Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Test Wiedzy o Historii Białegostoku. Od schyłku Polski Ludowej do odrodzenia samorządności

Marek Kietliński, dyrektor Archiwum Państwowego
Kontrasty urbanistyczne na osiedlu Antoniuk w Białymstoku - koniec lat 80.
Kontrasty urbanistyczne na osiedlu Antoniuk w Białymstoku - koniec lat 80. Archiwum
Pod koniec lat 80. w Białymstoku, podobnie jak i w innych polskich miastach, chodniki przeistoczyły się w targowiska. Artykuły spożywcze, mydełka, proszki do prania sprzedawano z łóżek polowych i metalowych szczęk, zamykanych na noc, a czasem po prostu z rozłożonej na ziemi plandeki czy gazety. Świetnie prosperował bazar przy ulicy Bema, określany jako największe targowisko na wschód od Wisły.

W nocy 26 kwietnia 1986 roku wybuchł czwarty reaktor elektrowni atomowej w Czarnobylu, na Ukrainie. Pojawiła się chmura radioaktywna, która do granic województwa białostockiego dotarła po północy 27 kwietnia.

W Białymstoku wybuchła panika, gdy lekarz wojewódzki Stefan Siniakowicz ogłosił, iż od 29 kwietnia wieczorem w przychodniach i terenowych ośrodkach zdrowia nastąpi zapobiegawcze podawanie płynu Lugola (płyn ten nazywany radziecką coca colą stanowił wodny roztwór jodku potasu i pierwiastkowego jodu i miał chronić przed wchłanianiem przez organizmy radioaktywnego jodu). Płyn ten miał być podawany również w szkołach i przedszkolach. Przez całą noc z 29 na 30 kwietnia w Białymstoku pracowały przychodnie. W ciągu dwóch dni płyn podano kilkudziesięciu tysiącom dzieci i młodzieży. Nikt jednak nie sporządził statystyki, ilu dorosłych mieszkańców województwa „zdobyło” i spożyło płyn Lugola. Radio Białystok od rana 30 kwietnia emitowało komunikaty o sytuacji w województwie, udzielano także wskazówek, jak się zachować w tym czasie. Ministerstwo Handlu Wewnętrznego i Usług wydało polecenie, aby sklepy sprzedawały mleko dla niemowląt na zasadzie jedno opakowanie do jednych rąk. Zakazano sprzedaży lodów. Apelowano do mieszkańców, aby ograniczyli spożycie sałaty, szpinaku, szczawiu, szczypiorku, pietruszki, kopru, młodego rabarbaru, rzodkiewek, a dzieciom podawali tylko mleko w proszku.

Władze prowadziły jednak celową politykę dezinformacyjną, sugerującą niewielką skalę skażenia. Nie zamknięto szkół, zachęcano do licznego udziału w pierwszomajowych pochodach. Odbył się pochód pierwszomajowy, w którym udział wzięło około 55 tys. uczestników. Dla partyjnych decydentów najważniejszy był fakt, iż opozycja nie zorganizowała kontrmanifestacji, a ludzie coraz mniej dyskutowali o awarii w Czarnobylu.

Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku w Polsce obowiązywał system reglamentacji mięsa, wędlin i benzyny (od 1 stycznia 1989 r. ostatecznie zniknęły kartki na benzynę). Co prawda próbowano eksperymentalnie od 1 lutego 1986 r. wprowadzić sprzedaż bezkartkową mięsa w kilku województwach, jednak próba ta nie przyniosła pożądanych efektów. Wędliny dostępne były też w „Peweksie”, a od 1987 r. dopuszczono swobodną sprzedaż targowiskową. Wszystkie te źródła zaopatrzenia były jednak poza zasięgiem przeciętnego obywatela. Reglamentację mięsa zniesiono dopiero z końcem lipca 1989 r. Rok 1989 przyniósł pogłębienie kryzysu gospodarczego, spadek stopy życiowej społeczeństwa, wzrost cen o ponad 100%, podczas gdy rząd planował to na poziomie 56%. Po pięciu miesiącach było już wiadomo, iż deficyt budżetowy będzie zdecydowanie większy niż planowano. Szybko rosły też płace, co pogłębiało inflację. Ludzie, obawiając się kolejnych podwyżek, wykupywali pojawiające się towary. Półki sklepowe świeciły pustkami. Przed sklepami stały długie kolejki. Brakowało też żywności. Występowały problemy z realizacją kartek na mięso i wędliny.

Liberalizację gospodarczą wprowadziła ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej opracowana według projektu Mieczysława Wilczka, ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Ustawa umożliwiła każdemu obywatelowi PRL podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej na równych prawach. Polakom zdjęto więzy krępujące ich energię i pomysłowość, doszło do eksplozji drobnej przedsiębiorczości. Ludzie mieli nadzieję na lepsze życie. Wielu z nich chciało zostać kapitalistami i zrezygnowało z państwowych posad, żeby ciężko pracować po kilkanaście godzin na dobę „na swoim”. Inni stracili pracę i nie mieli innego wyjścia niż praca na własny rachunek. Na łóżkach polowych i w blaszanych kioskach - potocznie zwanych „szczękami” - rodził się w Polsce kapitalizm. W Białymstoku, podobnie jak i w innych polskich miastach, chodniki przeistoczyły się w targowiska. Artykuły spożywcze, mydełka, proszki do prania sprzedawano z łóżek polowych i metalowych szczęk, zamykanych na noc, a czasem po prostu z rozłożonej na ziemi plandeki czy gazety. Były tam młynki do kawy, samowary, węgierskie dezodoranty, pasta do zębów i wiele innych deficytowych towarów. Pojawiły się też jaskrawe szyldy i reklamy.

Świetnie prosperował bazar przy ulicy Bema, określany jako największe targowisko na wschód od Wisły. Co czwartek setki samochodów z różnych zakątków Polski i sąsiadujących republik Związku Sowieckiego parkowały w wąskich uliczkach. Widywało się Wietnamczyków czy też Ormian. Goście zza wschodniej granicy ustawiali się na tzw. „Newskim prospekcie”. Obowiązywała tu bowiem wolnocłowa strefa. Handlowcy opanowali schody pod halą, a nawet chodniki przed Komendą Miejską Milicji Obywatelskiej. Można było zakupić wszystko - od kawioru, kiełbasy po telewizory, a także podróbki zachodnich markowych ciuchów i butów, tureckie dżinsy marmurki, tanie skarpetki i majtki wyprodukowane w Tajlandii, a wszystko w promocji i wyprzedaży. Bez problemu można było nabyć pirackie kasety wideo i płyty z przewagą disco polo i muzyki biesiadnej.

W wolnym handlu towary były droższe niż sklepach. Butelka wódki kosztowała 28 tys. (w sklepie 22 tys.). Sprzedawane na rynku towary były droższe o 30-60%. Trudno było też zakupić samochód. Fiat 126, tzw. maluch, w punkcie sprzedaży kosztował 1,3 miliona złotych i był praktycznie nieosiągalny, podczas gdy na rynku kosztował około 4 milionów złotych.

Życie handlujących uprzykrzały patrole Milicji Obywatelskich, które, powołując się na ustawę antyspekulacyjną, wręczały mandaty lub kierowały sprawy do kolegiów ds. Wykroczeń. Mimo takich utrudnień na bazarze opłacało się handlować, gdyż wzrastający kurs dolara zmuszał białostoczan do rezygnacji z wyjazdów handlowych do Turcji czy też Singapuru. Zdecydowaną większość sprzedających na bazarze stanowili ludzie młodzi. Tutaj do stypendiów dorabiali studenci białostockich uczelni, ale też uczniowie białostockich szkół średnich.

Początek roku 1989 r. przyniósł dwa bolesne wydarzenia. 30 stycznia tragicznie zmarł ks. Stanisław Suchowolec. Zwłoki liczącego 31 lat kapłana znaleziono w mieszkaniu na plebanii w Dojlidach. Wiadomość o nagłej śmierci duchownego szybko obiegła miasto i za pośrednictwem zagranicznych rozgłośni radiowych całą Polskę. Prowadzący śledztwo ustalili, iż było to zaczadzenie spowodowane awarią grzejnika elektrycznego „Farel”. Rzecznik Prokuratury Wojewódzkiej w Białymstoku w specjalnym oświadczeniu stwierdził, iż nie było podstaw do przypuszczeń, iż zgon nastąpił przy udziale osób trzecich. W śledztwie pominięto jednak całkowicie wątek polityczny - ani słowem nie wspomniano o kontaktach księdza z opozycją a także licznych groźbach (kartki z narysowanymi szubienicami, uszkodzenie hamulców w samochodzie) kierowanych pod adresem kapłana. Zwłoki ks. Suchowolca przewieziono do Prosektorium przy ul. Podedwornego, gdzie została przeprowadzona sekcja. W tchawicy księdza znaleziono drobiny sadzy ze spalonych zasłon i firan. Od wczesnych godzin rannych przed prosektorium gromadziły się tłumy białostoczan. Sprawa śmierci duchownego była nadzorowana przez Prokuraturę Generalną, a w Białymstoku koordynowała ją prokurator Danuta Sikorska. Mimo iż upłynęło 27 lat od tamtych wydarzeń to okoliczności śmierci księdza wciąż badają prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej.

1 lutego 1989 r. zmarł Wiesław Kazanecki, znany i ceniony poeta. W czasie stanu wojennego wraz z grupą białostockich literatów i dziennikarzy, m. in. Markiem Kusibą, Janem Leończukiem, Jerzy Chmielewskim wspólnie z działaczami białostockiej „Solidarności” organizowali konspiracyjne wieczory autorskie, najczęściej w kościele św. Wojciecha.

W marcu 1989 r. mieszkańcy Białegostoku przeżyli chwile grozy. W wyniku umów międzynarodowych przez terytorium Polski przejeżdżały pociągi wiozące chlor z Niemieckiej Republiki Demokratycznej do Związku Sowieckiego. Jechały one Magistralą Północną przez Białystok, Ostrołękę, Działdowo, Brodnicę, Grudziądz, Chojnice, Piłę, Gorzów Wlkp. i Kostrzyń. W 1988 r. przewieziono tą trasą 40 tys. ton tego pierwiastka. 9 marca 1989 r. o godzinie 2.30 na odcinku Białystok Centralny - Białystok Fabryczny, tuż przed wysokim wiaduktem, nastąpiło wykolejenie 6 wagonów - cystern pociągu nr 18580 relacji Zubki Białostockie - Kostrzyń. W każdej z nich znajdowało się po 50 ton czystego chloru. Niektóre z cystern wywróciły się, na szczęście do wycieku gazu lub pożaru nie doszło. Wypadek był kompletnym zaskoczeniem, władze miasta nie były poinformowane o przewożeniu niebezpiecznych ładunków przez Białystok. Obrona Cywilna nie została przygotowana do tego rodzaju akcji, także Białostocka Straż Pożarna nie dysponowała sprzętem specjalistycznym. Wezwano ekipę z Płocka. W Urzędzie Miejskim obradował sztab kryzysowy pod przewodnictwem prezydenta Zbigniewa Zdrojewskiego. ZOMO szczelnym kordonem zamknęło zagrożony teren. Dopiero następnego dnia podniesiono ostatnią cysternę. Niebezpieczeństwo wycieku chloru, który mógł spowodować olbrzymią katastrofę ekologiczną (według informacji płk Janusza Cyndlera szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w całym województwie było tylko 6 masek przeciwgazowych ze specjalnym pochłaniaczem neutralizującym chlor) zostało zażegnane. Okoliczności katastrofy miała zbadać specjalna komisja, a wyniki jej dochodzenia planowano podać do publicznej wiadomości.. Wnioskowano, aby obrona cywilna przeszła szkolenia na wypadek zagrożeń ekologicznych, a nie tylko na wypadek wojny.

4 czerwca 1989 r. odbyły się wybory do Sejmu i Senatu, w trakcie których wybierano 460 posłów i 100 senatorów. Z województwa białostockiego senatorami desygnowanymi przez „Solidarność” zostali Andrzej Kaliciński i Andrzej Stelmachowski, posłami zaś Jan Beszta Borowski i Krzysztof Putra. Frekwencja wahała się w granicach 62%. Dwa tygodnie później obyła się II tura wyborów. W głosowaniu tym wzięły udział osoby w wieku średnim i starszym, natomiast znikomy był udział ludzi młodych. W Białymstoku głosowało łącznie 23% uprawnionych. Posłami z ramienia PZPR zostali Włodzimierz Cimoszewicz i Janusz Szymański, z ramienia Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego Adam Babul i Aleksy Siemieniuk, ze Stronnictwa Demokratycznego Jerzy Slezak, a z Unii Chrześcijańsko Społecznej Eugeniusz Czykwin.

8 stycznia 1990 r. studenci przystąpili do okupacji siedziby KW PZPR. Obserwujący to przechodnie byli zdziwieni całą sytuacją, ale bili brawo, kierowcy zaś włączali klaksony na znak poparcia. W budynku znajdowało się około 40 osób. Okupacja budynku była obserwowana w całym kraju. Ostatecznie okupacja gmachu zakończyła się sukcesem. Budynek został przekazany na potrzeby Filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku, a następnie Uniwersytetu w Białymstoku. Obecnie mieszczą się w nim wydziały socjologiczno - historyczny i filologiczny.

9 stycznia 1990 r. pojawiła się w Białymstoku nowa gazeta po nazwą „Kurier Poranny”, określana jako dziennik niezależny. Pierwszy jej numer o charakterze sondażowo-reklamowym został wydany jeszcze 21 grudnia 1989 r. Dziennik został życzliwie przyjęty przez środowisko dziennikarskie, chociaż krytykowano stronę merytoryczną i nie wróżono mu długiego żywota na rynku.

8 marca 1990 r. Sejm „kontraktowy” uchwalił ustawę o samorządzie gminnym. Dała ona społecznościom lokalnym możliwość zarządzania częścią spraw publicznych, gminy otrzymały własne źródła dochodów i prawo decydowania o wydatkach. W trakcie prac legislacyjnych zdecydowano, że wybory w małych jednostkach terytorialnych będą oparte o zwykłą większość i głosowanie odbędzie się w jednej turze, natomiast w średnich i dużych miastach przyjęto system proporcjonalny w okręgach wielomandatowych. Granicę w stosowaniu tych zasad przyjęto na poziomie miast liczących 40 tysięcy mieszkańców. W gminach liczących ponad 40 tys. mieszkańców wybory oparte zostały na zasadzie proporcjonalności. Nowa ordynacja zakładała, że wyborca miał postawić znak X obok nazwiska kandydata, którego wybierał.

W Białymstoku do urn wyborczych poszło 42, 8% (w Polsce 42%). Tak skromna frekwencja wynikała przede wszystkim z rozczarowania społeczeństwa otaczającą rzeczywistości, głównie ciężkimi warunkami transformacji - inflacją, upadającymi zakładami pracy i brakiem zatrudnienia. Ludzie odwracali się od polityki. Po II wojnie światowej komunistyczna władza przerwała idę samorządności. Ludzie nie byli przyzwyczajeni do oddolnego rządzenia. Nie do końca zdawali sobie sprawę z olbrzymiej roli lokalnych władz.

Kampania samorządowa była skromna. Kandydaci swoją promocję opierali na plakatach, często odbijanych na ksero, na których obok wizerunku umieszczano program wyborczy. Ludzie chętnie jednak czytali te informacje. Kandydaci często spotykali się z mieszkańcami. Trzeba tu podkreślić, iż wielu kandydatom na radnym brakowało doświadczenia. Lokalne media poświęcały programom kandydatów niewiele czasu .

Głównym zwycięzcą w Białymstoku okazał się Obywatelski Komitet Wyborczy „Solidarność”, który zdobył 42 z 50 mandatów, Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej obsadziła 4 mandaty, Chrześcijańsko - Demokratyczne Stronnictwo Pracy uzyskało jeden mandat. Po jednym mandacie zdobyli też Koalicyjny Komitet Wyborczy i Osiedlowy Komitet z ulicy Bema, a także Stronnictwo Demokratyczne. Porażkę wyborczą poniosła natomiast Konfederacja Polski Niepodległej, która wystawiła 17 kandydatów na radnych i nie zdobyła żadnego mandatu. Polska Partia Socjalistyczna - Rewolucja Demokratyczna także nie wprowadziła do Rady Miejskiej żadnego kandydata.

25 czerwca 1990 r. Rada Miejska po raz kolejny wybierała prezydenta Białegostoku. Zarząd Regionu białostockiej „Solidarności” rekomendował na to stanowisko Andrzeja Łupińskiego, Jana Citkę zgłosiło Towarzystwo Urbanistów Polskich, Wojciecha Hołownię zgłosiła grupa radnych, Lecha Rutkowskiego zgłosił Klub Inteligencji Katolickiej. W trakcie przesłuchań kandydaci starali się przedstawić swój program. W trzeciej turze wyborów, która okazała się rozstrzygającą, Wojciech Hołownia uzyskał 13 głosów poparcia, a Lech Rutkowski 29, wobec czego Miejska powierzyła mu funkcję prezydenta Białegostoku. Rozpoczynała się nowa era w dziejach Białegostoku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny