Szpital? Jak w nim jest? Jak w każdym innym - odpowiada po chwili namysłu Antoni Zubrzycki, pacjent w zambrowskim szpitalu. Leży na oddziale chorób wewnętrznych. Ostatni raz był tutaj w 1993 roku. Miał zawał. Teraz wrócił. Jak sam mówi, żeby podleczyć serduszko.
- Czy coś się tu zmieniło?
- Czy ja wiem... - odpowiada niemrawo. - Łóżko mam, pościel też czysta jest. Jeść dostaję. Leki dają, leczą chyba też dobrze. Siostrzyczki miłe, grzeczne. Czego tu więcej chcieć?!
Więc to dobrze, że szpitale mogą być przekształcone w spółki prawa handlowego? - Oj, ja tam za bardzo na tym się nie znam - odpowiada Zubrzycki. - Ale chyba nie. Zaraz będą nas ograbiać po kieszeniach. Prywatne to prywatne. Za wszystko płacić trzeba...
Pacjenci: Szpital tak, prywatyzacja nie
Ale ani on, ani inni pacjenci zambrowskiego szpitala nie mają zielonego pojęcia, że placówka, w której się leczą już w 2002 roku została przekształcona w spółkę prawa handlowego. Czyli tak, jak chce PO.
- Naprawdę? - dopytuje się jeden z pacjentów na oddziale chirurgii. - Ja tego nie rozumiem. Młodszych niech pani pyta. Ja tam mogę pani powiedzieć, która krowa więcej mleka daje...
- A ja to wiem tylko jedno - dopowiada Maria Milewska. - Prywatyzacji nie chcę. Pewno będziemy płacić za różne zabiegi. A tu mała renta, z czego żyć? Dla mnie to przerażające.
- A w tym szpitalu płaciła pani już za coś?
- Nie - odpowiada szybko kobieta. - A niby z jakiej racji?
- Bo leży Pani w "sprywatyzowanym" szpitalu.
- Co pani powie?! - dziwi się. - Za nic nie płaciłam.
Nie płaciła bo nie musi. Szpital ma kontrakt z NFZ: pieniądze dostaje z naszego ubezpieczenia. Identycznie jak w przypadku "zwykłych" szpitali.
Zrobili przedsiębiorstwo
- Po prywatyzacji zmieniło się to, że dostaję pensję równo co miesiąc - twierdzi jedna z pielęgniarek. - Nie narzekam. Choć zarobki mogłyby być lepsze. Ale taka natura ludzka. Poza tym wszystko działa tak, jak działało przed zmianami.
- Najważniejsze, że szpitalowi udało się wyjść z długu - twierdzi Przemysław Chrzanowski, dyrektor. I jednocześnie prezes spółki.
W 2002 roku zadłużenie szpitala sięgnęło ponad 9 mln zł. Konta zajął komornik, pracownicy zwalniali się, bo nie dostawali pensji, kontrahenci wstrzymali dostawy leków. Wtedy to miasto zaproponowało, że przejmie szpital od powiatu. Władze Zambrowa dostały za darmo sprzęt i stworzyły spółkę. Już bez długów.
- Na koncie szpitala było wtedy zero - wspomina Chrzanowski. - Nie mieliśmy wyjścia. Zaczęliśmy od początku.
Teraz szpital przynosi zyski. Stał się przedsiębiorstwem. - Bo nie można wydawać więcej niż się ma - mówi dyrektor.
W ubiegłym roku przyniósł 260 tys. zł zysku. Gdyby nie nagrody dla personelu i remont, na koncie miałby 600 tys. zł.
- To zwykła firma - mówi dyrektor. - Jak Orlen - tyle że należy do samorządu. Jest zarząd, udziałowiec, ale wszystko działa na takich samych zasadach jak do tej pory. Tyle, że teraz mamy przynosić zyski. Bo nie można narazić spółki na straty. I to jest jeden z elementów, który różni szpitale publiczne od szpitali niepublicznych i przekształconych w spółki. Bezduszna ekonomia. Jeśli jej nie ma, wszystko zaczyna się walić.
Dlatego dyrektor już wie, że nie kupi tomografu komputerowego. - Bo korzystałoby z niego 300, góra 350 pacjentów. Wychodzi jedno badanie dziennie. - Wozimy ludzi do Łomży lub Ostrowii Mazowieckiej. Na swój koszt. Ale mimo wszystko jest taniej niż zakup i utrzymanie sprzętu. Dyrektor zrezygnował też z karetek. Kupił własne, zatrudnił kierowców. Bo tak jest taniej.
W pierwszych miesiącach ze szpitala odeszło sporo pracowników. Teraz znów zatrudniani są nowi.
A pacjenci? - Raczej powinni się cieszyć - odpowiada dyrektor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?