Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpitalom w całej Polsce brakuje znacznika do operacji piersi. Na szczęście BCO radzi sobie w inny sposób

Agata Sawczenko
Agata Sawczenko
Archiwum
Brakuje znacznika, który podczas operacji onkologicznych pozwala wykryć przerzuty do węzłów chłonnych - alarmują lekarze onkolodzy z całej Polski. A bez znacznika - oszczędzających operacji raka piersi nie można nie da się wykonywać. Problem był również w Białostockim Centrum Onkologii. Jednak na szczęście lekarze znaleźli sposób, by sobie w tej sytuacji poradzić.

To, że brakuje znacznika, to - paradoksalnie - wynik działania ustawy antywywozowej, który ma ukrócić wywóz leków za granicę. Ale jeden z jej zapisów zabrania łączyć działalność leczniczą z prowadzeniem hurtowni farmaceutycznej. Zakaz doprowadził do zamknięcia największej hurtowni, która zaopatrywała szpitale w znacznik do przerzutów nowotworowych w piersi.

- Niestety, znacznika nie można kupić na zapas - mówi dr Marek Kiluk, zastępca dyrektora BCO ds. lecznictwa.

Bo w znaczniku są limfocyty, które prowadzą do węzła, oraz znacznik promieniotwórczy - izotop. Ten niestety, po jakimś czasie traci swoje właściwości. Dlatego każdy szpital w tego typu rzeczy musi zaopatrywać się na bieżąco, przynajmniej raz na dwa miesiące.

Jak tłumaczy dr Kiluk, znacznik wykorzystywany jest przy operacjach usunięcia nowotworu piersi. - Pomaga w oznaczeniu węzła wartowniczego. Bez tego nie ma możliwości przeprowadzenia operacji oszczędzającej. Bo do węzła wartowniczego spływa z piersi cała chłonka, również komórki nowotworowe, przerzuty. Oprócz niego pod pachą jest 30 węzłów chłonnych, ale podczas operacji pobieramy właśnie ten jeden. Bo jeśli w nim nie ma komórek rakowych, to znaczy, że w całej reszcie też nie będzie - wyjaśnia lekarz. Dzięki temu dziś 80 proc. operacji usunięcia raka piersi to zabiegi tzw. oszczędzające.

Gdy zabrakło znacznika, w BCO, jak w całej Polsce, zabiegi oszczędzające zostały wstrzymane.

Ale na szczęście tylko na chwilę. Bo - jak się okazuje, metoda ze znacznikiem nie jest jedyną, którą można zastosować.

- Zamiast pierwiastka promieniotwórczego można do piersi wprowadzić tzw. ferromagnetyk - mówi dr Marek Kiluk.

To takie maleńkie opiłki żelaza, których lekarze później w czasie operacji szukają czymś w rodzaju wykrywacza metali.

- To metoda nieco trudniejsza, ale sprawdzona i zaakceptowana - mówi wicedyrektor BCO.

Z kupieniem ferromagnetyku problemu nie ma. BCO nie miało jednak sprzętu potrzebnego do tego typu operacji. Z pomocą przyszedł ośrodek z Niemiec, który wydzierżawił sprzęt. I operacje w BCO z powrotem ruszyły.

A dr Kiluk planuje, by wydzierżawiony sprzęt został w Białymstoku.

- Chcemy kupić to urządzenie - zapowiada. - Bo ferromagnetyk utrzymuje się w organizmie dużo dłużej. Możemy sprawdzić przerzuty, zastosować chemioterapię, a potem dopiero zoperować.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny