Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szaleńcy? Akrobaci? Nie! To freerunnerzy! Sprawdź, na czym polega najnowsza rozrywka białostoczan (wideo, zdjęcia)

Aneta Boruch
Najpierw usłyszeli i zobaczyli Le Parkour, czyli pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najprostszy i najsprawniejszy sposób.
Najpierw usłyszeli i zobaczyli Le Parkour, czyli pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najprostszy i najsprawniejszy sposób. Fot. Bogusław F. Skok
Murek, barierka, wysokie drzewo? Freerunner nie przejdzie obok nich obojętnie, tylko od razu zacznie kombinować, jakie salto czy wyskok da się na nich zrobić.

[galeria_glowna]

Rześki poranek w Ogrodzie Branickich. Dwóch chłopaków wskakuje w wygodne dresowe spodnie i koszulki. Najpierw uważnie badają, czy trawa jest mokra, a barierka śliska. Krótka rozgrzewka, rozciąganie, parę próbnych skoków.

Potem błyskawicznie wdrapują się na dość wysoki murek. Stają tyłem, wyskok, i obaj szybują wysoko w salcie. Lądowanie na trawie. Tu można stanąć na rękach. Kolejne salto zaczyna się na... śmietniku. Doskonały do odbicia jest też nieco pochylony gruby pień drzewa.

Nieliczni jeszcze o tej porze spacerowicze obserwują wyczyny chłopców z podziwem. To free running, freerun, rodzaj miejskiego sportu ekstremalnego.

Kop adrenaliny

Dla białostockich licealistów Konrada Jermakowa i Kuby Jaroszewicza wszystko zaczęło się sześć lat temu. Najpierw usłyszeli i zobaczyli Le Parkour, czyli pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najprostszy i najsprawniejszy sposób.

Konrad zobaczył, jak robi to kolega, pooglądał filmiki w Internecie. I pomyślał: Inni to robią, czemu ja nie mogę? Na początku spróbował na zwykłym, prostym, półmetrowym murku, tak, żeby zobaczyć, jak to jest. Odwagi przybywało wraz z każdym kolejnym treningiem. Doszły więc też poręcze przy aptekach, bankach. I wszystkie miejsca, gdzie było coś do przeskoczenia czy wspinaczki.

Stopniowo dochodziły do tego coraz trudniejsze figury, skoki, ewolucje. I tak zrobił się z tego freerun, czyli wykonywanie skomplikowanych ewolucji i skoków na przeszkodach w mieście.

Co ich w tym pociąga?

- Kop adrenaliny - uśmiecha się Konrad. - To robi swoje. Ale także możliwość przełamywania samego siebie i przekraczania kolejnych granic. Bo jednak człowiek boi się takich wyczynów. To daje satysfakcję, gdy pokonuje się własny strach. I pokazuje się innym, że coś takiego potrafi się zrobić.

Zwykła sala gimnastyczna to jednak nie to samo. Owszem, ćwiczą i tam, sami ustawiają na niej tor przeszkód, ale wiedzą, że tam pokonają go bez problemów.

- W mieście jest jednak większa kreatywność - mówi Kuba. - Poza tym sale gimnastyczne w Białymstoku są kiepskie. Sprzęt jest zniszczony, materace marne. I są problemy, żeby je wynająć.

Dlatego z sal korzystają głównie zimą.

Ale najbardziej kręci ich jednak przestrzeń miejska. - Nie ma porównania - mówi Konrad. - Bo to jest najfajniejsze, że w mieście wykorzystuje się to, co stworzył człowiek albo natura, a nie to, co sam ustawiłem na sali.

Freerun to też sposób myślenia. - Inaczej postrzegamy każde miejsce niż inni ludzie - dodaje Kuba. - Ktoś powie: zwykły murek, a my patrzymy i już widzimy, że mogę tu zrobić taki przeskok czy salto. Kreatywność i wyobraźnia to podstawa.

Nigdy na ślepo

Kuba wcześniej trenował karate, Konrad grał w piłkę. Przed każdym skokiem trzeba się trochę porozciągać, rozgrzać, żeby potem skacząc, nie zrobić sobie krzywdy. Bo jednak zdarzają się kontuzje czy wybicia stawów. Ale to głównie przez głupotę czy złe warunki. Po prostu zanim się skoczy, trzeba na przeszkodę spojrzeć i ocenić.

- Mam zasadę: nigdy nie skaczę na ślepo - zastrzega Kuba. - I jak jest strasznie mokro, bo wtedy można się pośliznąć. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Ich rodzice wiedzą, jaki sport uprawiają. Na początku mama Kuby była przeciw takim wyczynom, bo bała się, czy to bezpieczne.

- Ale gdy zobaczyła, jak trenuję, i pooglądała filmiki w Internecie, to już teraz jest spokojna - mówi Kuba.

Problemy za to miewają niekiedy ze strażą miejską.

- Bywają różne starcia - przyznaje Konrad. - Głównie kończy się to upomnieniem. Mówią, żeby tego nie robić, bo można coś zniszczyć albo krzywdę sobie zrobić.

- Ale zdarza się, że ganiają nas bez powodu - dodaje Kuba. - Czasami mają rację, bo np. teren jest prywatny. Ja to rozumiem, wtedy wychodzimy. Ale bywa, że jednak czepiają się bez sensu.

Sport następnego pokolenia

W Białymstoku akrobatykę miejską uprawiają głównie licealiści i chłopcy ze starszych klas gimnazjum.

- Każdy może to robić: duży, mały, średni. Trzeba tylko chcieć - zapewniają młodzi akrobaci. - Każdy znajdzie dla siebie przeszkodę.

Najczęściej można ich spotkać w okolicach Pałacu Branickich. To dobry teren dla freerunnerów, choć coraz częściej ich stąd wyganiają. Niezłe jest też otoczenie katedry, za "Herkulesami" też są fajne miejsca.

- Sport następnego pokolenia to chyba będzie właśnie to - przypuszcza Konrad.
Akrobaci utworzyli ogólnopolskie forum: 3run.eu. Są tam filmiki z całej Polski, instrukcje, jak wykonywać różne ewolucje, opisane zasady bezpieczeństwa i dbania o zdrowie.

Freerunnerzy organizują już swoje wielkie zloty w Krakowie czy Łodzi. Konrad i Kuba na nie jeżdżą. Tam mają dostęp do lepszych warunków treningowych, czasem nawet udaje się wynająć salę AWF, gdzie jest lepszy sprzęt i można spróbować wykonać nawet podwójne salto, czyli coś, czego na pewno nie zaryzykuje się na ulicy. To czysto koleżeńskie spotkania.

- Łączy nas tam jedna pasja. Tam nikt nie patrzy na kolor skóry czy na to, jak wyglądasz. Tam wszyscy jesteśmy spoko ziomki - śmieje się Konrad.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny