Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tamara i Cyryl Januszkowscy uczyli Białystok dobrych manier

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Tamara Januszkowska (z prawej) z panią Heleną, akompaniatorką w ognisku baletowym
Tamara Januszkowska (z prawej) z panią Heleną, akompaniatorką w ognisku baletowym
O muzyce i tańcu teraz głośno, w związku z otwarciem opery, okazja więc, by przypomnieć znane niegdyś małżeństwo tancerzy Tamarę i Cyryla Januszkowskich, którzy prowadzili pierwsze po wojnie ognisko baletowe w Białymstoku. Byli też wspaniałymi wychowawcami. Uczyli dobrych manier, jak się ubrać, jak chodzić - opowiada Halina Wilk.

Pani Halina przyniosła do redakcji spisane swoje wspomnienia o Tamarze i Cyrylu Januszkowskich, zdjęcia z archiwum rodzinnego Piotra Januszkowskiego (syna). A także rysunek budynku przy ulicy Kilińskiego, gdzie mieściło się ognisko baletowe, wykonaną przez jej męża Henryka Wilka, autora popularnego cyklu rysunków przedstawiających stary Białystok.

- To były wczesne lata pięćdziesiąte. Gruzy, ruiny, stare żydowskie chanajki, przybudówki. Bieda wszędzie - opisuje Halina Wilk. - I oto dowiaduję się, że w mieście działa ognisko baletowe. Może tam chodzić każdy i nie trzeba płacić.

Ognisko założył Cyryl Januszkowski, znany tancerz i choreograf. Pochodził spod Wilna. Był synem pułkownika sztabu generalnego w Petersburgu. Wstąpił do Korpusu Kadeckiego im. Suworowa w Warszawie, naukę w nim, na skutek perypetii związanych z wybuchem I wojny światowej, ukończył w Białej Cerkwi w Jugosławii. Studia zaczął na wydziale leśnym na Uniwersytecie w Zagrzebiu, ale po roku przerwał i wstąpił do szkoły baletowej przy Królewskiej Operze Narodowej. Po jej ukończeniu występował w Paryżu, Belgradzie, Bratysławie, Pradze, Wiedniu. Wrócił do Polski, tańczył w teatrze rewiowym Morskie Oko w Warszawie. Podczas okupacji niemieckiej pracował jako kelner w restauracjach, został aresztowany i wywieziony na roboty przymusowe do Drezna.

Po wojnie Cyryl Januszkowski wraz z żoną Tamarą, tancerką zdecydował się osiąść w Białymstoku. I tu w 1945 roku założyli ognisko baletowe, wówczas jeszcze prywatne. Tam właśnie później trafiła Halina Wilk jako mała dziewczynka. Oto jak opisuje spotkanie ze swoimi mistrzami.

"Nie mogłam doczekać się spokojnie dnia kwalifikacji. Poszła nas cała banda dziewcząt różnej urody. Figury też dziewczyny miały rozmaite, a o tańcu zielonego pojęcia. Trzeba było widzieć to zbierane towarzystwo baletnic z bożej łaski. W szatni przed salą ćwiczeń (wejście było usytuowane od ulicy Kilińskiego, zebrała się grupa dziewcząt, zastraszonych ubranych przeważnie na czarno, a właściwie to wszystko na nas było wówczas szare. Włosy, lepiej nie mówić, przeważnie przewiązane gumką w koński ogon. Nie przebierałyśmy się w żadne stroje, no bo skąd je mieć. Część dziewcząt uciekła zanim profesor otworzył drzwi. Ja nie pozwoliłam wyjść żadnej ze swoich koleżanek - uciekać chciały wszystkie. Wysokie, wyjątkowo eleganckie - jak na tamte czasy - drzwi otworzyły się i stanął w nich mężczyzna: wyprostowany, średniego wzrostu, szeroko się uśmiechnął. Od razu mnie urzekł. Już jego imię Cyryl było dla mnie czymś bajecznym. Od pierwszej chwili wpatrywałam się w niego jak w obraz, żeby mnie zauważył. Byłam niską, drobną dziewczynką, ale przepchnęłam się do przodu i profesor mnie zobaczył. Postawił na środku dwuszeregu dziewcząt. Pani Helena, która akompaniowała w ognisku baletowym, zaczęła grać, profesor kazał nam chodzić w koło. Po dwóch godzinach została grupa około 20 dziewcząt. Między nimi i ja. Na następną lekcję, już ćwiczeń miałyśmy przyjść w tuniczkach.

Dziś problem stroju do ćwiczeń może wydać się śmieszny, ale w tamtych czasach to było tak, jakby teraz skompletować wyposażenie na wyprawę w Himalaje. Rodzice moi - biedni, dobrze musieli się głowić, żeby utrzymać rodzinę, a tu córeczce zachciewa się baletów. Boże, co ja wtedy usłyszałam w domu, ale twardo postanowiłam, że zdobędę tę tunikę i będę chodziła na balet. No i sama ręcznie uszyłam ją ze starego szkolnego, taftowego fartucha. Trzeba było widzieć minę profesora, gdy mnie w tej tunice zobaczył, jego perlisty, sympatyczny uśmiech, jego piękne zęby w tym uśmiechu zapamiętałam na całe życie. Już od tej pierwszej lekcji darzyliśmy się wzajemną sympatią. Profesor stawiał mnie na środku, w pierwszym rzędzie, a kiedy trzeba było pokazać dziewczynom nowe ćwiczenie, brał mnie do pary.

Dziś już nie pamiętam dokładnie, ile czasu trwała moja przygoda z baletem. Skończyła się w momencie, kiedy trzeba było kupić puenty do tańczenia, tego już było za wiele dla moich rodziców. Bo i ja musiałam myśleć, jak zdobywać pieniądze na życie, a nie na "głupie rozrywki".

Moja przyjaźń z profesorem, jeżeli tak można to określić, trwała dopóki żył - pisze dalej pani Halina. (Cyryl Januszkowski zmarł w 1988 roku). Mieszkaliśmy niedaleko siebie, kiedy tylko przypadkiem spotykaliśmy się, pytał, jak sobie radzę. Zwierzałam mu się chyba bardziej niż ojcu, nieraz mnie chwalił, zawsze z tym swoim przesympatycznym uśmiechem doradzał.
Po wielu latach do ogniska baletowego poprowadziłam swoją córkę. Była też filigranowa, ale trafiła na zajęcia do pani profesorowej. Owszem pani Tamara zainteresowała się drobniutką dziewczynką, tyle że zamiast gonić do ćwiczeń, nosiła ją na ręku, jak lalkę. Mojej małej córeczce bardzo się to podobało, bo na ciężkie ćwiczenia nie miała ochoty. Balet w najmniejszym stopniu jej nie porwał. Kiedy profesorowa przekazała grupę mężowi, a ten ostrym tonem kazał mojej małej stanąć w szeregu, ona zaparła się i więcej nie poszła na zajęcia.

Tych dwoje wspaniałych ludzi ma jeszcze jedną zasługę w wychowaniu młodzieży - podkreśla pani Halina. - To oni w tamtych trudnych czasach uczyli młode dziewczyny jak się ubrać, jak malować, jak chodzić, uczyli kobiecości w tej okrutnej szarej rzeczywistości. Trzeba było widzieć, jak oni tłumaczyli dziewczynom, że spalonym drewnem nie maluje się brwi, bo to szpeci, że czerwona karbowana bibuła to nie to samo co szminka (takich wtedy używałyśmy kosmetyków). Tłumaczyli, że obuwie musi być czyste, bo na nic najpiękniejsza suknia.

A już najwspanialszą lekcję wychowawczą dała pani profesorowa milicjantowi. To zdarzenie było opowiadane w Białymstoku jak anegdota przez wiele lat. Pani Tamara przechodziła skosem ulicę Wesołowskiego (Suraska) z delikatesów do bloku, gdzie mieszkali. Akurat za barierką przy delikatesach stał milicjant i zaczął gwizdać. Profesorowa - jak zwykle w wysokich szpilkach i pięknej, zwiewnej, rozkloszowanej sukni (niczym Marilyn Monroe) przeszła do końca przez jezdnię, stanęła i obróciła się w stronę gwiżdżącego. Ten podszedł i oświadczył: mandat pani płaci, tak się nie przechodzi! Profesorowa powoli otworzyła torebkę, zapytała: ile?. Wyjęła odpowiedni banknot i podała milicjantowi, oświadczając: proszę młodzieńcze, mandatu nie wypisuj, ale zapamiętaj na całe życie, że na kobiety się nie gwiżdże.

Halina Wilk przypomniała jeszcze jedną historię, związaną z Cyrylem Januszkowskim. Były to wybory Miss Białegostoku, jednym z organizatorów był właśnie profesor. To on przekonywał dziewczęta, między innymi z ogniska baletowego, by chciały wystąpić na scenie, no i rozebrać się do strojów kąpielowych. Wybory wygrała tancerka z ogniska, o imieniu Regina. Ale na imprezie doszło do małego incydentu. Otóż wśród uczestniczek (z braku dostatecznej liczby chętnych i odważnych) znalazła się mężatka. Miała już wówczas chyba dwoje czy troje dzieci - wspomina pani Halina. Widzowie (którzy jak zwykle wszystko wiedzą) nie darowali jej tego, z balkonu teatru posypały się jajka i pomidory, a całe widowisko trzeba było szybko skończyć. O tym niecodziennym wydarzeniu opowiadano potem przez długie lata.

Nie ma już wśród żyjących wspaniałych Państwa Januszkowskich. Ale mam nadzieję, że jeszcze żyje wiele osób, które ich pamiętają i sympatycznie wspominają - kończy swoją opowieść Halina Wilk. - Mnie ci ludzie wyposażyli na całe życie w umiłowanie muzyki. Na zawsze pozostała we mnie miłość do baletu, a życie potoczyło się tak, że dziś mam okazję bywać w Teatrze Wielkim w Warszawie na przedstawieniach baletowych. A prowadza mnie moja córka, która niegdyś nie chciała nawet wejść na salę ćwiczeń. Dziś po każdym przedstawieniu mamy o czym rozmawiać.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny