo, co do odpowiedzi na razie możemy tylko gdybać.

Poza formą kluczowa będzie długa ławka i rozwiązanie sytuacji kontraktowych? Np. w Koronie Kielce 30 czerwca wygasają umowy kilkunastu zawodników.
Część klubów zwróciło na to uwagę, choćby Lechia przedłużyła ostatnio kontrakty z Nalepą i Arakiem. Korona ma taką politykę transferową, że sprowadzała wielu zawodników. Ci, którzy się sprawdzali, mogli zostać na dłużej, inni szybko żegnali się z klubem. Teraz mogą mieć spory problem. Sytuacja jest taka, że każdy szuka oszczędności. Jestem ciekaw, jak poradzą sobie z tym kluby. Jak odnajdą się w nowej rzeczywistości. Problem dotyczy też klubów spoza Ekstraklasy i całej gospodarki.

Ekstraklasa, I i II liga mają dokończyć sezon, III liga czeka na decyzje wojewódzkich ZPN-ów, od IV w dół gra się skończyła. Decyzja odnośnie niższych lig jest pana zdaniem dobra, czy można z nią było jeszcze zaczekać?
Jeśli popatrzymy, na jakich zasadach wracają trzy najwyższe ligi, to możemy się domyślać, że małych klubów nie będzie stać na przestrzeganie takich obostrzeń. A bez tego ryzyko może być zbyt duże. Każdy chciałby grać i rozstrzygać rywalizację na boisku, a nie przy zielonym stoliku. Sytuacja jest jednak taka, że trzeba chyba zaczekać na wygaśnięcie pandemii. Kiedy ją opanujemy, piłka w niższych ligach i rozgrywkach młodzieżowych będzie mogła wrócić. Inaczej może być ciężko. To nie są łatwe decyzje, zawsze znajdzie się ktoś pokrzywdzony. W niższych ligach postanowiono, że wiążące są aktualne tabele, z awansami, ale bez spadków. Drużyny, które wiosną chciały powalczyć o awans, poczyniły spore wydatki, nie dostaną na to szansy. Nie da się rozstrzygnąć tej kwestii tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.

Prowadzony przez pana Drukarz Warszawa jest akurat w komfortowej sytuacji. Po jesieni bez porażki zajęliście pierwsze miejsce w północnej grupie mazowieckiej IV ligi. W południowej sytuacja jest jednak skomplikowana. Rezerwy Radomiaka Radom, MKS Piaseczno i Błonianka Błonie mają po 32 punkty.
Decyzji jeszcze nie ma. Działacze Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej zastanawiają się, jak to rozegrać. Na razie wychodzi na to, że pierwszy będzie Radomiak. [we współprowadzonym przez Sokołowskiego piątkowym magazynie sportowym RDC prezes MZPN Zdzisław Łazarczyk potwierdził, że to najbardziej prawdopodobne rozwiązanie - red.] Są dwie grupy, których mistrzowie grali o awans do III ligi. Nikt nie przewidział pandemii i tego, jakie problemy mogą z jej powodu wyniknąć.

Pierwsza drużyna Drukarza wróciła do treningów?
Tak, w piątek. Wcześniej nasze obiekty były zamknięte. Teoretycznie z boisk i orlików można było korzystać od 4 maja. Urząd miasta nie miał jednak odpowiednich wytycznych i w Warszawie ośrodki sportowe otwarto w czwartek. My wróciliśmy do zajęć dzień później.

Kiedy nie można było trenować w klubie, zawodnicy dostawali zestawy ćwiczeń do wykonania w domach?
Na początku się tego trzymaliśmy. Zawodnicy robili w domu to, co byli w stanie. Po zniesieniu najbardziej surowych restrykcji każdy musiał sam zdecydować, czy może wyjść pobiegać do parku, czy nie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że sytuacja nie jest łatwa. Przerwa w treningach trwała dla nas dwa miesiące. Musieliśmy przerwać zajęcia w połowie marca, tuż przed planowanym startem rundy wiosennej. Pobiegać czy pojeździć na rowerze w parku można od początku maja. Każdy dbał o kondycję we własnym zakresie. Wiem, że chłopcy trenowali rzetelnie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w najbliższych dniach. Będziemy mieć czas na to, by spokojnie przygotować się do barażu o III ligę.

ZOBACZ TEŻ:

Drukarz to nie tylko seniorzy, ale też wiele grup młodzieżowych. Orientuje się pan, czy klub mógł liczyć na pomoc władz samorządowych?
Na tę chwilę nie mam takiej wiedzy, ale prezes na pewno jest w kontakcie z urzędem miasta. Nie tylko my, ale każdy klub sportowy na Mazowszu liczy na pomoc. Większość takich organizacji czeka trudny okres. Głównymi źródłami utrzymania są często dotacje i składki od rodziców. A trudno wymagać od nich, by płacili za treningi, które się nie odbyły. Trudno się nie obawiać tego, jak może wyglądać przyszłość klubów i akademii. Niby wraca normalność, ale wielu rodziców może wstrzymać się z puszczaniem swoich pociech na treningi. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. I czy samorządy będą w stanie pomóc sportowi. Może okazać się, że pieniądze zaplanowane na dotacje musiały zostać przeznaczone na ważniejsze w ostatnich tygodniach sprawy.

Widzi pan jakieś przesłanki do tego, by z optymizmem czekać na powrót do normalności w sporcie oraz życiu codziennym?
Oglądam telewizję i czytam wypowiedzi osób, które mają wiedzę o sytuacji związanej z pandemią. Wszystko wskazuje na to, że ten wirus będzie z nami na dłużej. Pozostaje wierzyć w to, że uda się wynaleźć szczepionkę. Tak jak w przypadku grypy, dzięki szczepieniom udaje się zapobiegać chorobie lub przynajmniej przechodzić ją łagodniej. Liczę na to, że z koronawirusem uda się nam poradzić w taki sposób i choroba nie będzie już zbierała śmiertelnego żniwa.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Jak często chodzisz na mecze swojego lokalnego klubu piłkarskiego?

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Tomasz Sokołowski: Trzymajmy kciuki za to, że uda się dokończyć sezon. Ryzyko jest niestety duże [WYWIAD] - Sportowy24

Wróć na poranny.pl Kurier Poranny