W Turośni jest malownicze miejsce, gdzie teraźniejszość splata się z przyszłością. Stoi tam duży, zadbany, drewniany dom. Wzrok przyciągają charakterystyczne zdobienia. Naprzeciwko znajduje się murowana stajnia. Słychać z niej głośne rżenie koni.
Kilku młodych mężczyzn krząta się po obejściu. Pieczołowicie czyści rumaki, czesze grzywy, karmi. A jeszcze kilku ma na sobie przedwojenne mundury. Wyróżniają się wysokimi butami, spodniami do konnej jady, rogatywkami. To członkowie Szwadronu Kawalerii "Zaza", czyli ułani - chłopcy malowani.
Pielęgnują tradycje
Szwadron powstał w 1998 roku. Po co ? Bo kochają historię, chcą rozniecić iskierkę patriotyzmu wśród młodzieży. A może naczytali się Sienkiewicza.... I marzą, by zostać takim nieujarzmionym i buntowniczym Kmicicem, albo bohaterskim Skrzetuskim.
Początkowo wojskowi stacjonowali w Lewickich. Kilka lat temu przenieśli się do Turośni Kościelnej.
Piotr Witowski mieszka w Juraszkach. Na co dzień urzędnik, w wolnych chwilach zamienia się w kawalerzystę. O swojej pasji mógłby opowiadać godzinami. Jego życie toczy się wokół historii.
- Połknąłem bakcyla. To najbardziej odlotowa zabawa, gdy założy się mundur, wsiądzie się na konia. To jest niesamowite przeżycie, a przede wszystkim w Wspaniała podróż w przeszłość. Wciąga jak narkotyk - śmieje się młody kawalerzysta.
Niespodziewana pasja
Jego przygoda ze Szwadronem trwa już cztery lata. A wszystko zaczęło się przypadkowo...
- Brat chciał doszlifować jazdę konną. Zaproponował mi, żebym też spróbował. Pomyślałem: "dlaczego nie?". Tym bardziej, że lubię konie. I tak się zaczęło... - uśmiecha się dumnie pan Piotr.
Szwadron pielęgnuje ułańskie tradycje i obyczaje.
- Z opowiadań wiem, że nasz komendant Piotr Dzięcioł pochodzi z regionu, w którym stoczono bitwę pod Kockiem w 1939 roku. Stąd sentyment do kampanii wrześniowej i pomysł utworzenia Szwadronu - dodaje pan Piotr.
Większość kawalerzystów posiada tradycje i korzenie ułańskie. Ich dziadkowie, ojcowie walczyli o niepodległość Polski w 1939 roku. I tak jak pan Piotr kochają jazdę konną, bo w życiu każdego ułana na pierwszym miejscu zawsze był rumak - nakarmiony, napojony, oczyszczony. Przyjaciele i wierny towarzysz każdego kawalerzysty.
- Dziadka nie zdążyłem poznać, ale rodzice opowiadali mi, że miał styczność z końmi. Darzył je wielkim uczuciem. Z kolei drugi dziadek hodował te zwierzęta, więc miłość do koni wyssałem z mlekiem matki - żartuje młody ułan.
Rumaki, które służą ułanom, to rasa małopolska i śląska.
Ułańska fantazja
Kawalerzyści starannie odtwarzają umundurowanie i broń, mimo że są one drogie. Mundury są szyte, albo pochodzą z rozwiązywanych jednostek wojskowych.
- Moja kurtka mundurowa jest repliką z okresu przedwojennego. Wzór 36 - podkreśla Witowski.
Ciągle dowiadują się też czegoś nowego o pasjonującym ich okresie. Dla nich to podróż w czasie, niezapomniana przygoda, rodzaj pewnego wtajemniczenia, sięgnięcia do niezbyt odległej przeszłości.
- Spotykamy się z weteranami. Opowiadają nam o wojennych potyczkach. Posiadamy regulaminy wojskowe, które nie zaginęły. Czytamy historyczne książki - mówi Piotr.
Pasjonaci historii spotykają się po godzinach, w weekendy, bo na co dzień są oficerami wojska, straży granicznej, przedsiębiorcami, lekarzami, urzędnikami, stolarzami i uczniami.
- Organizujemy lekcje jazdy konnej, kuligi, przejażdżki bryczką - wymienia ułan. - "Zaza" cieszy się również ogromną sympatią ludzi, a szczególnie kobiet.... Przecież nie od dziś wiadomo, że za mundurem panny sznurem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?