Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła Podstawowa w Narewce. Ludzie chcą zmienić patrona

(azda)
Zbieranie podpisów pod wnioskiem o zmianę nazwy patrona miejscowej szkoły i ulicy
Zbieranie podpisów pod wnioskiem o zmianę nazwy patrona miejscowej szkoły i ulicy Liga Obrony Suwerenności
Trwa zbieranie podpisów wśród mieszkańców Narewki pod wnioskiem w sprawie zmiany patrona szkoły i nazwy ulicy z Aleksandra Wołkowyckiego na Danuty Siedzikówny "Inki". - Ktoś z zewnątrz chce za nas decydować - oburzają się ludzie.

Co to LOS

Co to LOS

Liga Obrony Suwerenności powstała w Gdańsku, określa się jako ogólnopolski ruch narodowo-patriotyczny. Jest wpisana do ewidencji partii politycznych. W Białymstoku ma swój oddział.

Członkowie ligi już od paru tygodni, co niedziela po mszy św. zbierają przed kościołem w Narewce podpisy pod wnioskiem o zmianę patrona szkoły. Do tej pory poparło ich ponad 100 osób. Około połowa z nich to mieszkańcy Narewki.

Szkoła Podstawowa w Narewce nosi obecnie imię Aleksandra Wołkowyckiego.

- Jest to osoba, która była zdrajcą narodu polskiego i przyczyniła się do tworzenia systemu komunistycznego w naszym kraju - twierdzi Rafał Żak z Ligi Obrony Suwerenności.

Podkreśla, że hołdowanie zbrodniarzom komunistycznym jest niezgodne z Konstytucją RP, która zakazuje propagowania zbrodniczych systemów, tj. faszyzmu i komunizmu.

- Dokumenty, które otrzymaliśmy z Instytutu Pamięci Narodowej wskazują, że był on twórcą Polskiej Partii Robotniczej oraz sekretarzem lokalnych struktur tej partii - mówi Żak. - Brał więc udział w tworzeniu ustroju komunistycznego w naszym państwie. Taka osoba nie powinna być patronem szkoły.
Stanowisko to popiera także Instytut Pamięci Narodowej.

Liga już parę miesięcy temu sugerowała władzom gminy, by zmieniły patrona szkoły na pochodzącą z gminy Narewka Danutę Siedzikównę "Inkę", sanitariuszkę oddziałów AK, dowodzonych przez Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę". Miała ona niespełna 18 lat, kiedy w 1946 r. rozstrzelali ją komuniści. Miejscowe władze nie chcą jednak zmieniać patrona szkoły.

Jak zapewnia Mieczysław Gryc, przewodniczący rady gminy, uczestnicy sesji, na której poruszano sprawę zmiany patrona szkoły, podkreślali, że żyjące jeszcze osoby z terenu gminy znały Wołkowyckiego jako człowieka prawego, skromnego i pomagającego ludziom.

- Wokół patrona naszej szkoły powstało ogromne zamieszanie - przyznaje Maria Lewsza, dyrektor placówki. - Nie mamy jednak sygnałów od rodziców czy lokalnej społeczności, by go zmienić. A przecież to ta opinia powinna być w tej sprawie najważniejsza. Gdy poruszałam tę kwestię w rozmowach z rodzicami i nauczycielami, ci często skarżyli się, że ktoś z zewnątrz chce narzucać im swoje zdanie.

"Postać ta jest mocno związana ze szkołą i środowiskiem, świadczy o tym działalność w szerzeniu i propagowaniu oświaty i kultury w trudnych latach wojennych. Wpajał dzieciom i młodzieży wiarę w siłę i przyszłość nauki, oświaty i kultury." - takiej treści opis patrona znajduje się na stronie internetowej szkoły.
Ale w internecie można też przeczytać, że Wołkowycki był współpracownikiem NKWD i gestapo oraz przyczynił się do śmierci matki "Inki" - Eugenii Siedzikowej. Tego IPN jednak nie potwierdził.

W dokumencie sporządzonym przez Instytut czytamy: "Nie są znane źródła dokumentujące działalność Aleksandra Wołkowyckiego w okresie poprzedzającym wkroczenie na tereny województwa białostockiego oddziałów Armii Czerwonej w lipcu 1944 roku. W związku z powyższym weryfikacja doniesień o jego rzekomej konfidenckiej współpracy z okupantem niemieckim oraz współodpowiedzialności za śmierć Eugenii Siedzikowej (miał doprowadzić do jej aresztowania) jest na chwilę obecną niemożliwa".

Dokument z IPN potwierdza jednak, że Wołkowycki został rozstrzelany przez żołnierzy "Łupaszki". Jego nazwisko znalazło się na liście konfidentów sporządzonej przez sąd wojskowy AK w Bielsku Podlaskim, określono go jako "organizatora komunistycznego". Według zeznań żołnierzy, którzy wykonali wyrok, Wołkowycki i pozostali rozstrzelani byli współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa.

- Skazani byli Białorusinami, chcącymi raczej żyć w państwie białoruskim niż polskim. Aleksander Wołkowycki już przed wojną był działaczem i organizatorem białoruskim. Także po wojnie kontynuował swoją działalność. To właśnie miało być powodem jego skazania na śmierć - taką wypowiedź brata Aleksandra Wołkowyckiego, Włodzimierza przytacza IPN.

LOS akcję zbierania podpisów zamierza wciąż kontynuować.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny