Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szelment. Jak zjeżdżać na deskach, to tylko na polskim biegunie zimna

Helena Wysocka
W Szelmencie czynnych jest aż osiem wyciągów narciarskich. W dni robocze czynne są one w godz. 10-21. Natomiast w soboty, niedziel oraz święta w godz. 9-21.
W Szelmencie czynnych jest aż osiem wyciągów narciarskich. W dni robocze czynne są one w godz. 10-21. Natomiast w soboty, niedziel oraz święta w godz. 9-21. Ośrodek Szelment
Można pędzić na nartach, desce snowboardowej, czy sankach. Podsuwalski ośrodek „Szelment” to raj dla miłośników zimowych szaleństw. Czekają na nich naśnieżone i oświetlone stoki Jesionowej Góry. - Jest super - przyznaje pięcioletni Michał Nieszczerzewicz z Białegostoku. - Nic tylko szaleć.

Jeździć na deskach można w każdym wieku. Tak przynajmniej twierdzi Andrzej Cieśluk, zapalony narciarz i prezes ośrodka sportów zimowych „Szelment”. - Niedawno do instruktora zgłosił się 82-letni mężczyzna - opowiada. - Mówił, że chce spełnić swoje życiowe marzenia. Wcześniej brakowało mu czasu i odwagi. A dziś? No cóż, szusuje, aż miło popatrzeć.

Na stoku pełno jest też dzieci. Pracownicy ośrodka sportowego żartują, że niektóre chyba wcześniej zaczęły jeździć, niż chodzić. A co ciekawe, nie raz radzą sobie lepiej niż dorośli.

Ze szczytu widać skute lodem jezioro

Przed nami dwutygodniowe ferie. Można je spędzić na kanapie, albo przed komputerem. Ale lepiej odpoczywać aktywnie. A warunki do tego są idealne właśnie w „Szelmencie” (gm. Jeleniewo). Działający tam do ośmiu lat ośrodek, wraz z nadejściem chłodu tętni życiem. Andrzej Cieśluk mówi, że trudno temu się dziwić, bo to najlepsza stacja w północno-wschodniej Polsce.

- Mamy najwięcej, bo aż dziesięć tras i osiem wyciągów, w tym tzw. taśmę, z której mogą korzystać ci, którzy nie potrafią, lub nie chcą wjeżdżać na orczykach - informuje.

Stopień trudności tras bardzo zróżnicowany. To nie jest przypadkowe. Projektanci układali szlaki tak, by nikt kto trafi do „Szelmentu” się nie nudził. I to się udało. Niebieskie trasy są długie i monotonne. Niektórzy żartują, że to oferta dla seniorów. Na oślej łączce można do woli się uczyć i wygłupiać. A na „czarnym” szlaku o żartach nie może już być mowy. To najtrudniejsza trasa w regionie. Bardzo stroma i dość długa, bo 400-metrowa. By ją pokonać, potrzebne są nie tylko spore umiejętności, ale jeszcze większa odwaga.

- Wystarczy zjechać raz, a później już jakoś idzie - przekonuje 10-letnia Monika Szymankiewicz. - A jaka panorama? Z wierzchołka góry widać skute lodem jezioro i całą okolicę. Tak pięknych widoków nie ma chyba nigdzie.

Na „czarnej” trasie dziewczyna jeździ od ponad roku, ale na wąwóz jeszcze się nie zdecydowała. To kolejny i szalenie trudny szlak, który prowadzi obok parku linowego - innej, nowo wybudowanej atrakcji w ośrodku.

- W wąwozie pełno jest niespodzianek - mówi. - Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, by dotrzeć na dół w jednym kawałku.

Monika jest ełczanką i jeździ na nartach od czterech lat. Pierwsze szlify zdobyła na gołdapskiej górze. Była też w kompleksie zimowym w litewskich Druskiennikach i w Zakopanem, ale - jak twierdzi - to już przeszłość. Nie warto szukać atrakcji w świecie, skoro ma się je pod nosem.

- Na Jesionowej Górze jest najlepiej - przekonuje nastolatka. - Nie trzeba stać godzinami w kolejkach do wyciągu. Jeśli któryś jest oblężony, można przejść parę metrów skorzystać z sąsiedniego. To spory komfort.

Nie ma ścisku na stoku. A poza tym, „Szelment” znajduje się na polskim biegunie zimna. Już sama nazwa powoduje, że miejsce wypoczynku staje się znacznie atrakcyjniejsze od innych.

Rodzice Moniki zwracają uwagę na jeszcze jeden atut. Wokół ośrodka są bardzo duże parkingi, gdzie można bezpiecznie pozostawić auto. Nawet, jeśli jest taka potrzeba, na całą noc.

- A poza tym, nie trzeba mieć własnego sprzętu - dodają białostoczanie.

To prawda. W wypożyczalni ośrodka na narciarzy czeka 700 kompletów nart. Natomiast za drogą, w prywatnym punkcie - drugie tyle.

- Nigdy nie zdarzyło się, by ludzie czekali na wypożyczenie sprzętu - zapewnia Cieśluk.

Warto wiedzieć, że stoki Jesionowej Góry są oświetlone. Można więc tam jeździć od rana do późnego wieczora.

- Moglibyśmy wydłużyć czas pracy wyciągów, ale nie ma takiej potrzeby - dodaje prezes. - Nie musimy nikogo wypraszać ze stoku. Narciarze, nawet jeśli u nas nocują, są już zmęczeni wieczorem. Nie chcą jeździć całymi nocami.

Jeździli na robalach i w czołgu

W podsuwalskim „Szelmencie” wypoczywają nie tylko ci, którzy potrafią jeździć na nartach, czy deskach snowboardowych. Przyjeżdżają tutaj także ci, którzy chcieliby posiąść te umiejętności. A okazja ku temu jest wyśmienita. Na zainteresowanych, u podnóża góry czekają instruktorzy z licencjami. Podobno ci, którzy uczą snow-boardzistów są najlepsi w kraju. Tak przynajmniej wynika z ich dyplomów.

- Wcale nie trzeba fundować sobie długich i wyczerpujących szkoleń - uważa Andrzej Cieśluk. - Wystarczy godzina, góra dwie ćwiczeń, by już pokonywać łatwiejsze trasy. A później to kwestia treningu, do którego zachęcać już nie trzeba. Bo kto raz zjedzie z góry, ten chce więcej i więcej.

A szkolić się warto, ponieważ w ośrodku organizowanych jest wiele rywalizacji zarówno w narciarstwie alpejskim, jak i biegowym. Mogą brać w nich udział nie tylko zawodowcy, ale też osoby początkujące. Zainteresowani już w tę niedzielę będą mogli sprawdzić swoje możliwości. Na Jesionowej Górze odbędzie się bowiem slalom, zwycięzca którego otrzyma puchar starosty suwalskiego.

W lutym natomiast pracownicy „Szelmentu” zapraszają aż na cztery imprezy. W minionych latach cieszyły się one ogromnym zainteresowaniem gości. Zwłaszcza Family Cup, w którym rywalizują ze sobą i narciarze i snowboardziści. Oczywiście, kobiety i dzieci ścigają się na trasie łatwej. Mężczyźni natomiast muszą pokonać szlak trudniejszy. Ale chętnych nie brakuje, a zwycięzcy wyjeżdżają nie tylko z pucharami, ale i znacznie cenniejszymi nagrodami.

Goście „Szelmentu” wspominają jeszcze jedną imprezę, której nie mogą się doczekać. To bardzo widowiskowe „Zjeżdżanie na byle czym”, które w tym roku odbędzie się 6 marca. Wówczas na stoku Jesionowej Góry pojawi się wiele kolorowych dziwolągów. W minionych latach były to smoki, robale, motyle, czołgi, czy motocykle. Czym konstruktorzy, którzy zjeżdżają się z całego regionu zaskoczą nas za kilka tygodni, zobaczymy.

- Wprawdzie do zawodów jest jeszcze trochę czasu, ale już dziś warto zastanowić się nad wyglądem pojazdu - zachęca prezes Cieśluk. - Wbrew pozorom, wymaga on sporo zaangażowania.

Przypomina, że w tej rywalizacji liczy się przede wszystkim fantazja. Wehikuły muszą wprawdzie dotrzeć do mety, ale nikt nie powiedział, że samodzielnie. Można je dociągnąć choćby na sznurku. Ważne, by zachwycały swoim wyglądem.

Aura jest kapryśna

W ‚Szelmencie” z wyciągów narciarskich korzysta kilka tysięcy osób każdego dnia. Najwięcej jest Litwinów i suwalczan. Ale nie brakuje także mieszkańców regionu, a nawet Warszawy, czy Gdańska. Przyciągają ich dobrze przygotowane i bezpieczne trasy. No i kadra ośrodka, która dba o gości.

Jak długo można będzie szaleć na nartach w podsuwalskim „Szelmencie”, trudno ocenić. Wszystko zależy od aury, która w ostatnich latach jest, jak wiadomo, wyjątkowo kapryśna. Wprawdzie trasy naś-nieżane są sztucznie, ale by uruchomić armatki, potrzebny jest przynajmniej kilkustopniowy mróz.

- Teraz pogodę mamy wręcz wymarzoną - zauważa prezes Cieśluk. - Liczymy na to, że utrzyma się ona jeszcze przez kilka tygodni. Ale nie warto kusić losu. Trzeba pakować się i przyjeżdżać. Jesionowa Góra czeka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny