Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Dramatyczny. Gałązka rozmarynu - śpiewogra bawi, tumani, przeraża bezsensem wojny (zdjęcia, wideo)

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Teatr Dramatyczny. Gałązka rozmarynu - spektakl z 11 listopada 2018 roku
Teatr Dramatyczny. Gałązka rozmarynu - spektakl z 11 listopada 2018 roku Jerzy Doroszkiewicz
Teatr Dramatyczny w 100-lecie Niepodległości zdecydował się raz jeszcze wystawić przedwojenny tekst sławiący Legiony. „Gałązka rozmarynu” a.d. 2018 to śpiewogra, która staje się swego rodzaju głosem przeciwko bezsensowi wszelkich wojen.

Pewnie nie to miał na myśli Zygmunt Nowakowski pisząc legionowy panegiryk, ale paradoksalnie pewne odświeżenie i uwspółcześnienie przedwojennego tekstu wraz z dopisaną muzyką zdają się zmieniać znacząco wymowę oryginału. Ale oczywiście zaczyna się wszystko od namawiania widzów do wojennego entuzjazmu. W rozdawanym tekście piosenki pojawia się polska tromtadracja w słowach „Do broni, do broni, do broni, wróg nas z Polski nie przegoni”. I że słodkim obowiązkiem jest zginąć za Polskę. Czy rzeczywiście?

Kolejne sceny pokażą, że ten obowiązek to wszy, głód, wreszcie pokawałkowane trupy i przypadkowe kule, które nie pozwolą dotrwać do Wigilii, szczególnie jeśli ktoś sam się prosi o śmierć. Bo posłuchał patriotycznych piosenek?

Ale zanim pojawią się u widzów jakieś głębsze przemyślenia, śpiewogra rusza na całego. Kto pamięta stare musicale, w ostateczności teledyski Madonny, uśmieje się widząc choreografię Tomasza Tworkowskiego do sceny z Ciotką Wilka graną ze znanym już dobrze komediowym zacięciem przez Arletę Godziszewską. Puszcza do widzów oko przez ciemne okulary. To będzie jedna z tych opiekuńczych kobiet, które zdaje się, zaakceptowały wojnę.

Ale czy wszystkie? Kiedy panowie śpiewają „Pierwszą Brygadę” jedna z pań lamentuje: „kury macać, a nie politykę robić”. Przeczuwają, że z wojny nie wszyscy wrócą do domu? Szczególnie, że do końca nie wiadomo czyja to wojna. Kto przycupnął przed spektaklem i wsłuchał się w puszczany z głośników folkowy song o wojnie rosyjsko- austriackiej czy jakowejś innej, rozumie że Polski formalnie w niej nie ma. I, niestety, w hurra optymistycznej „Gałązce rozmarynu” próżno by szukać rozważań, jak się mieli zachować Polacy, kiedy wybuchła I wojna światowa. Walczyć przeciwko sobie, bo przecież byli wcielani i do armii pruskiej i austriackiej i rosyjskiej. Jest śpiewogra, jak chciał Nowakowski.

Szczęściem reżyserowi Rafałowi Matuszowi nie zbrakło konceptu co do scenografii. Trawestując ostatni hit kinowy: „skromna, a piękna”. Od krakowskiego rynku wyświetlonego na kotarze, poprzez aranżację wyszynku Słowikowskiego, aż do wykorzystania wielkiej lustrzanej powierzchni, która wzmocni grozę śmierci w okopach, a i scenie batalistycznej (jest taka, słowo) doda blasku.

„Do alei sław droga przez okopy” śpiewa przy swingującym podkładzie chór pań w czerwonej poświacie, bynajmniej nie kojarzącej się z rozlewem krwi, w układzie jako żywo z jakiegoś musicalu „Nine” czy innego „Chicago”. Zatem komediodramat, jakim jest „Gałązka rozmarynu” ziszcza się po raz kolejny niemal dosłownie. Bo za kilka minut padnie tekst naprawdę ciężkiego kalibru, nota bene przy muzyce jakiej nie powstydziłby się pewnie i Zygmunt Konieczny. „Pobłogosław syna, to nie twoja wina, może raz ostatni, na swe dziecko patrzysz”. Kto się wsłucha w tekst tej pieśni – niekoniecznie będąc matką – ma szansę na prawdziwą refleksję – nad patriotycznym obowiązkiem i nad bezsensem wojny. Tu wizualizacje Zachariasza Jędrzejczyka są trafione w punkt, choć uda mu się też trafić w publiczność… serią z kulomiotu. Wszak to komediodramat.

Tymczasem następna musicalowa scena tej śpiewogry wynosi na piedestał Sławę, dzielną sanitariuszkę, która najmocniejszym akcentem przedstawienia zakończy pierwszą część „Gałązki rozmarynu”. Tu właśnie objawi się owa skromność i siła wyrazu scenografii. Wsparta dramatycznym monologiem o poszarpanych ciałach żołnierzy daje Justynie Godlewskiej-Kruczkowskiej do zagrania piękny epizod.

Drugą część białostockiej adaptacji „Gałązki rozmarynu” rozpoczyna groteskowa animacja gigantycznego pulomiotu, który strzela w stronę widowni, ale też razi śpiewający chór. Ten element, wprowadzony przez reżysera, jak tłumaczył wcześniej, dla osiągnięcia równowagi, jest kolejnym sensownym pomysłem Rafała Matusza. Także dlatego, że w odróżnieniu od tego znanego z antycznych tragedii, tańczy, śpiewa, nawet jeśli robi tło, ma to swoje choreograficzno-scenograficzne uzasadnienie. W przeciwieństwie do groteskowej sceny z nieszczęsnym karabinem maszynowym, scena ataku legionistów, choć bez jednego wystrzału, robi wrażenie prawdziwej sceny batalistycznej. Szczególnie, że jeśli już strzały padną, poleje się młoda krew.

Spektakl kończy się songiem kojarzącym się z pieśniami z „Piwnicy pod Baranami” ze słowami „przeżyłeś koniec świata”. I zapada w pamięci. Ale i tu nasuwa się pytanie – co zapamiętają ze spektaklu młodzi ludzie, do których chyba przede wszystkim teatr adresował swoją najnowszą produkcję. Czy bez solidnego przygotowania zrozumieją, dlaczego w pierwszej scenie Urszula Szmidt za wszelką cenę nie chce się rozebrać, czy wzruszy ich los Słowikowskiego juniora, który polegnie za choinkę, czy będą na przykład wiedzieli, dlaczego tak ważny ma być mecz w piłkę ręczną? Ciekawe czy znają nazwę szczypiorniak?

Teatr Dramatyczny, nie bez udziału Patryka Ołdziejewskiego i Piotra Szekowskiego – twórców kilku poruszających songów, wykonał sporą pracę uwspółcześniając przedwojenną ramotę, teraz zadanie przed nauczycielami i rodzicami. Żeby dzieciaki nie wyszły ze spektaklu z przekonaniem, że kobiety nadają się tylko do obierania kartofli, bo po kwadransie, zamiast oglądać przedstawienie, wsadziły nosy w smartfony, zapominając o scenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny