Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To miał być rytunowy lot. Żona poległego pilota do końca miała nadzieję, że mąż przeżył katastrofę.

Alicja Zielińska
Beata Bartnicka z młodszą córką Julią
Beata Bartnicka z młodszą córką Julią Fot. Anatol Chomicz
On przecież wyszedł tylko do pracy. Na dyżur. W sobotę, 31 października, o godz. 15.15, wsiadł do śmigłowca Kania w Białymstoku. Takich patrolowych lotów pogranicznicy wykonują setki. W niedzielę miał być w domu.

[galeria_glowna]
Czwartego listopada mieli obchodzić 14. rocznicę ślubu. I jak zwykle, planowali wyjść do jakiegoś pubu, posiedzieć, powspominać. Zabrakło pięciu dni. 31 października Bartek zginął.

Funkcjonariusze straży granicznej w swojej służbie wykonują ich setki. Patrolowy lot. W sobotę, 31 października, o godz. 15.15, wsiedli do śmigłowca Kania w Białymstoku. Na pokładzie byli pilot Andrzej Żukowski (49 lat), operator Marcin Bezubik (34 lata) i nawigator Bartłomiej Bartnicki (35 lat).

Śmigłowiec najpierw skierował się na wschód, ku granicy z Białorusią, by później skręcić na południe i lecieć nad samą granicą. Miał lecieć do Mielnika. Tu niedawno otwarto nową strażnicę. Maszyna była nowa, zaledwie trzyletnia. Z niewiadomych do tej pory przyczyn uderzyła z impetem w ziemię. Zginęli wszyscy. Rozbity śmigłowiec znaleziono po stronie białoruskiej. 200 metrów od granicy, na wysokości wsi Klukowicze Kolonia.

Muszę być silna dla córek

Beata, żona Bartka, mówi, że do końca miała nadzieję, że on przeżyje. Mija drugi tydzień od jego śmierci, a do niej jeszcze nie dociera, co się stało. Jeszcze w to nie wierzy.

Cały czas myśli, że Bartek zaraz wróci. Nie ma go w domu, to znaczy, że został dłużej w pracy albo jest na szkoleniu. Często wyjeżdżał. To najgorsze - pustka i brak męża - jeszcze przed nią. Ale wie, że nie może się poddać. Bartek by tego nie chciał. Musi żyć dla dziewczynek. One ją motywują i one dają jej siły.
Więc nic się nie zmieni, będzie tak jak zawsze - powtarza córkom. I już nawet rozmawiały o świętach. Ubiorą choinkę, żywą, z lasu. Taką, jak tata przywoził. Stanie w saloniku. Odwiedzą znajomych.

Jest wtorek. Wieczór. Ela pojechała do koleżanki. Uczy się w pierwszej klasie w gimnazjum. Musi nadrobić zaległości w szkole, kiedy nie była na lekcjach. Młodsza Julia ma osiem lat, chodzi do drugiej klasy w podstawówce.

Poznali się w szkole

To była szkolna znajomość. I na początku tylko przyjaźń. Uczyli się w jednej klasie, w technikum ogrodniczym w Dojlidach. Ani się obejrzeli, a byli zakochani w sobie po uszy. Pobrali się w niecały rok po maturze.

Jaki Bartek był? Nie da się opowiedzieć.

- Był wszystkim w moim życiu. Najbliższą osobą. I jedyną. Tylko jego miałam. Był całą ostoją w tym domu - rozgląda się po mieszkaniu. To on stworzył ten dom.
Z mieszkaniem to długa historia. Beata na chwilę uśmiecha się pogodnie. Ela miała dwa latka, kiedy Bartek zdecydował, że zamieszkają w Iwanówce koło Turośni Kościelnej. Uznał, że wynajmowanie stancji w Białymstoku to studnia bez dna, lepiej w coś swojego inwestować. Tak się złożyło, że właśnie tu, w Iwanówce, stał dom po jego dziadkach. Wyremontujemy go i tam się przeniesiemy, oznajmił któregoś dnia.

Oj, pamięta ten pierwszy raz, jak tu przyjechali. Usiadła i się rozpłakała.

Bynajmniej jednak nie ze szczęścia. Tutaj ma żyć? Patrzyła przerażona. Dom był stary, opuszczony. Bez kanalizacji. Ruina. Jedna izdebka. W drugim pomieszczeniu, gdzie sama zajrzała, na środku leżała sterta gruzu. Bartek zabrał się za remont. Wszystko sam zrobił.

I jest pięknie. Kuchnia z jadalnią, wszystko nowe, ładnie i ze smakiem urządzone. W głębi salonik z kominkiem. Na górze pokoje dziewczynek i ich sypialnia.

Nie można cały czas się bać

Bała się o Bartka. Pewnie. On ma taki ryzykowny zawód. W razie jakiej awarii koniec. Jak ty to znosisz? - nieraz słyszała takie pytanie. Odsuwała jednak te myśli. Przecież nie można się stale bać. Jedziesz samochodem i też możesz zginąć. Więc nie, ona strachu nie odczuwała. Bartek miał jednak świadomość, że naraża życie. I jak teraz sobie przypomina, to on nawet przygotowywał ją i córki na swoją śmierć. Tatuś ma niebezpieczną pracę, może nie wrócić, mówił dziewczynkom. Nie chciała tego słuchać.

Ale Bartek kochał swój zawód i nigdy by go nie zmienił. Ja to jestem szczęściarz, powtarzał. Nie dość, że lubię swoją pracę, to jeszcze mi za to płacą. W straży granicznej służył od 13 lat. Najpierw w Podlaskim Oddziale Straży Granicznej (w placówce w Krynkach) i Wydziale Techniki i Zaopatrzenia, a potem (po zmianach strukturalnych) w III Wydziale Lotniczym.

Kochał góry

Miał też drugą pasję, którą i ona dzieliła z wielką radością. Oboje bardzo lubili chodzić po górach. Każdy urlop spędzali na wędrówkach szlakami górskimi. Co raz to w innym miejscu. W tym roku, w sierpniu, byli w Krynicy Górskiej. W ubiegłym roku - w Bieszczadach. Bywało, że Bartek miał parę dni wolnych, na przykład długi weekend w maju, pakowali się, w samochód i przed siebie. Zostało mnóstwo zdjęć z tych wyjazdów.

Bo Bartek uwielbiał też fotografować. Ostatnio zrobił cały cykl zdjęć kościołów. W różnych miejscach. Wyszukiwał ciekawą architekturę. Planował urządzić wystawę.
Beata pokazuje zdjęcie bramy cmentarza w Turośni Kościelnej. Odkryła je niedawno. Kiedy pokazywał jej te zdjęcia, to wśród wielu innych, gdy oglądała, nie zwróciła na nie uwagi. A teraz widzi w tym jakiś znak. Właśnie na tym cmentarzu, za tą bramą, Bartek został pochowany.

Połączyła nas tragedia

Nie, o tej sobocie nie będzie mówić - kręci głową Beata. Nie potrafi. Bo on przecież normalnie wyszedł do pracy. Na dyżur. W niedzielę miał być w domu.

Nie znała żon kolegów Bartka. Ich tak, zajeżdżali do nich nieraz, dzwonili. O żonach wiedziała z opowiadań męża. Poznała je dopiero na pogrzebie. - I teraz łączy nas ta straszna tragedia. Przez to, że jesteśmy trzy, jakoś łatwiej - mówi Beata.

Galerie zdjęć obejrzysz klikając w linki z lewej strony artykułów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny