[galeria_glowna]
W miejscu awarii natychmiast utworzyło się małe jeziore
(fot. fot. Anatol Chomicz)
Musieliśmy zamknąć dopływ wody, żeby zlokalizować miejsce awarii i nie pompować wody na darmo - wyjaśnia Krzysztof Kita, rzecznik prasowy białostockich wodociągów.
We wtorekj rano pojawiła się groźba, że cały Białystok przez kilka godzin nie będzie miał wody. Bo awaria nastąpiła na głównej linii zasilającej miasto w wodę z ujęcia w Jurowcach. Trzeba było też wyłączyć inną nitkę.
Jednak jeszcze przed południem woda popłynęła innymi rurami.
- Teraz już wszyscy mieszkańcy mają wodę - zapewniał w południe Krzysztof Kita. - A dalsze naprawy nie spowodują kolejnych wyłączeń dostaw wody.
Mimo to jeszcze przez kilka godzin w wielu miejscach w Białymstoku, woda w kranach była zabarwiona na żółto.
Samo usunięcie awarii nie było takie proste. Okazało się, że rura pękła na osiedlu Dziesięciny w okolicach ogródków działkowych, gdzie trwają roboty przy przedłużeniu ulicy gen. Z. Berlinga. Prawdopodobnie to właśnie firma budowlana przy pracach ziemnych uszkodziła rurę o średnicy 60 centymetrów.
- Do góry trysnął strumień wody - opowiada jeden z pracowników. - Chyba na sześć metrów.
W miejscu, gdzie doszło do uszkodzenia rury, momentalnie powstało sporych rozmiarów bajoro.
Ekipa z wodociągów najpierw określiła dokładnie, gdzie doszło do awarii. Nie mogła jednak od razu przystąpić do naprawy.
- Najpierw trzeba wypompować całą wodę - mówi Krzysztof Kita. - A to zadanie firmy budowlanej.
Ekipa naprawcza białostockich wodociągów wkroczy tam najwcześniej w środę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?