Nikt im nie pomógł. Nikt... A przecież szły tak okropnie pobite, bez butów... Nie wiem, jak można było tak skatować dwie niewinne dziewczynki - łamiącym głosem opowiada mama 13-letniej Kingi.
Ona i jej rówieśniczka w sierpniu tego roku zostały dosłownie skatowane przez trzech braci, mieszkańców Sokółki. Bez powodu...
W ubiegłym tygodniu najstarszy z nich, 18-letni Wojciech stanął przed sokólskim sądem.
Strach przed oprawcą pozostał
Tuż przed godziną 9 pod budynek sądu podjeżdża radiowóz. Dwóch policjantów wyprowadza Wojciecha M. To niewysoki, ogolony na łyso chłopak. Jest spokojny. Z aresztu przywożą go w samych klapkach. Na rękach policyjne kajdanki.
Na salę sądową wchodzi jako ostatni. Zajmuje miejsce na ławie oskarżonych. Po obu jego stronach siadają eskortujący go funkcjonariusze.
Z tyłu, na ławkach dla publiczności siada ojciec z najmłodszym, 13-letnim bratem Krystianem. W pierwszym rzędzie - matki pobitych dziewczynek. Kinga i Agnieszka zostają za drzwiami. Nie chcą patrzeć na swego oprawcę. Boją się.
Co działo się dalej, nie wiemy. Sędzia, na wniosek prokuratora, utajnia przebieg procesu. Argumentuje: dla dobra pokrzywdzonych dziewczynek.
Poznajemy jednak wyrok: Wojciech M. trafi za kratki na najbliższe dwa lata i sześć miesięcy. Ma również zapłacić po tysiąc złotych dla obu pobitych 13-latek.
Niespotykane okrucieństwo
Za co taka kara? Przypomnijmy.
Sierpniowy wieczór w Sokółce. Koleżanki Kinga i Agnieszka znalazły małego kotka i zaczęły się nim zajmować. Nakarmiły go i bawiły się z nim. Zauważyli to bracia M. (18-letni Wojciech, 15-letni Adrian i 13-letni Krystian). Zaczepili dziewczynki. Zabrali im kotka i zaczęli się nad nim znęcać. Dziewczynki prosiły, by przestali.
- Tak nie wolno! - płakały. A to jeszcze bardziej rozwścieczyło braci M. We trzech rzucili się na 13-latki. Nikt tego nie widział. Pobite nastolatki ostatnimi siłami doszły domu.
Od razu trafiły do białostockiego szpitala wojewódzkiego. Były potwornie zmaltretowane. Krwiaki na twarzach, wstrząśnienia mózgu, ślady duszenia na szyjach...
W szpitalu, opiekujący się dziewczynkami lekarze, nie mogli uwierzyć w takie bestialstwo.
A żyć trzeba dalej...
Dziś, trzy miesiące po tym okrutnym pobiciu, dziewczyny ciągle dochodzą do siebie. - Są pod stałą opieką psychologa, neurologa, laryngologa - tłumaczą ich mamy.
- Bardzo boję się o córkę, gdy musi wyjść z domu wieczorem - mówi mama Agnieszki. Kobieta zauważa zmiany w zachowaniu córki. - Stała się bardziej zamknięta w sobie. Rzadziej się uśmiecha - martwi się kobieta.
- Kinga też boi się wychodzić po zmroku. A przecież trzeba żyć... - wzdycha mama Kingi. - Na szczęście córka radzi sobie w szkole. Ma wiele koleżanek.
Obie przyznają, że ich rodziny chciałyby o tym jak najszybciej zapomnieć. Ale się nie da...
W sądzie pojawili się też dwa młodsi bracia Wojciecha M. Kilka tygodni wcześniej zajął się nimi sąd rodzinny.
Adrian został przywieziony na proces brata z zakładu poprawczego. Najmłodszy, Krystian jest z ojcem. Mężczyzna nie chciał komentować tego, co się wydarzyło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?