Amerykańskie czołgi przyszłości
Biorąc pod uwagę, iż USA posiada już teraz jeden z najnowocześniejszych i najlepszych czołgów na świecie - M1 Abrams, mogą się oni teraz skupić na planowaniu przyszłości. Dlatego też, podczas gdy większość świata, w tym Polska, ulepsza dotychczas opracowane machiny wojenne, Amerykańskie siły zbrojne postanowiły redefiniować pojęcie czołgu. Jak się okazuje, wychodzą oni z założenia, iż maszyny te zawierają w sobie wiele koncepcji, którymi można manewrować. W praktyce oznacza to, iż podchodzą oni do czołgu jako do zbioru cech i tego, że usunięcie lub zastąpienie pojedynczych nich nie zmieni istoty samej maszyny. Jest to rewolucyjne podejście, ale mające perspektywy.
Pierwszym kierunkiem, w tym kontekście jest eliminacja czynnika ludzkiego, czyli cechy „załogowy pojazd”. Co to da? Biorąc pod uwagę nadrzędność bezpieczeństwa żołnierzy, autonomiczność lub zdalne sterowanie pojazdami spowoduje, iż nie będą konieczne tak duże zabezpieczenia. Minimalizacja tego aspektu pozwoli zmniejszyć koszty produkcji oraz gabaryty czołgów, przy jednoczesnym zachowaniu ich pełnej funkcjonalności.
Amerykanie dywagują również generalnie nad zmniejszeniem wielkości czołgów twierdząc, że równie efektywne, co jedna duża machina mogą być dwie mniejsze. Przy czym faktycznie zwiększenie w ten sposób liczebności pojazdów jest zdecydowaną korzyścią. Choć powyższe koncepcje brzmią obiecująco, to należy pamiętać że od pomysłów do wdrożenia gotowych maszyn minął długie lata. Niemniej wszystkie z tych pomysłów są realnie możliwe do urzeczywistnienia i nie pozostają już jedynie w sferze wyobraźni.