Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Dramatyczny: Momo, czyli szanuj bezcenny czas (wideo, zdjęcia)

Anna Kopeć
Czas spędzony w teatrze zrekompensuje widzom widowiskowe połączenie precyzyjnego ruchu, ładnej scenografii i doskonałego aktorstwa. I tylko tyle.
Czas spędzony w teatrze zrekompensuje widzom widowiskowe połączenie precyzyjnego ruchu, ładnej scenografii i doskonałego aktorstwa. I tylko tyle. Anatol Chomicz
Zaledwie połowiczny sukces. Najnowsza sztuka Teatru Dramatycznego to swoisty teatralny paradoks. Z jednej strony doskonałe kreacje aktorskie, ciekawi bohaterowie, genialne kostiumy, pomysłowe sceniczne sztuczki, z drugiej strony nudna i przegadana opowieść o braku czasu. Stwierdzenie, że to bajka dla dzieci jest dość ryzykowne.

[galeria_glowna]
Sztukę "Momo" w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur trudno jednoznacznie ocenić. Spektaklu tak zachwycającego wizualnie, a jednocześnie tak bardzo nużącego fabularnie w Białymstoku chyba jeszcze nie było. Za sprytne połączenie takich skrajności twórcom należą się szczególne gratulacje.

Powieść Michaela Ende ma ogromny potencjał. Tytułową Momo - bezdomną rezolutną dziewczynkę, do której wszyscy się garną - próbują zgładzić Szarzy Panowie. To pożeracze czasu, odkupujący godziny, a nawet minuty życia od dorosłych. Bezwzględna mafia wykradając sekundę po sekundzie, próbuje przejąć panowanie nad czasem dorosłych. W te postacie wcielają się znakomici tancerze, choreografowie i reżyserzy z Fair Play Crew. Fantastycznie precyzyjni ruchowo, w przedziwnych pozach, zgrani z zespołem są nie tylko scenicznym ozdobnikiem, ale równoprawnymi artystami.

Wtórują im białostoccy aktorzy, którzy dają z siebie wszystko. Natalia Sakowicz w roli Momo, po raz kolejny udowadnia swój wielki talent. Jest urocza, bezpośrednia, bardzo ekspresyjna, urzeka nie tylko maluchy. Marek Tyszkiewicz jako Mistrz Hora swoim wcieleniem zaskoczy niejednego widza. Doskonale prezentuje się Mateusz Witczuk w roli fryzjera, a następnie Szarego Pana. Zachwyca także Monika Zaborska-Wróblewska jako mechaniczna "lalka doskonała Bibigirl". Aleksandra Maj w prześmiewczej, dziwacznej roli Kasjopei bawi do łez.

Widać ogromną pracę włożoną w ruch sceniczny, za który odpowiedzialny jest Maciej Zakliczyński. Wszyscy zjawiskowo prezentują się w oryginalnych, barwnych kostiumach Martyny Dworakowskiej.

I na takich scenicznych fajerwerkach kończy się dobra strona tego przedstawienia. Opowieść, która snuje się przez dwie godziny, szczególnie dla dzieci zdaje się być zbyt filozoficzna, skomplikowana i zwyczajnie niezrozumiała. Istota sztuki rozmywa się w nieznośnych dłużyznach. Niektóre sceny ciągną się w nieskończoność, chwilami brakuje im puenty. Nie pomagają nawet melodyjne piosenki Pawła Betleya.

Kolejny problem to teatralna przestrzeń. Sztuka wystawiana jest na dużej scenie, która zwłaszcza dla małych widzów jest mało przyjazna. Scenografia Jacka Malinowskiego, choć pomysłowa i wielofunkcyjna, przede wszystkim jest uboga.

Ustawiona na środku sceny, obnaża zakulisowe trzewia. Wygląda to tak jakby nagle scenografowi zabrakło materiału. Sytuację próbuje ratować reżyser świateł Marek Oleniacz. Mimo ładnej synchronizacji nie jest w stanie wypełnić scenograficznej luki. To szczególnie razi i drażni widza. Bo jeśli ma być to sztuka dla dzieci, które są wyjątkowo bacznymi obserwatorami, należało dokonać wszelkich starań by w całości stworzyć magiczny, barwny świat. Być może "Momo" lepiej przenieść na bardziej kameralną scenę. Całej sztuce natomiast przydała się solidne skrócenie scenariusza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny