Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teatr Dramatyczny. Bigbit Milicja na scenie, czyli nuda jak w teatrze

Anna Kopeć
„O! Majtki z epoki” - tak na widok tej sceny zareagował jeden z widzów obecnych na premierze. W sztuce „Bigbit Milicja” twórcy zadbali o wiele detali, ale zapomnieli o najważniejszym - jakiejkolwiek fabule.
„O! Majtki z epoki” - tak na widok tej sceny zareagował jeden z widzów obecnych na premierze. W sztuce „Bigbit Milicja” twórcy zadbali o wiele detali, ale zapomnieli o najważniejszym - jakiejkolwiek fabule. Jerzy Doroszkiewicz
Siermiężny dowcip, uproszczony wizerunek PRL, kilka tanich chwytów. Najnowsza sztuka Teatru Dramatycznego rozczarowuje.

Po ciekawym musicalowo-kabaretowym widowisku „Tango Prohibicja”, ta sama ekipa twórców postanowiła powtórzyć sprawdzony patent na sylwestrowo-kabaretowy spektakl. Niestety, „Bigbit Milicja” nie ma takiego wdzięku i magii, jak przedstawienie, które dwa lata temu zauroczyło widzów teatru Węgierki.

Według pomysłu Macieja Zakliczyńskiego, reżysera i autora scenariusza, ta sama ekipa aktorska i grający na żywo kwartet muzyczny (Ula Kisiel, Paweł „Dukato” Czaczkowski, Mateusz Kaczyński, Kuba Kisiel i Maciek Samluk) za pomocą piosenek próbuje opowiedzieć historię pewnego sylwestra z 1969 roku. Tę nie do końca legalną imprezę w Klubokawiarni organizuje Kornel (Bernard Maciej Bania) oraz dwie przyjaciółki: Basia (Monika Zaborska-Wróblewska) i Nina (Agnieszka Możejko-Szekowska). Bawi tu także tajemniczy bikiniarz Leon (Piotr Szekowski) oraz milicjant-służbista, Bolek (Mateusz Witczuk). Już na początku spektaklu jeden z aktorów rzuca ze sceny „Na razie to nuda. Jak w teatrze”. Ten stan, niestety, utrzyma się do końca przedstawienia.

Właściwie trudno opisać fabułę tego spektaklu. Próbując ją zgłębić ma się wrażenie, że od istoty tej opowieści rodem z lat 60. ubiegłego wieku, ważniejsze są obsceniczne gesty i pozy, nieco ordynarne, mało zabawne dowcipy czy oklepane teksty partyjnych dygnitarzy. Tej niespójnej, bardzo chaotycznej opowieści nie pomagają nawet raczej przypadkowo dobrane piosenki. Zagrane co prawda w ciekawych aranżacjach zupełnie burzą jednak chronologię, bowiem niektóre nich to przeboje z lat późniejszych. Na dodatek pojawiają się jeszcze takie cuda jak słynny moonwalk Michaela Jacksona, postać Zorro, czy hybryda Violetty Villas i Conchity Wurst. Mydło, szydło i powidło.

Mimo że aktorzy bardzo się starają, ich kreacje są trywialne, mało wyraziste. W pamięć zapada jedynie „Płonąca stodoła” Czesława Niemena w ciekawym wykonaniu Mateusza Witczuka. Właściwie jedynym elementem przykuwającym uwagę są utrzymane w klimacie epoki kostiumy, które przygotowała Agnieszka Korytkowska-Mazur. Jak na dwugodzinny spektakl to zdecydowanie za mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny