Do wsi łatwo trafić, bo rozłożyła się blisko drogi z Białegostoku do Wysokiego Mazowieckiego. Wzrok kierowców przykuwa ładna szkoła. Ale samej wsi prawie nie widać.
Śnieg przysypał drogę, zima trzyma, więc ludzie siedzą po domach. A te stoją jeden obok drugiego, dość ciasno. Przy nich wąskie podwórka. Bo Tołcze to typowa ulicówka. Uwagę przykuwa stara, z 1911 roku murowanka. Jest we wsi kilka takich podobnych do siebie, jakby budowanych przez tego samego majstra. Po podwórzu kręci się gospodarz. Pan Wołosik z chęcią daje się namówić na rozmowę.
- Ten dom kupiłem w 1978 roku od Wołosiewiczów - mówi gospodarz. - Jest jeszcze jeden taki stary. Ale o wsi niewiele może powiedzieć, bo sam pochodzi z Pszczółczyna. - Najlepiej jechać do Jana Biżuty - podpowiada Wołosik. - On jest rodowity, ma swoje lata i dużo pamięta. Za krzyżem w prawo. Łatwo trafić- dodaje.
Wieś włościańska
Pan Jan, rocznik 1932, jakby czekał na gości. Taka pora, że trzeba siedzieć w domu. W kuchni jest najlepsze miejsce na rozmowę.
- Mój pradziadek pochodził z Litwy - zaczyna swą opowieść. - Stąd też i obco brzmiące nazwisko Biżuta. Kiedyś mieszkali tutaj sami włościanie. Tylko kilkanaście rodzin. Stąd i domy tak blisko siebie stoją na wąskich paskach ziemi.
Ludzim poszczęsciło sie niceo dopiero w latach trzydziestych, kiedy władze rozpoczęły parcelację ziemi. No i Łyszczyńscy zaczęli pozbywać się majątku. Każdy dokupił ile mógł. Ale niedużo, pięć, siedem hektarów.
- Do najstarszych, zasiedziałych rodzin należą: Matejczyki, zaraz za nimi Kuźmiccy, Wołosewicze, Bartniccy - wylicza pan Jan. - Ale jest też wielu “prymaków", czy takich którzy przyszli w przystępy. Zajkowscy przyszli z Koplan, Ale do kogo, to już nie pamiętam. Matoszki są ze Stoczków, Szewko z Turośni, Borowscy z Ignatek. Bolesław Wróbel z Łysek wżenił się w rodzinę Biżutów - dodaje pan Jan.
Żyli z pracy rąk
Ile kiedyś tej ziemi mieli? Dziedzic dał sto siedemdziesiąt dwa hektary. Wychodziło po niecałe dziesięć hektarów na rodzinę. Sadzili kartofle, sieli żyto, pszenicę, jęczmień i owies. Na mąkę przerabiali u Józefa Muszyńskiego, którego wiatrak stał na górce pod Trypuciami. Inni dorabiali jak mogli.
W Tołczach stała kuźnia na wzgórku, tuż przy krzyżu. Kowalstwem zajmował się Zajkowski. Jego pomocnikiem był Kozakiewicz z Barszczówki. Przy krzyżu w drugim końcu wsi stał spichlerz drewniany. Tak Janowi opowiadał Michał Wilczewski, który żył prawie sto lat.
- Wiosną chłopi mogli pożyczać zboże “na dożywocie", czyli do pierwszych zbiorów - tłumaczy Jan Biżuta. - Jak komuś brakowało, to przychodził i brał na kredyt. W magazynie zaś stał Bartnicki z Barszczówki.
Bolesław Wróbel i Aleksander Wilczewski trudnili się naprawą butów. Ten drugi zginął w 1939 roku w bitwie pod Piotrkowem Trybunalskim. Rodzinie wojsko tylko zdążyło odesłać połówkę nieśmiertelnika.
- Służyłem w Piotrkowie wojsku - wspomina Jan Biżuta. - Szukałem grobu Aleksandra na wojennych cmentarzach. I nie znalazłem.
Jan Matoszko, rocznik 1911, słynął z gry na skrzypcach. I tym potrafił też nieźle zarobić na życie. Antoni Zajkowski miał "warszawiankę", czyli harmonię pedałówkę. I też potrafił na weselach i potańcówkach ładnie zagrać.
Jan Fiedorczuk nie uprawiał ziemi, lecz żył z krawiectwa. Pracowali też ludzie w fabryce włókienniczej w Topolach. Na pewno Jan Matejczyk, Oleśka i Bronka
Wołosewiczowe i wielu innych.
Przed wojną i po wojnie wielu pracowało na kolei. Najpierw więc Jan Wołosewicz, którego w czasie wojny Niemcy aresztowali.
Po wojnie kolejarzami byli: Bronisław Fiedorczuk, Eugeniusz Matejczyk, Czesław Borowski i Tadeusz Busłowski. Natomiast Antoni Wilczewski pracował na poczcie kolejowej. Dobrze, że stacja jest w pobliskich Trypuciach. To przecież prawie po sąsiedzku.
- Do pociągu i z pociągu ludzie wpadali i wypadali jak ulęgałki - śmieje się pan Jan i dodaje: - I koniecznie trzeba wspomnieć o Kalinowskiej, która przez całe dziesięciolecia była akuszerką. I dzieciom pomagała na świat przychodzić.
Miejsca i nazwy
Przy rozstaju dróg stoi niezbyt stary krzyż, z lat siedemdziesiątych z błaganiem o opiekę przed ogniem, powietrzem i wodą. Tak naprawdę, to w tym miejscy leżeli żołnierze polscy, którzy polegli w wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Potem Józef Biżuta, Michał Wilczewski i Jan Fiedorczuk przenieśli ich ciała na cmentarz .
Rozwidlenie dróg we wsi nazywane jest Drogą do Lasu. Lasów wokół wsi niewiele, ale też mają swoje nazwy, na przykład: Kliny, Zagony, Nadawki i Naprzeciw Domu. Dziwna jest zwłaszcza ta ostatnia, ale w Tołczach kiażdy wie, gdzie to jest.
Za wsią, w dole znajduje się Trzebiatowo, czyli bagno niegdyś porośnięte chaszczami. Ludzie teren osuszyli, zarośla przetrzebili i stąd nazwa.
Z kolei za oknen domu pana Jana rozciąga się pole zwane Gajem. Musia więc niegdyś tu rosnąć las.
Kiedyś latem dzieciaki kąpały się na wyrobisku w Topolach.
- To całkiem niedaleko - pokazuje pan Jan. - Nieraz ułani z 10 pułku w Białymstoku pławili tam konie. Wtedy największe wiejskie żuliki miały nie lada frajdę. Jan Bizuta pamięta, że w pobliżu stała studnia obłożona balami z dyla, a z drugiej strony drewniana turbina. Widocznie były to resztki po starej fabryce włókienniczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?