Komentarz: Nie jest mi do śmiechu
Komentarz: Nie jest mi do śmiechu
Lekarz mówi do pacjenta z gipsem na nodze, żeby "pokicał do rentgena". Zabawne? Mógłby też popędzać: "Ale już, na jednej nodze". I już jest śmieszniej.
Tyle że pacjentom do śmiechu nie jest. Przychodzą ze złamaniami do lekarza po pomoc. Stoją w długich kolejkach, bo usiąść nie ma gdzie. W klinice, która specjalizuje się w złamaniach! Wózka do przewożenia pacjentów też nie uświadczysz.
Ale najbardziej zadziwiła mnie rada wicemarszałka odpowiedzialnego za zdrowie. Pewnie służba zdrowia ma mnóstwo poważniejszych problemów. Rozumiem. Ale urzędnik zaleca nam udanie się do kierownika ze skargą. To rada właśnie w stylu "pokicaj pan".
Bartosz Wacławski
Bo skarg na przychodnię jest coraz więcej. "Poranny" opisywał pół roku temu tłumy, które czekają na przyjęcie do lekarza. I nic się nie zmieniło.
- Interweniowaliśmy już wiele razy - rozkłada ręce Anna Zajkowska-Głowacka, rzecznik praw pacjenta. Ale nie poddaje się. - Kilka dni temu wysłaliśmy pismo do marszałka województwa. Czekam na odpowiedź.
Najpierw szpital
- Boże broń od służby zdrowia! - mówi pan Jerzy (nazwisko do wiadomości redakcji). Kilka dni temu złamał nogę w kostce. Kolega zawiózł go do szpitala. Miało być szybciej. Ale tu - niespodzianka. W izbie przyjęć zażądano skierowania od lekarza rodzinnego. Bo nie minęła godzina 18. Zagroził, że położy się przed szpitalem i wezwie karetkę. Poskutkowało.
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego obiecuje, że wyjaśni sprawę.
- Lekarze powinni okazać mu trochę współczucia. Pacjent ze złamaniem nie powinien szukać lekarza rodzinnego, który mu wystawi skierowanie do przychodni ortopedycznej - przyznaje Sławomir Kosidło.
Potem przychodnia
- Ale w szpitalu nie dostałem zwolnienia z pracy. Wysłali mnie na Radzymińską - mówi pan Jerzy. I tu się zaczęło.
- Czterdzieści osób w kolejce. Żadnych miejsc siedzących i tylko jeden lekarz przyjmujący pacjentów. Wózka inwalidzkiego, którym mógłbym podjechać na rentgen, też nie mają. Usłyszałem tylko od lekarza, że mogę sobie "pokicać pod drzwi".
Nie doczekał się. Chciał być sprytny. Zgłosił się do innej przychodni - na Białówny. -
Życzyli mi zdrowia i odesłali z powrotem na Radzymińską - mówi. - Pacjenci szpitala podobno tylko tam mogą dostać zwolnienie.
- Ubolewamy nad tym - mówi Kosidło. I obiecuje, że szuka już rozwiązania, żeby pacjenci mogli załatwić wszystko w jednym miejscu - w szpitalu przy Skłodowskiej.
Pan Jerzy wreszcie dostał zwolnienie. Z datą wsteczną. Po trzech dniach wędrowania z gipsem na nodze.
A wicemarszałek radzi: Pacjencie, idź do kierownika
Wojewódzka Przychodnia Chirurgiczna przy Radzymińskiej należy do szpitala zespolonego. Nadzór ma marszałek. Dlatego rzecznik praw pacjenta wysłała skargę właśnie do urzędu.
- Nie widziałem żadnego pisma - mówi Bogusław Dębski, wicemarszałek odpowiedzialny za służbę zdrowia. Dodaje, że nie on bezpośrednio odpowiada za poradnię. Ma jednak radę: - W pierwszej kolejności należy się zwrócić do kierownictwa poradni.
Tyle że w piątek kierownika nie ma. Zastępuje go pielęgniarka koordynująca.
- U nas prawie zawsze jest wielu pacjentów - przyznaje Halina Pytel. Ale zaraz dodaje, że pacjenci nie muszą "kicać pod drzwi", bo jest wiele wózków. - Ale często zdarza się, że sami pacjenci zabierają je i jadą aż na przystanek autobusowy!
Zdarza się też, że młodzież jeździ nimi dla zabawy. Są dwie strony medalu.
A dlaczego nie ma krzeseł? Bo "korytarz jest dość wąski".
- Dodatkowe krzesła jeszcze bardziej utrudnią poruszanie się. Porozmawiam z kierownikiem. Oczywiście zastanowimy się, co z tym można zrobić - obiecuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?